Mamy 711 powodów, by odczuwać dyskomfort. Skaza na selekcjonerze

Łukasz Cegliński
Trudne zadanie przed nami, kibicami reprezentacji Polski. Na jej czele staje selekcjoner ze skazą regularnych kontaktów z szefem mafii, która ustawiała mecze. Mamy 711 powodów, by na Czesława Michniewicza patrzeć z dyskomfortem. A jednocześnie - życzyć mu jak najlepiej.

W chaotycznej pogoni za nowym selekcjonerem Czesław Michniewicz od początku jawił się jako kandydat dobry, może nawet najlepszy. Awanse do młodzieżowych mistrzostw Europy z reprezentacją oraz do Ligi Europy z Legią dla niektórych mogą być argumentami wątłymi, ale na tle osiągnięć innych polskich trenerów w ostatnich latach – są mocne. Nawet jeśli praca w Warszawie skończyła się dla Michniewicza boleśnie.

Zobacz wideo "Nie chcę, żeby taki człowiek był selekcjonerem reprezentacji Polski. To go dyskwalifikuje"

O trenerskich umiejętnościach nowego selekcjonera można dyskutować tak, jak w przypadku każdego innego szkoleniowca, jego problem polega na czymś innym. Na 711 połączeniach telefonicznych z Ryszardem F., "Fryzjerem". Hersztem mafii, która przez lata ustawiała mecze korumpując sędziów, trenerów i piłkarzy.

711 połączeń w ciągu, dodajmy, 27 miesięcy. "Fryzjer" i Michniewicz kontaktowali się ze sobą 711 razy między lipcem 2003, a październikiem 2005 r. Nowy selekcjoner był wówczas trenerem Lecha Poznań i z ustaleń prokuratury wiemy, że "Fryzjer" wpływał na wyniki meczów także jego drużyny. 

Oczywiście, prokuratura nie postawiła Michniewiczowi żadnych zarzutów. Śledczy stwierdzili, że nie mają żadnych dowodów na jego udział w ustawianiu meczów. Michniewicz, który w lutym 2008 roku sam zgłosił się do wrocławskiej prokuratury, by złożyć zeznania, jest niewinny.  

Ale wątpliwości pozostają.

Michniewicz nigdy nie zaprzeczył, że 711 razy dzwonił do "Fryzjera", ale też nigdy się z tego ogromu połączeń nie wytłumaczył. W zeznaniach wspominał o rozmowach o składzie Lecha, o prośbach w znalezieniu lekarza dla żony, czy odzyskaniu skradzionego samochodu. Ale wystarczy poczytać analizy połączeń telefonicznych na blogu Piłkarska Mafia, by zrozumieć, że "Fryzjer" w dniach meczowych nie dzwonił po znajomych trenerach po to, by pomówić o taktyce.

To oczywiście domysły. W telefonie Michniewicza nie było założonego podsłuchu, więc nie wiemy, czego dotyczyły rozmowy. Ba, nie wiemy nawet, ile faktycznie było tych rozmów. – Czasem to mogły być próby połączeń, połączenia nieodebrane. Pełnej wiedzy na ten temat nie mamy – mówił Sportowym Faktom Dominik Panek, dziennikarz piszący o korupcji w polskim futbolu.

– Pamiętajmy, że – jak ustalili w śledztwie prokuratorzy – często było tak, że "Fryzjer" dawał "znak sygnał" rozmówcy, by ten oddzwonił na "bezpieczny" numer telefonu. "Fryzjer" dysponował szeregiem numerów telefonów na kartę – tłumaczył autor bloga Piłkarska Mafia.

Michniewicz przemierzył Polskę od Lubina, po Białystok, od Szczecina, po Niecieczę. Prowadził kluby z Poznania, Łodzi i Warszawy. A także młodzieżową reprezentację Polski. Ufali mu prezesi najbardziej znanych polskich klubów, ufał mu Zbigniew Boniek, teraz zaufał mu jego następca – Cezary Kulesza. Trener potrafił odpłacać się mistrzostwami Polski lub awansami w Europie, o aferze korupcyjnej wspominało się coraz rzadziej.

Ale wątpliwości pozostają.

Z prawnego punktu widzenia nowy selekcjoner jest czysty, nie można mu nic zarzucić. Z moralnego – korupcyjne błoto pobrudziło jego marynarkę. Po latach zaczyna wysychać i się kruszyć, ale plamy są widoczne. Na czele najważniejszej drużyny w kraju staje człowiek mający kilkaset połączeń z osobą, której powinien się brzydzić.

Trudne zadanie przed nami, kibicami reprezentacji Polski. Po tym jak "Siwy bajerant" oszukał nas w żywe oczy, mówiąc o wspólnej podróży do Kataru, mamy 711 powodów, by na Czesława Michniewicza patrzeć z dyskomfortem.

A jednocześnie – życzyć mu jak najlepiej. Żeby wygrywał.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.