- Myślę, że zagrał naprawdę dobrze - zadziwił Sousa. Jeszcze przed nim swojego kolegi z reprezentacji bronił też Krzysztof Piątek. Zwłaszcza w kontekście pierwszego straconego gola. - Podbił tę piłkę przede mną i zmylił nas za plecami. Chciał uratować sytuację, nie ma co go winić. No, pech - wskazywał piłkarz.
- Owszem, Tymek może prezentować się lepiej w obronie, ale zawsze daje nam dużo jakości - tłumaczył Sousa. - Jest silny, dynamiczny, biega od pola karnego do pola karnego. Wiemy, co może osiągnąć i jaki poziom może prezentować w przyszłości. To prawda, Tymek nie gra zbyt dużo w swoim klubie, ale to nie tylko jego problem. Mamy kilku zawodników, którzy w swoich zespołach nie rozgrywają dużej liczby minut - dodał trener polskiej kadry.
Zupełnie inne zdanie na temat występu Puchacza ma były kapitan reprezentacji Polski, Jacek Bąk. - Tymoteusz Puchacz nie gra w klubie, a tu gra w pierwszej jedenastce. I zachowuje się jak junior. Co on chciał zrobić przy golu na 0:1? Przedłużył głową piłkę, dał asystę. Zachował się jakby się zupełnie nie skoncentrował i nie myślał, co robi - denerwował się w rozmowie dla Sport.pl.
- To są jaja, że przegraliśmy. Dobra, gramy w barażach, ale zagrać na przykład we Włoszech z Włochami, a nie u siebie z Finlandią to wielka różnica - dodawał Bąk. Przypomnijmy, że porażka z Węgrami bardzo skomplikowała sytuację ws. rozstawienia Polaków w barażach i do tego nawiązywał Bąk. Całą kwestię tego, co musiałoby się wydarzyć we wtorkowych meczach, żeby kadra Paulo Sousy miała rozstawienie na marcowe mecze, tłumaczymy tutaj.
Tymoteusz Puchacz w tym sezonie w barwach Unionu Berlin nie rozegrał nawet minuty w jedenastu spotkaniach Bundesligi jego klubu. Wystąpił za to w czterech meczach Ligi Konferencji UEFA i w jednym z nich zaliczył asystę.