W środę obradował zarząd PZPN. Wydawało się, że to wtedy poznamy nazwisko nowego selekcjonera, ale tak się jednak nie stało. PZPN wydał oficjalny komunikat, w którym poinformował, że prezes Cezary Kulesza przedstawił członkom zarządu aktualną sytuację związaną z wyborem selekcjonera, że toczą się negocjacje oraz że "przez wzgląd na ich pomyślny przebieg oraz spokój niezbędny dla najlepszej decyzji, PZPN nie będzie udzielał więcej informacji w tym temacie do czasu jej podjęcia". To zamieszanie może wydawać się dziwne, bo od początku faworytem do zastąpienia Paulo Sousy wydawał się Adam Nawałka, który ustalił nawet szczegóły umowy. Nawałka wynegocjował umowę z gwarancją pracy do końca 2022 roku, a jednocześnie zgodził się na włączenie do sztabu kadry Jerzego Dudka. Ale jak informuje "Przegląd Sportowy", Nawałka jest jedynie opcją rezerwową.
- W piątek był przekonany, że dogadał się z nowym prezesem, a jednak sprawa wciąż nie została dopełniona. Kulesza doprowadził do sytuacji, w której ustalił z nim szczegóły selekcjonerskiego kontraktu, po czym wysłał go... na ławkę rezerwowych. Właśnie na tym mu zależało. Ma teraz w odwodzie gotowego do podjęcia pracy z kadrą doświadczonego trenera i zyskał trochę czasu na próbę zatrudnienia innego selekcjonera. Na tym zależy mu najmocniej. Dopiero jeżeli się to nie uda, wróci do opcji rezerwowej - czytamy.
I dalej "PS" informuje, że w grze są Nawałka, szkoleniowiec zza granicy oraz tajemniczy Polak. Tą zagraniczną opcją ma być Andrij Szewczenko. Zdobywca Złotej Piłki dopiero co został zwolniony z Genoi, ale na przeszkodzie mogą stanąć finanse: mimo zwolnienia włoski klub musi wypłacać mu 2 mln euro rocznie (a umowa jest ważna do czerwca 2024).
- Nie ma szans, aby PZPN choćby zrównał swoją ofertę z taką kwotą, jednak w grę wchodzą też inne rozwiązania, jak choćby znalezienie sponsora, co praktykowano przy zatrudnieniu Leo Beenhakkera. Dla Szewczenki niewątpliwą pokusą byłoby poprowadzenie Biało-Czerwonych w meczu z Rosją, której inwazja na jego ojczyznę wisi na włosku. Wygląda na to, że rozmowy się toczą, chociaż wciąż prowadzone są bardzo szczelnie. I od ich efektu zależy co będzie dalej z Nawałką - pisze "PS".
To właśnie finanse mogą być największą przeszkodą w zatrudnieniu Szewczenki, o czym informowaliśmy na Sport.pl. - Jeśli PZPN zaoferuje pensję w wysokości 3 milionów euro rocznie, to Andrij może zasiąść do rozmów - usłyszeliśmy w otoczeniu legendarnego ukraińskiego piłkarza. Dla porównania, dotychczasowy rekordzista pod względem zarobków w reprezentacji Polski, Paulo Sousa, zarabiał ponad trzy razy mniej - około 850 tysięcy euro rocznie. Na pytanie czy Szewczenko zgodziłby się na pensję w wysokości 1 miliona euro rocznie, która mogłaby być już w zasięgu PZPN, odpowiedź była równie wymowna - nie.
- Potencjalne przyjście Szewczenki do Polski to świetny pomysł na odbudowę jego wizerunku wśród ludzi, którzy uważają, że zawiódł we Włoszech. To miejsce, gdzie powinien móc zatrzeć to, co stało się w Serie A. Dla Polski też wygląda to na dobry ruch wizerunkowy, marketingowy i pod kątem trenera, którego poszukujecie. To właśnie Andrij Szewczenko może być tym właściwym - mówi w rozmowie z Jakubem Balcerskim ukraiński dziennikarz Dmytro Szpyrko >>