Jakub Świerczok został tymczasowo zawieszony przez Azjatycką Konfederację Piłkarską po tym, jak testy antydopingowe wskazały u niego wynik pozytywny. - Zawodnik, zgodnie z przepisami, poprosił o zbadanie próbki B. Dodano, że ma prawo podczas tego badania być ze swoim przedstawicielem. Termin będzie podany później - mówił na gorąco rzecznik PZPN, Jakub Kwiatkowski zapoznając się z treścią wiadomości e-mail, którą otrzymał od konfederacji.
Wspomniane testy wykonano po meczu Azjatyckiej Ligi Mistrzów, gdzie jego Nagoya Grampus przegrała 0:3 z Pohang Steelers. - Świerczok przechodził też badania antydopingowe po ostatnich mistrzostwach Europy i nigdy nie było żadnych zastrzeżeń. A było to krótko przed jego wyjazdem do Japonii - zapewniał agent 28-latka, Jarosław Kołakowski w rozmowie z Interią Sport. Na krótko przed jego wyjazdem, a to znaczy, że musiało się to odbyć w lipcu, bowiem to latem tego roku Świerczok odszedł z Piasta Gliwice do Nagoya Grampus.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
- W Japonii Kuba stosuje się do zaleceń klubu. Inaczej nie może, zresztą spoza klubu w zasadzie nikogo nie zna - dodał Jarosław Kołakowski.
Jakub Świerczok po raz ostatni kontakt z reprezentacją Polski miał podczas Euro 2020. Wtedy też po raz ostatni widział go Jakub Kwiatkowski. Napastnik ma na koncie sześć występów w narodowych barwach i jedną bramkę. Ostatni raz zagrał w kadrze biało-czerwonych na Euro 2020 ze Szwecją (2:3), kiedy wszedł z ławki rezerwowych na ostatnie 29 minut. Obecny kontrakt Świerczoka z Nagoya Grampus obowiązuje do końca stycznia 2024 roku. Serwis transfermakt.de wycenia go na 3 mln euro.