Kulesza szykuje kadrze kolejną katastrofę? To nie on powinien wybierać trenera

Michał Kiedrowski
Boję się, że prezes PZPN Cezary Kulesza szykuje kadrze kolejną katastrofę. To nie on powinien wybierać trenera kadry.

Nie mam żadnych wątpliwości, że wszystko w polskiej piłce kręci się wokół Roberta Lewandowskiego. Najlepszy piłkarz świata ostatnich dwóch sezonów – czego potwierdzeniem była nagroda FIFA – czy tego chce, czy nie, odpowiada w polskiej piłce za wszystko. 

Zobacz wideo

Lewandowski zwolnił Jerzego Brzęczka. Nie musiał nic mówić

Choćby za to, że zwolnił Jerzego Brzęczka. Oczywiście to nie odbyło się tak, że nagle zadzwonił do ówczesnego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej i powiedział: "Zbyszek, zrób z nim coś". Nie, tak pewnie nie było. Jednak czy wymowne milczenie po pytaniu Jacka Kurowskiego: "Jaki był plan na mecz z Włochami?", nie było dostatecznym znakiem, że Lewandowski Brzęczka w kadrze ma już dość? Oczywiście, potem napastnik Bayernu Monachium stanowczo zapewniał, że ze zwolnieniem trenera nie miał nic wspólnego. I powiem szczerze: szkoda. Szkoda, że nie on osobiście go zwolnił, jako ten najważniejszy w polskiej piłce. Wszystko byłoby wtedy na swoim miejscu. 

Zbigniew Boniek jest inteligentny i doskonale mógł zrozumieć Lewandowskiego bez słów: najlepszy polski piłkarz w historii marnuje karierę reprezentacyjną. Dlatego zaryzykował ze zwolnieniem Brzęczka i zatrudnieniem Paulo Sousy. Portugalczyk też rozumiał, na czym polega jego rola w reprezentacji. Miał dać Lewandowskiemu to, czego mu w kadrze brakowało za Brzęczka. I to się Sousie udało. "Siwy bajerant" popełnił masę innych błędów, ale z podstawowego zadania wywiązał się doskonale. Za kadencji Brzęczka w 24 meczach najlepszy snajper w historii Polski strzelił zaledwie osiem goli. Za Sousy Lewandowski trafił do bramki 11 razy w 15 meczach. Średnio rzecz biorąc - dwa razy częściej. 

Lewandowski jest jak Jordan. Bez niego polska piłka straci cały blask

A najlepszym przykładem, jak Sousa wywiązuje się ze swojej roli wobec Lewandowskiego, był mecz z Węgrami, w którym napastnik Bayernu nie zagrał. Tuż po meczu Portugalczyk winę za porażkę i niewłączenie Lewandowskiego do składu wziął tylko na siebie, choć później okazało się, że decyzja nie należała do niego.  

Mecz z Węgrami pokazał też, jak bardzo wszystko w polskiej piłce kręci się wokół Lewandowskiego. Oczywiście decyzja o jego braku w składzie była dużym błędem. I wielu kibicom umknęło, że i bez Lewandowskiego Polacy z Węgrami powinni na swoim boisku wygrać. Piłkarze, którzy wtedy na Narodowym zagrali, udowodnili, że bez kapitana drużyny są jak dzieci we mgle. Jednak ich nieudolność i miernota zostały przykryte przez nieobecność Lewandowskiego. 

I prawdopodobnie każdy w PZPN wie, że na napastnika Bayernu, trzeba chuchać i dmuchać. Kiedy on skończy karierę, to będzie z polską reprezentacją jak z NBA po Michaelu Jordanie. Gdy koszykarz wszech czasów odszedł z ligi, oglądalność finałów z roku na rok spadła o 45 procent. 

Zegar tyka. Lewandowski nie będzie tracił czasu z kolejnym dyletantem

Przypomnę tylko, że w 1998 roku Jordan zakończył karierę, bo Chicago Bulls nie przedłużyli kontraktu z trenerem Philem Jacksonem. W żadnym innym klubie i z żadnym innym szkoleniowcem koszykarz nie chciał już grać. Właściciel Bulls Jerry Reinsdorf i menedżer Jerry Krause się nie ugięli - Chicago do dziś czeka na kolejny tytuł mistrza NBA. 

PZPN powinien z tej historii wyciągnąć wnioski. To Lewandowski powinien wybrać trenera reprezentacji, bo to on jest najważniejszą postacią polskiej piłki. Nie ujmując nic prezesowi Cezaremu Kuleszy, on jest tylko – przepraszam za wyrażenie – sługą talentu mistrza. Lewandowski napędza związkowi umowy sponsorskie i pieniądze kibiców. Jeśli okaże się, że nowy trener wybrany przez prezesa PZPN, nie sprawi, że reprezentacja pod wodzą Lewandowskiego odniesie sukces, to będziemy mieli powtórkę katastrofy. A Lewandowski już nie ma czasu na eksperymenty. Jego wielka kariera bez sukcesu w kadrze będzie na zawsze miała nieusuwalną rysę. Jeśli nowy trener kadry Lewandowskiemu nie podpasuje, zwolni go szybciej niż Brzęczka. 

Wiadomo oczywiście, że to nie Lewandowski będzie zbierał oferty i prowadził negocjacje, ale do niego powinien należeć głos rozstrzygający. Jasno i dobitnie wyrażony, żeby nie było niedomówień.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.