Reprezentacja Polski pokonała na wyjeździe Andorę 4:1 w przedostatniej kolejce eliminacji do mistrzostw świata w Katarze po dwóch trafieniach Roberta Lewandowskiego oraz golach Kamila Jóźwiaka i Arkadiusza Milika. Zespół prowadzony przez Paulo Sousę zapewnił sobie udział w barażach. Było to możliwe również dzięki wygranej Anglii z Albanią 5:0 w innym meczu grupy I.
Polacy od 1. minuty grali z przewagą jednego zawodnika po czerwonej kartce dla Fernandeza i po 11 minutach prowadzili 2:0, ale później wcale nie dążyła do strzelenia kolejnych goli. Mało tego, Andora grająca w dziesiątkę po stałym fragmencie gry zdobyła kontaktową bramkę. Postawę biało-czerwonych w ostrych słowach skomentował były reprezentant Polski, Adam Matysek na łamach "Przeglądu Sportowego".
- Nasza drużyna odniosła łatwe zwycięstwo, ale tylko do 2:0 była aktywna. Potem spaliśmy przez 30 minut. Jeśli tak szybko obejmuje się prowadzenie i gra w przewadze, to wypadało podkręcić tempo. Myślałem, że tak będzie, ale wrzuciliśmy wsteczny bieg i nic się nie działo. Pierwsza połowa do końca była bezbarwna - powiedział były bramkarz.
- Trudno kogoś wyróżniać za ten występ. Pozytywem są oczywiście kolejne dwie bramki Roberta Lewandowskiego. Na plus też trzeba ocenić powrót Arka Milka - szukał pozytywów Matysek. Były bramkarz reprezentacji odniósł się również do straconej bramki przez Polskę. - Nie jest to przyjemna sytuacja, gdy tracisz bramkę z takim przeciwnikiem, niczego mu nie ujmując. [...] To nie powinno się wydarzyć, nie powinniśmy się obawiać takiego zespołu - punktował.
- Ten mecz niewiele powiedział nam o naszym zespole. Inna sprawa, że całe te eliminacje niewiele wyjaśniły. [...] Ogólnie, to jedna wielka niewiadoma. Mamy napastnika światowej klasy i na tym można skończyć - podsumował Matysek.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Zawsze możemy grać lepiej. Mówiłem wczoraj chłopakom, że to nie będzie łatwy mecz. Nasz rywal przez cały czas szukał kontaktu. Po tym, jak wyszliśmy na prowadzenie 2:0, nasza koncentracja mogła być lepsza - mówił dla TVP Sport po zwycięstwie z Andorą selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa.
W ostatnim spotkaniu eliminacji MŚ Polska zagra 15 listopada o godz. 20:45 na Stadionie Narodowym z Węgrami. W przypadku wygranej biało-czerwoni zostaną rozstawieni w półfinale baraży i będą grać w tej fazie na własnym stadionie.
Na kolejkę przed końcem eliminacji reprezentacja Polski ma 20 punktów i traci trzy punkty do Anglików. W teorii zespół Sousy może jeszcze wygrać grupę, jednak w praktyce to niemożliwe. Anglicy mają od nas lepszy bilans bramkowy, a w ostatniej kolejce grają z najsłabszym w grupie San Marino. Będąca na trzecim miejscu Albania traci do nas już pięć punktów.