Paulo Sousa po nieudanych mistrzostwach Europy wrócił do Portugalii i - jak mówił w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" - wciąż przeżywał niepowodzenie, raz jeszcze analizował swoje decyzje podjęte podczas przygotowań do turnieju i w czasie samych mistrzostw, ale nie myślał o rezygnacji z bycia selekcjonerem. Z informacji Sport.pl wynika, że Sousa w tym czasie rozglądał się jednak za nową pracą. Jego agenci mieli proponować go kilku włoskim klubom na stanowisko trenera. Chodzi o Spezię, Sampdorię i Fiorentinę. Najpoważniej nad zatrudnieniem Sousy zastanawiała się Spezia, ale ostatecznie postawiła na niedoświadczonego Thiago Mottę.
Sytuacja Paulo Sousy od początku była jasna: Zbigniew Boniek zapewniał, że nie zwolni go nawet w przypadku słabego wyniku na Euro, a o jego przyszłości zdecyduje nowy prezes PZPN. Wybory już w środę - 18 sierpnia. Portugalczyk zawsze czuł się "człowiekiem Bońka" i przewidywał, że po wyborach może zostać zwolniony, dlatego już w czerwcu jego agenci szukali mu nowej pracy. Po odpadnięciu Polski z Euro - bardzo intensywnie. Sousie zależało przede wszystkim na powrocie do Włoch, ponieważ uważał, że jego pozycja jest tam najsilniejsza, a Serie A jest najlepszą dla niego ligą. Portugalczyk grał dla Juventusu, Interu i Parmy, a w latach 2015-2017 był trenerem Fiorentiny.
Wiele włoskich klubów zmieniło latem trenerów, a jeden ruch często wymuszał kolejne. Agenci Sousy byli czujni. Tam, gdzie szykowała się zmiana trenera, wysyłali jego CV. Gdy Fiorentina po niecałym miesiącu rozstała się z Gennaro Gattuso, bo nie mogła porozumieć się z nim w sprawie transferów i zaczęła nerwowo szukać nowego trenera, dostała CV Sousy. Wolała jednak Vincenzo Italiano ze Spezii Calcio. Wtedy nowego trenera zaczęła szukać sama Spezia. I to jej władze najdłużej zastanawiały się nad Sousą. Agenci Portugalczyka proponowali go też Sampdorii, z którą po zakończeniu sezonu pożegnał się Claudio Ranieri.
Słyszymy, że Portugalczykowi zależało na powrocie do codziennej pracy w klubie, a poza tym czuł, że jego posada w reprezentacji Polski po wyborach będzie niepewna. Wydaje się, że miał rację, bo - jak informowały Meczyki.pl - prawdopodobnie niedługo przestanie być selekcjonerem. - Trzy miesiące i będzie zmieniony. To maks, który ma - powiedział Tomasz Włodarczyk w programie "Stan Futbolu". Sousa raczej nie będzie zaskoczony takim obrotem spraw. - Nawet gdybyśmy dotarli do ćwierćfinału, półfinału albo finału, w głowie zawsze będę miał znak zapytania, bo do reprezentacji Polski trafiłem dzięki prezesowi Zbigniewowi Bońkowi. Od początku, od jego pierwszego telefonu, było jasne, że niedługo po Euro 2020 w Polskim Związku Piłki Nożnej odbędą się wybory, więc niezależnie od wyniku - rozczarowującego albo zachwycającego - moja przyszłość będzie niewiadomą - mówił w "Przeglądzie Sportowym".
Być może Sousa tylko sprawdzał, jaka jest jego pozycja na trenerskim rynku po słabym występie Polaków na Euro i dlatego jego agenci proponowali go różnym klubom. Ale bardziej prawdopodobne wydaje się to, że Portugalczyk rzeczywiście rozglądał się za nową pracą i był gotowy zrezygnować z prowadzenia reprezentacji Polski na rzecz jednego z włoskich klubów. Nic z tego nie wyszło, dlatego teraz przed Sousą trzy mecze eliminacji mistrzostw świata. We wrześniu reprezentacja Polski zagra z San Marino, Albanią i Anglią.