- Zaczął jak nie on, bo już w pierwszych sekundach spotkania zwijał się z bólu po kontakcie z rywalem. Ale Ricard Fernandez potraktował go naprawdę ostro, a sędzia też nie miał wątpliwości - od razu wyciągnął czerwoną kartkę i wyrzucił Andorczyka z boiska. Później Glik nie popełnił błędów, ale też nie za bardzo miał je kiedy popełnić - tak Bartłomiej Kubiak, dziennikarz Sport.pl, ocenił piątkowy mecz Glika, wystawiając mu notę "3" w skali 1-6.
- Na szczęście wszystko dobrze. Zęby mam dość zdrowe. Zaskoczył mnie ten cios. To były pierwsze sekundy meczu. To nie była stykowa sytuacja, tylko cios wymierzony bezpośrednio we mnie. Nie tylko ja dostaję czerwone kartki, ale i na mnie je robią. Byłem zaskoczony tą sytuacją - mówił przed kamerami obrońca Benevento.
Warto przypomnieć, że tuż przed zgrupowaniem Glik zobaczył czerwoną kartkę w meczu Serie B i spadła na niego lawina negatywnych komentarzy, a komisja zawiesiła go na trzy spotkania ligowe. Ale wróćmy do starca z Andorą. Wiele osób spodziewało się, że doświadczony obrońca złapie żółtą kartkę, aby otrzymać zawieszenie na mecz z Węgrami, a mieć już czyste konto na starcia barażowe.
- Nie miałem okazji, żeby się wykartkować. Może nie do końca dobrze to zabrzmi, ale nawet nie było do tego sytuacji, żeby pokusić się o kartkę. Może pod koniec meczu, ale mogło to być na pomarańczową kartkę. Nie wiem, czy wykonałem w tym meczu jakikolwiek faul. Było to trudne "zadanie" - przyznał.
Dzięki wygranej 4:1 Polska umocniła się na pozycji wicelidera grupy I i zapewniła sobie udział w barażach.