Reprezentacja Polski przegrała 1:2 z Węgrami na Stadionie Narodowym w ostatnim meczu eliminacji mistrzostw świata. Zespół Paulo Sousy rozegrał słabe spotkanie, a wymownym obrazkiem meczu była reakcja polskich kibiców, którzy wygwizdali piłkarzy nie tylko w przerwie, ale również po końcowym gwizdku sędziego.
"Miało być przypieczętowanie awansu do baraży, radość i względny spokój przed marcowymi meczami, a była taka sobie atmosfera przed, w trakcie i po meczu. Szczególnie niezręcznie zrobiło się po ostatnim gwizdku, kiedy piłkarze Paulo Sousy chcieli podziękować kibicom za doping. Ostatecznie nawet nie zbliżyli się do trybun, bo z każdej strony odpychały ich gwizdy. Pierwsza porażka reprezentacji na Stadionie Narodowym od marca 2014 roku - od towarzyskiego spotkania ze Szkocją (0:1) - wyraźnie zdenerwowała kibiców" - napisał Bartłomiej Kubiak, podsumowując mecz Polski z Węgrami.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Po spotkaniu w rozmowie z TVP Sport obrońca reprezentacji Polski, Tomasz Kędziora, odniósł się do zachowania kibiców. - Wiadomo, że wynik nie był taki, jak byśmy chcieli, bo przegraliśmy to spotkanie i wszyscy jesteśmy zawiedzeni, tak samo jak kibice. Gwizdy były uzasadnione dzisiaj - przyznał szczerze Kędziora.
I dodał: - Straciliśmy bramkę z jednej sytuacji w pierwszej połowie. Szkoda, bo Węgrzy nie stworzyli żadnych innych, tylko mieli ten jeden stały fragment. Myślę, że mieliśmy trochę lepsze sytuacje od nich do strzelenia bramki i w drugiej połowie strzeliliśmy na 1:1 i myśleliśmy, że pójdziemy za ciosem, a to węgierska drużyna strzeliła drugą bramkę.
W dalszej części wywiadu Kędziora zabrał głos nt. gry reprezentacji bez Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika, którzy stanowią kręgosłup drużyny. - Wiadomo, że Robert jest najlepszym zawodnikiem na świecie, Kamil Glik bardzo dobrym i doświadczonym graczem. Obaj są ważni dla nas, ale dziś grali inni i chcieli się pokazać z jak najlepszej strony - zakończył obrońca.