Listkiewicz ocenił zachowanie Michniewicza i Jadczaka na konferencji. Jednoznacznie

- Selekcjoner zbyt nerwowo zareagował. Powinien powiedzieć, że nie odpowie, mógł to zrobić konkretniej albo powiedzieć, że zrobi to innym razem. Straszenie prokuraturą na pewno do niczego nie prowadzi - mówi jednoznacznie Michał Listkiewicz, były prezes PZPN, o zachowaniu Czesława Michniewicza na konferencji prasowej. Nie oszczędził też Szymona Jadczaka, dziennikarza Wirtualnej Polski.

Czesław Michniewicz został przedstawiony w poniedziałek przez Cezarego Kuleszę nowym selekcjonerem reprezentacji Polski na konferencji prasowej PZPN. Nominacja dla byłego trenera Legii Warszawa odbiła się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i za granicą, w Rosji.

Zobacz wideo Kulesza ogłosił! Michniewicz nowym selekcjonerem reprezentacji Polski

Jednym z poruszanych wątków było 711 połączeń Michniewicza z z "Fryzjerem" – hersztem mafii ustawiającej mecze w Polsce na początku XXI wieku. Michniewicz nigdy nie został oskarżony w sprawie korupcji i w świetle prawa jest niewinny. Ale regularne kontakty z "Fryzjerem" w czasach, w których obecny selekcjoner prowadził Lecha Poznań, pozostawiają wątpliwości.

Na konferencji było momentami niezwykle gorąco, gdy dziennikarz WP Szymon Jadczak i wypominał 26,5 minuty rozmów Michniewicza z "Fryzjerem", a selekcjoner odpowiadał, że nigdy nie miał postawionego choćby jednego zarzutu. Wtrącił się i wymianę zdań przerwał Kulesza. - Chciałem skończyć tę dyskusję. Jeśli ktoś chce porozmawiać z selekcjonerem o tym, niech umówi się z nim w tygodniu na kawę. Dzisiaj jesteśmy tutaj, żeby rozmawiać o sprawach sportowych - powiedział. 

Listkiewicz przeanalizował konferencję prasową i zachowanie Michniewicza. "Selekcjoner zbyt nerwowo zareagował"

Michał Listkiewicz, który oglądał konferencję, dla serwisu onet.pl skomentował zachowanie Michniewicza, który odniósł się do zarzutów, mówiąc: - Pana wypowiedź nadaje się do prokuratury. I to z troszeczkę drugiej strony niż pan myśli. To nie ja powinienem być oskarżony, tylko pan. To pan insynuuje, że uczestniczyłem w dwóch sprzedanych meczach, co jest totalną bzdurą. Nikt tego nie potwierdził, nikt tego nie napisał. Pan sugeruje, że wiedziałem o meczu sprzedanym ze Świtem, gdzie prokuratura postawiła zarzuty moim byłym piłkarzom, gdzie ja nie miałem żadnego zarzutu. I nigdzie nie jest napisane, że ja wiedziałem, że coś się złego działo - powiedział Michniewicz.

- Miałem szczęście, że za moich czasów obie strony, czyli trenerzy, prezesi i dziennikarze trochę bardziej się szanowały. Konferencje prasowe wyglądały zupełnie inaczej, nie było takiej agresji i chęci dopierniczenia komuś, czy popisywania się, głównie ze strony dziennikarzy - skomentował całe zamieszanie Listkiewicz.

Ocenił też zachowanie dziennikarza Szymona Jadczaka: - Ten jest od zadawania pytań, a nie od oceniania osoby, której to pytanie zadaje. W tekście oczywiście może i powinien to robić, ale w pytaniach warto zachować rzeczowość. Pod tym względem jestem bardzo rozczarowany poniedziałkową konferencją. Z drugiej strony selekcjoner zbyt nerwowo zareagował. Powinien powiedzieć, że nie odpowie, mógł to zrobić konkretniej albo powiedzieć, że zrobi to innym razem. Straszenie prokuraturą na pewno do niczego nie prowadzi.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

W dalszej części rozmowy Listkiewicz przyznał, że Michniewicz został wyprowadzony przez chwilę z równowagi przez dziennikarza Szymona Jadczaka z WP, który zadał niewygodne pytania o sprawy dot. korupcji. - Niepotrzebnie dał się sprowokować panu Jadczakowi. Powinien odpowiedzieć spokojnie, zamiast przywoływać nazwiska piłkarzy kontuzjowanych itd. Jest takie stare powiedzenie "kto się tłumaczy, ten się oskarża". Dobrze w tej sytuacji wypadł Cezary Kulesza, przerywając te dyskusje, mówiąc, że nie jest to tematem tej konferencji. Na pewno podczas niej nie przekonano osób wątpiących. Można było się takich pytań spodziewać i trzeba było spokojnie się do nich odnieść lub od razu zaznaczyć, że nie będzie o tym rozmowy - stwierdził były prezes PZPN.

- Uważam, że na samym początku konferencji powinno się zaznaczyć, że pytania dziennikarzy mają dotyczyć planu na budowę drużyny i strategii na mecz z Rosją. Jednocześnie trzeba było podać termin konferencji, w całości poświęconej innemu tematowi. Trudno było wyjaśnić pewne kwestie w kilku pytaniach, w dodatku przeplatanych ze sprawami stricte piłkarskimi. Myślę, że PZPN mógł to lepiej przygotować, bo trudno winić za to Michniewicza - zakończył Listkiewicz.

Czesław Michniewicz ma nieco ponad 50 dni na przygotowanie się do pierwszego meczu barażowego, w którym reprezentacja Polski zagra na wyjeździe z Rosją. To spotkanie odbędzie się 24 marca. Jeśli Polska wygra, to w decydującym o awansie na MŚ meczu zagra ze zwycięzcą pary Szwecja - Czechy. Jeśli Michniewicz pozostanie na stanowisku po barażach, to jego kolejnymi meczami będą czerwcowe i wrześniowe starcia w Lidze Narodów. Polska zagra w grupie czwartej pierwszej dywizji z Belgią, Holandią oraz Walią (najlepsza drużyna awansuje do turnieju finałowego, najsłabsza spadnie do dywizji B).

Więcej o: