Choć do barażowego meczu z Rosją pozostały nieco ponad dwa miesiące, reprezentacja Polski w dalszym ciągu nie ma selekcjonera. Przez pewien czas wiele wskazywało na to, że Cezary Kulesza zdecyduje się na zatrudnienie Adama Nawałki, ale póki co prezes PZPN zwleka z podjęciem ostatecznej decyzji.
W międzyczasie w mediach zaczęto wspominać, że w gronie głównych kandydatów do objęcia biało-czerwonych znajdują się również Marcel Koller i Andrij Szewczenko. W efekcie na ten moment bardzo trudno jest wskazać trenera, który ma realnie największe szanse na poprowadzenie Polaków w barażowym starciu.
Frustracja związana z przedłużającym się procesem zatrudnienia następcy Paulo Sousy dostrzegalna jest z wielu stron. Źli są kibice, którzy nie widzą nic dobrego w tak długim okresie bez selekcjonera, ale także dziennikarze, dla których również nie jest to optymalne rozwiązanie.
Cierpliwość stracił również Mateusz Borek, o czym powiedział w rozmowie z "Super Expressem". - Nawałka musiał zadzwonić do wszystkich, spotkać się z ewentualnymi asystentami, z których jeden ma kontrakt w Rakowie, a drugi w Kaliszu, a jeszcze trzeci musi coś tam zrobić z Goczałkowicami. Potem się okazuje, że szykują Kollera, teraz nie wiadomo czy nie Szewczenkę, a może jeszcze kogoś innego. Przedziwna sytuacja, tak się nie robi. Ja to się nie zdziwię jak do końca tygodnia Nawałka podziękuje - powiedział komentator.
Borek stanął również w obronie Adama Nawałki, który stał się według niego ofiarą całej sytuacji. - Ja nie jestem w sztabie Adama Nawałki, nawet jeśli mam fajne wspomnienia i przekonanie, że na szybko mógłby to jakoś ogarnąć. Moim zdaniem, jeśli nie chciałeś wziąć Nawałki, to trzeba było się z nim w ogóle nie spotykać i dyskutować tylko wziąć na siebie decyzję. Trwa to za długo, przewinęło się z 20 nazwisk i na dziś nowy trener ma już mniej czasu do meczu o wszystko z Rosją, niż Sousa miał do meczu z Węgrami - dodał.