Polacy od 1. minuty grali z przewagą jednego zawodnika po czerwonej kartce dla Fernandeza i po 11 minutach prowadzili 2:0 po bramkach Lewandowskiego oraz Jóźwiaka. Mimo to, piątkowy mecz wcale nie zakończył się pogromem w ich wykonaniu. Wygrali 4:1 i zapewnili sobie udział w marcowych barażach o mundial.
Po spotkaniu, w rozmowie z TVP Sport, selekcjoner Paulo Sousa nie ukrywał, że jego piłkarze pewne rzeczy mogli wykonać lepiej, ale cieszył się z wykonanego przez nich zadania.
- Rywal był bardzo cofnięty, miał wielu zawodników w linii defensywnej. Nie byliśmy w stanie ich wyciągnąć ze strefy, aby stworzyć więcej sytuacji. Chodzi o grę między liniami, wykorzystywanie bocznych korytarzy, podchodzenie nieco wyżej. Nasz timing nie zawsze był idealny, mogliśmy też lepiej wykorzystywać skrzydła, ale ostatecznie zdobyliśmy to, po co tu przyjechaliśmy. Wygraliśmy i zapewniliśmy sobie baraże. Z tego trzeba się cieszyć - przyznawał Sousa.
Portugalczyk nie miał zamiaru rozdzierać szat po straconej bramce przez jego zespół. - Takie rzeczy się zdarzają, ale to nie znaczy, że nie można ich uniknąć. Musimy być chociażby silniejsi w środku pola, czasem wykorzystać faul taktyczny. Trzeba być bardziej skoncentrowanym. Z Węgrami strzeliliśmy trzy bramki na wyjeździe, a nie wygraliśmy, z Anglią straciliśmy gola w 86. minucie po rzucie rożnym... Jednak ten zespół ciągle rośnie z odpowiednią mentalnością, dobrą grą, wieloma punktami i strzelonymi bramkami. Jesteśmy na dobrej drodze - podsumował Paulo Sousa.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl!
Reprezentacja Polski z 20 punktami na koncie zapewniła sobie drugie miejsce w grupie I i grę w marcowych barażach o mistrzostwa świata. W poniedziałek Polacy zmierzą się jeszcze na Stadionie Narodowym z Węgrami, a dobry wynik w tym spotkaniu powinien zapewnić im rozstawienie w pierwszym etapie baraży.