- Wygraliśmy 3:2 i jestem szczęśliwy, ale to był dla nas trudny mecz - zaczął Janne Andersson pomeczową konferencję prasową i później jeszcze kilka razy powtarzał, że Polska to bardzo dobra drużyna. - Mająca światowej klasy napastnika, który zasłużył w minionym sezonie na Złotą Piłkę, co zresztą potwierdził też w środę w Petersburgu, gdzie zagrał bardzo dobry mecz - dodawał selekcjoner Szwedów.
Ten napastnik, którego chwalił Andersson, to oczywiście Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski strzelił w środę dwa gole (w 61. i 84. minucie), ale Szwedzi strzelili trzy. Prowadzili już od 2. minuty i nie oddali tego prowadzenia do końca. Polska tylko goniła wynik. Bezskutecznie, dlatego żegna się z Euro 2020 już po trzech meczach fazy grupowej. Jako ostatnia drużyna grupy E, w której zdobyła jeden punkt (1:1 z Hiszpanią).
- Wygraliśmy trzy lata temu grupę na mistrzostwach świata, wygraliśmy teraz na mistrzostwach Europy. To fantastyczne uczucie - dodawał selekcjoner reprezentacji Szwecji po meczu z Polską. Ale też miał uwagi do swoich piłkarzy: - Najwięcej za drugą połowę, bo choć w całym meczu broniliśmy dość dobrze, to przerwie były momenty, kiedy cofnęliśmy się za głęboko. No, ale cóż. To też jest dla nas nauka. Gramy dalej i to jest najważniejsze.
- A jaki jest teraz nasz cel? Wygrać następny mecz, a potem następny - przyznał Andersson, który dodał, że nie zamierza w jakichś szczególny sposób świętować zwycięstwa z Polską. - Może w samolocie wypiję małe piwo - uśmiechnął się.