Gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski zostanie Adam Nawałka, po środowym zebraniu zarządu PZPN znów zrobiło się spore zamieszanie. PZPN wydał specjalne oświadczenie, w którym informuje, że Cezary Kulesza nakreślił działaczom, jak wygląda aktualna sytuacja z wyborem nowego selekcjonera reprezentacji i dla dobra wyboru przedstawiciele związku mają milczeć do czasu podjęcia ostatecznej decyzji.
"Przegląd Sportowy" z kolei napisał, że to wcale nie Nawałka jest faworytem do objęcia kadry, a Ukrainiec Andrij Szewczenko, co spowodowało kolejną lawinę spekulacji. Nawałka miałby być tylko rezerwowym.
Wobec tak dużego zamieszania informacyjnego postanowiliśmy popytać u źródła, czyli w otoczeniu Andrija Szewczenki. Odpowiedź jest jednoznaczna. - Jeśli PZPN zaoferuje pensję w wysokości 3 milionów euro rocznie, to Andrij może zasiąść do rozmów - usłyszeliśmy.
To oczywiście oznacza, że nawet przy sporych chęciach prezesa Cezarego Kuleszy, scenariusz sprowadzenia Szewczenki do reprezentacji Polski jest niemożliwy do realizacji. Wszystko dlatego, że dotychczasowy rekordzista pod względem zarobków w reprezentacji Polski, Paulo Sousa, zarabiał ponad trzy razy mniej - około 850 tysięcy euro rocznie.
Na pytanie czy Szewczenko zgodziłby się na pensję w wysokości 1 miliona euro rocznie, która mogłaby być już w zasięgu PZPN, odpowiedź była równie wymowna - nie.
Podsumowując - Andrij Szewczenko nie może być faworytem do przejęcia reprezentacji Polski, gdyż Polskiego Związku Piłki Nożnej zwyczajnie na niego nie stać, a rozbieżności finansowe między oczekiwaniami Ukraińca a możliwościami PZPN są ogromne.