Matty Cash zauroczył reprezentację Polski. Działa w trybie "za dwóch"

Kacper Sosnowski
"Przyjechałem, uśmiechnąłem się, zadebiutowałem" będzie mógł powiedzieć Matty Cash po pierwszym meczu na swoim pierwszym zgrupowaniu kadry. Lubiany i optymistycznie nastawiony do świata obrońca Aston Villi zagrał w starciu z Andorą (4:1) pół godziny. Ambicji nie można było mu odmówić.

Paulo Sousa nowego reprezentanta Polski do kadry wprowadza sukcesywnie i rozmyślnie. Najpierw mocno zależało mu na tym, by ten polski paszport dostał już w listopadzie. Chodziło, by Cash do kadry wchodził w spokojniejszym czasie, w momencie gdy biało-czerwoni byli o krok od zapewnienia sobie baraży o MŚ, a nie w gorącym czasie samych baraży, gdzie na błędy i nieporozumienia już nie będzie czasu. Cash brał udział w treningach i odprawach Sousa wyjaśniał mu pomysł na grę i nakreślał zadania. Cash mógł najpierw przez godzinę przyglądać się, jak na prawej stronie spisywali się Kamil Jóźwiak i Bartosz Bereszyński, a potem sam wkroczył do akcji.

Zobacz wideo To może być nowa gwiazda reprezentacji Polski. "Euforia wśród kibiców"

Skrzydlata Polska

Warto podkreślić, że w meczu z Andorą boczne sektory boiska były w zamyśle Sousy bardzo aktywne, a pracujący na nich piłkarze mieli sporo roboty. Na prawej stronie przy szarżach Jóźwiaka, do akcji zawsze włączał się Bereszyński. Na lewej przy wypadach Przemysława Frankowskiego niemal zawsze była opcja dogrania czy asekuracja Rybusa. Oba duety naszych operujących na skrzydłach zawodników miały sporo pojedynków, wrzutek i dośrodkowań, choć bardziej konstruktywna była praca Frankowskiego i Rybusa.

Cash wszedł na boisko w 64. minucie za Frankowskiego. Wybiegł na nie, jeszcze nim wpuścił go sędzia techniczny, jakby gracz Aston Villi nie mógł doczekać się debiutu. Na placu gry szybko zaznaczył swą obecność. Już po 4 minutach posłał w pole karne mocne dośrodkowanie, do którego próbował skakać Krzysztof Piątek. Piłkę wyłapał jednak bramkarz gospodarzy. W kolejnej akcji Cash sam popędził prawą stroną, podciągnął piłkę niemal do linii końcowej, znów mocno dogrywał, ale i tym razem niezłą akcję zatrzymał bramkarz Andory.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Przy golu, którego Polska strzeliła po rzucie rożnym (dośrodkowanie Piotra Zielińskiego, trafienie Roberta Lewandowskiego) Cash jako jeden z pierwszych podbiegł do kapitana biało-czerwonych i cieszył się z gola. Lewandowski przy tej okazji przekazał mu kilka uwag. Cash zresztą podpytywał w trakcie gry, gdzie ma wchodzić jak dogrywać kolegom. Podobnych prób wrzutek lub płaskich dograń ze strony Casha były jeszcze dwie. Jednak nie docierały one do adresatów, bo zawsze akcje gasili gospodarze. Cash był jednak aktywny, zawsze wychodził kolegom na pozycje, dawał znak, że można mu dograć. Kończył mecz z dwudziestoma kontaktami z piłką, celnością podań na poziomie 87 proc., jednym przechwytem, jednym wygranym pojedynkiem. Raz został sfaulowany i 3 razy piłkę stracił. Na pewno zaostrzył konkurencję na prawej stronie. 

Ta droga Casha do Andory trwała kilkanaście miesięcy. To wtedy zawodnik Aston Villi pierwszy raz podjął działania, by otrzymać polski paszport. Ponieważ jego mama jest Polką, formalnie nie było przeszkód, by dokument otrzymać. Procedurę znacznie przyspieszyło zaangażowanie PZPN-u i chęć włączenia Casha do reprezentacji przez Paulo Sousę. Selekcjoner spotkał się zawodnikiem w Londynie, przyznał, że jest nim zainteresowany, wyjaśnił czego będzie wymagał. Cash już wtedy kipiał optymizmem. - Czuć, że jest podekscytowany tym powołaniem i bardzo pozytywnie nastawiony. Niemal codziennie dzwoni, pyta o różne rzeczy i jest ze mną w kontakcie - mówił nam Jakub Kwiatkowski, który w operacji "Cash Polakiem" miał ważny udział i był z zawodnikiem niemal w codziennym kontakcie przed listopadowym zgrupowaniem.

Zauroczył kolegów

To zgrupowanie dla Casha jest ważne, bo to na nim obrońca pierwszy raz spotkał się z nowymi kolegami. Gdy wypytywaliśmy o relację Casha z drużyną nie usłyszeliśmy ani jednego złego zdania. Otwarty, kontaktowy, wiecznie uśmiechnięty. Większość reprezentantów Polski i cały sztab trenerski mówi po angielsku, więc jego adaptacja przebiega bardzo sprawnie. "Porozmawiał już chyba z każdym" - słyszymy. Podobnie z odprawami taktycznymi - Paulo Sousa prowadzi je po angielsku, więc Cash wie, co ma robić na boisku. Na treningach prezentował się dobrze - zgodnie z przewidywaniami. Wszyscy wiedzieli, z jakiej ligi przyjeżdża i jak się w niej prezentuje. Nie potrzebował wielu treningów, by potwierdzić wysokie umiejętności.

- Jesteśmy drużyną nie tylko dobrych piłkarzy, ale też bardzo fajnych osób, które dobrze przyjęły nowego kolegę. On na pewno z każdym dniem czuje się tu coraz lepiej. Z pewnością będzie wartością dodaną na boisku, bo o to też tu wszystkim chodzi - przyznawał Kamil Glik na konferencji.

O zaangażowaniu Casha sporo może powiedzieć sposób, w jaki rozmawiał z Michałem i Miłoszem Żukami, nastolatkami grającymi na co dzień w akademiach Barcelony i Girony. Padał rzęsisty deszcz, piłkarze mieli za sobą wymagający trening, więc większość z nich ograniczyła się tylko do zrobienia z chłopcami, którzy dostali od PZPN zaproszenie na jeden dzień zgrupowania, wspólnego zdjęcia. Cash był wyjątkiem. Wypytywał ich o sprawy piłkarskie, szkołę, ulubione przedmioty i rodzinną historię. Sprawiał wrażenie żywo zainteresowanego tematem. - Z nim i selekcjonerem Sousą rozmawiało się najlepiej - twierdzi Miłosz Żuk. - To Cash inicjował rozmowę, zagadywał i podrzucał kolejne tematy, chociaż był cały przemoczony. Nie sposób tego nie docenić - potwierdził w rozmowie ze Sport.pl Mariusz Żuk.

Cash na tym zgrupowaniu działa w trybie "za dwóch" jakby każdemu chciał się odwdzięczyć i odpłacić za to, że dostał możliwość gry w nowej drużynie. Do tej pory było to widać głównie na korytarzach i obiektach treningowych. Teraz, choć tylko przez niecałe pół godziny, dobre chęci zwracały też uwagę podczas starcia z Andorą. Raczej pewne jest, że więcej czasu Cash dostanie z Węgrami, kiedy na wypełnionym kibicami w komplecie Stadionie Narodowym i ośmioma osobami ze swej rodziny zapewne zadebiutuje w wyjściowym składzie Polski. Po ostatnim gwizdku Casha widzieliśmy w typowej dla siebie sytuacji, szeroko uśmiechniętego i dziękującemu za mecz również uśmiechniętemu Lewandowskiemu. 

- To spełnienie moich marzeń. Cieszę się wygraną. Jak gram daję z siebie 100 procent - skwitował krótko w rozmowie z TVP.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.