Gorąco w PZPN! Domagali się zwolnienia Sousy. Kulesza wściekły na selekcjonera

Jakub Seweryn
Przegrana z Węgrami, a przede wszystkim sposób, w jaki do niej doszło, sprawiła, że atmosfera w związku stała się napięta. Wiele osób w otoczeniu prezesa PZPN po spotkaniu domagało się nawet zwolnienia Paulo Sousy. Prezes Cezary Kulesza staje przed koniecznością podjęcia pierwszej kluczowej decyzji w kontekście reprezentacji. A również on ma wiele wątpliwości.

Paulo Sousa zostaje do baraży, a może i dłużej – takie mniej więcej było stanowisko PZPN z prezesem Cezarym Kuleszą na czele. To, co obowiązywało jeszcze kilka dni temu, teraz może (ale nie musi) okazać się nieaktualne. Jak dowiedział się Sport.pl, porażka z Węgrami (1:2) ze względu na okoliczności i potencjalne skutki wywołała dużą złość w związku. Po spotkaniu niejedna wpływowa osoba w otoczeniu prezesa PZPN domagała się już teraz zwolnienia Paulo Sousy i zmiany selekcjonera.

Zobacz wideo "Sousa zarabia 70 tysięcy euro miesięcznie, a chwalimy go za to, że gramy 10-15 minut pressingiem"

Problemy na własne życzenie. I na dłużej niż mecz z Węgrami

Samym Cezarym Kuleszą, po tym co się wydarzyło w poniedziałek wieczorem, także targają różne myśli i wątpliwości. A niełatwa decyzja, którą musi podjąć teraz, jest z pewnością najtrudniejszą na koniec pierwszych 100 dni w roli prezesa PZPN-u, gdyż będzie miała poważne konsekwencje dla przyszłości kadry.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

"Mecz można wygrać, przegrać i zremisować" - mawiał legendarny Kazimierz Górski. I reprezentacja Polski przegrała w poniedziałek z Węgrami 1:2 w ostatnim meczu eliminacji do MŚ w Katarze. Ale nie sama porażka jest w tym wszystkim najgorsza, bo ta zawsze może się przytrafić. Problemem jest styl oraz fakt, iż selekcjoner Paulo Sousa przegrał ten mecz także na własne życzenie, nie biorąc do kadry meczowej Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika oraz sadzając Piotra Zielińskiego na ławce rezerwowych.

Owszem, nie ma wątpliwości, że Polacy nawet bez swoich liderów Glika i Lewandowskiego powinni ten mecz przynajmniej zremisować. Węgrzy nie grali już o nic, a w ich szeregach brakowało aż pięciu kluczowych piłkarzy (Szoboszlai, Orban, Gulacsi, Kleinheisler i Sallai), których Marco Rossiemu dużo trudniej zastąpić niż Sousie, gdyż głębia składu u Węgrów jest zdecydowanie mniejsza. Jednak sam selekcjoner pozbawił się szans na odpowiednią reakcję w przypadku, gdyby Polakom nie szło, co dokładnie nastąpiło w poniedziałkowy wieczór na Stadionie Narodowym. Jest to o tyle absurdalne, że Robert Lewandowski i tak przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych, jednak nie mógł wejść na boisko. Musiał patrzeć, jak jego koledzy, niczym stado kurczaków bez głowy, biegali w sposób niezorganizowany po boisku, nie potrafiąc ułożyć sobie gry i kontrolować spotkania.

Polacy skomplikowali sobie sprawę baraży. Pewnie, nikt się nie spodziewał, że w ostatniej kolejce „spadną" do nich Portugalczycy i Włosi, na których nawet w przypadku rozstawienia można było trafić w barażowej drabince ze niemałym prawdopodobieństwem 40 proc. Teraz jest ono jeszcze większe, a dodatkowo przy braku rozstawienia jasne jest, że Polacy zagrają pierwszy mecz barażowy na wyjeździe. Wszystkiego w tej kwestii dowiemy się 26 listopada, gdy w Zurychu zostaną rozlosowane pary i drabinki barażowe.

Nerwowo w PZPN. Kulesza wściekły na Sousę

- To był dobry moment na tego typu zmiany. Po meczu każdy jest mądry, bo znamy wynik. Uważam, że to był odpowiedni czas na danie szansy zmiennikom. Musimy być silniejsi jako drużyna. Mieliśmy zagwarantowany awans do baraży, robiliśmy do tej pory wszystko tak, jak należy. Ale przed nami cel do zrealizowania. Zespół musi dojrzeć mentalnie do tego, żeby dobrze rozwiązywać mecze. W przyszłości takie sytuacje mogą się wydarzyć. Nie możemy polegać na kilku świetnych zawodnikach. Musimy wprowadzać młodzież, która musi zdobyć międzynarodowe doświadczenie – mówił po meczu z Węgrami Paulo Sousa.

Te tłumaczenia jednak nie trafiły zupełnie do nikogo. Także do Cezarego Kuleszy. Prezes PZPN-u jest bardzo rozgoryczony tym, co wydarzyło się na Stadionie Narodowym. Kulesza uważa, że Paulo Sousa w swoich autorskich pomysłach posunął się o jeden most za daleko. Prezes związku zupełnie nie rozumie tego, że w meczu eliminacyjnym (który nie był bez stawki, bo decydował o rozstawieniu w barażach) selekcjoner zdecydował się świadomie osłabić zespół. A skoro to zrobił, to właśnie on jest odpowiedzialny za to, że tego spotkania Polacy nawet nie zremisowali i niemal na pewno (bo jeszcze w środowych meczach może dojść do cudu) bardzo utrudnili sobie awans na mistrzostwa świata. Do tego dochodzą kwestie finansowe – związek straci ogromne pieniądze przez brak organizacji meczu barażowego u siebie. Jak informował na antenie TVP Mateusz Borek, mowa tu nawet o 15 milionach złotych.

Prezes Kulesza ma wiele wątpliwości i już po spotkaniu nasłuchał się z ust wielu osób z otoczenia, że powinien wyrzucić Sousę. Czy to zrobi? Należy się spodziewać, że raczej nie. Po pierwsze – musiałby z kasy związku wypłacić Portugalczykowi i całemu jego sztabowi ogromne odszkodowanie. Po drugie – musiałby mieć pewnego kandydata na jego następcę. Obie kwestie są sporym problemem, gdyż po udanym wrześniu i październiku nikt w związku zupełnie się nie spodziewał porażki z Węgrami w takim stylu i takich okolicznościach.

Nawet jak Paulo Sousa pozostanie selekcjonerem kadry, to musi zdawać sobie sprawę, że mecz z Węgrami i tak będzie miał dla niego konsekwencje. W barażach, w pojedynczych meczach wszystko się może wydarzyć. I o ile wcześniej można było mieć wątpliwości, to teraz Sousę obroni już tylko wynik – jak awansuje na mundial, będzie dalej prowadził biało-czerwonych. Jeśli nie, to nie będzie miał już żadnych argumentów, by ubiegać się o przedłużenie kontraktu.

Paulo Sousie nie pozostało nic innego, jak liczyć na szczęście w losowaniu baraży, które odbędzie się już za 10 dni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.