- Mamy podpisaną ugodę z trenerem Sousą. Jest dobrze zabezpieczona, kilka razy sprawdzana przez prawników - mówił Cezary Kulesza, który w poniedziałek wieczorem był gościem programu Sport.pl LIVE. Prezes zdradził kulisy podpisanie tego porozumienia.
- Sousa najpierw kontaktował się z rzecznikiem Jakubem Kwiatkowskim. Prosił, by ten umówił ze mną rozmowę. Potem pisał już SMS-y bezpośrednio do mnie przez święta. Zapytałem, czy to coś ważnego, czy nie można z tym poczekać. On dalej nalegał - mówił Kulesza. Prezes dodał, że zaczął domyślać się, o co chodzi. Wiedział, co pisały zagraniczne media. Kulesza dodaje, że Portugalczyk zaczął tę najważniejszą rozmowę w swoim stylu: sympatycznie i optymistycznie.
- Złożył mi najpierw świąteczne, życzenia, pytał, co słychać. Potem powiedział, że chce rozwiązać kontrakt, argumentował swą decyzję, prosił o zrozumienie - opisuje prezes.
Potem sprawą rozstania zajęli się już jednak prawnicy dwóch stron. Jak zaznacza Kulesza, Sousa korzystał z jednej z renomowanych portugalskich kancelarii. Na szybkim dopięciu umowy zależało jednak selekcjonerowi. - Miałem wrażenie, że on już ma gotowy kontrakt w Brazylii, że był pod presją. Nam się jednak nie spieszyło. W końcu porozumienie podpisano.
Prezes PZPN zdradził, że zadośćuczynienie będzie wynosić o wiele więcej niż 210 tys. euro. Według naszych ustaleń mogą być to niemal dwa miliony złotych. Pisał o tym dziennikarz Sport.pl Jakub Seweryn. Portugalczyk ma zapłacić je sam. W ugodzie zapisano, że przelew przyjdzie do PZPN-u w dwóch ratach. Termin pierwszej płatności niebawem upłynie. - Jak ten przelew nie przyjdzie w terminie, nie będziemy się jednak bardzo martwić - uśmiechał się Kulesza już po zakończeniu programu. Dodał, że w umowie zapisano "bardzo wysokie kary" za przekroczenie terminu płatności.
Po podpisaniu ugody Sousa nie kontaktował się już z Kuleszą. - Życzeń na nowy rok nie złożył - uśmiechał się prezes. Dodał też, że Sousa nie podziękował polskim piłkarzom za ostatni rok.