Koszmar i pożoga w defensywie to znak rozpoznawczy kadry w tym roku. Słowacja już wie, jak nas pokonać

To nie mecz z Hiszpanią będzie meczem o wszystko, a spotkanie ze Słowacją. To od niego zależy przyszłość turnieju. W przypadku porażki budowana od tygodni atmosfera siądzie od razu, piłkarze stracą zaufanie do Sousy, a kibice odwrócą się od kadry. Niepokojów w polskiej kadrze nie brakuje, a znaków pytania z każdym dniem jest coraz więcej.

Na kilkadziesiąt godzin przed meczem reprezentacja Polski ma przewagę nad rywalem. Słowaccy analitycy mogą choćby i rwać włosy z głowy, ale nie uda im się wytypować składu Polaków i dokładnego planu Paulo Sousy. Nie cieszmy się jednak za wcześnie. Nie mamy bowiem pewności, że plan opanują biało-czerwoni.

Zobacz wideo Robert Lewandowski miał mnóstwo pretensji do kolegi. Recenzował każdą jego akcję"

Kadra Portugalczyka zrobiła dotąd niewiele, by jej ufać. Musimy wierzyć, że z momentem rozpoczęcia Euro wszystko odmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W tej chwili więcej jest znaków zapytania i niepewności niż odpowiedzi. 

Jerzy Brzęczek był wierny jednemu schematowi. Kadra grała do bólu przewidywalnie - nie traciła wielu goli, więcej strzelała, ale gdy przychodziło do konfrontacji z europejskimi potęgami, to ze zdwojoną siłą uderzały wszystkie jej braki. Sousa to inny typ szkoleniowca. Obyty na Zachodzie, uczy Polaków nowoczesnej piłki. Od pierwszego treningu wprowadza mnóstwo zmian, ale czy zadziałają one na Euro? To zagadka, bo jego zespół ani razu nie wystąpił w najlepszym zestawieniu, a czerwcowe sparingi to poligon doświadczalny.

Mecz o wszystko zagramy już ze Słowacją. Kadra Sousy musi nauczyć się wygrywać

Jedno jest pewne - Paulo Sousa zerwał z polską mentalnością piłkarską, rozwinął styl gry biało-czerwonych tak, że dzisiaj kadra wymieniana jest przez ekspertów jako jeden z ciekawszych zespołów pod względem taktyki. I faktycznie: w obronie Polacy grają czwórką z tyłu, w ataku konstruują akcje grając trójką stoperów. Dalekimi przerzutami uruchamiamy skrzydłowych i często staramy się grać wysokim pressingiem i odbierać piłkę pod bramką rywali. W ten sposób udało się zdobyć sporo bramek (np. z Węgrami, Anglią czy Rosją).

Czy to jednak dobry czas na takie rewolucje? Czy zmian nie było zbyt dużo w zbyt krótkim czasie? Wszak Sousa na konferencjach prasowych przyznaje, że Polacy w czasie meczu zapominają o nowych planach i wracają do starych zwyczajów. Z Rosją po 20 minutach, z Islandią po 10. 

Pasjonaci taktyki widzą w polskiej kadrze pole do rozważań o pięknie ustawień i przesuwania, ale drużyna Sousy jak dotąd nie potrafi wygrywać, a to chyba jest najważniejsze. Zwycięstwa nie zdołały się zakorzenić w DNA zespołu, a poniedziałkowy mecz ze Słowacją trzeba wygrać, jeśli chcemy wyjść z grupy. Nieważne w jakim stylu. To nie mecz z Hiszpanią będzie meczem o wszystko, a właśnie spotkanie ze Słowacją.

To od niego zależy przyszłość na turnieju. W przypadku porażki budowana od tygodni atmosfera siądzie od razu, piłkarze stracą zaufanie do Paulo Sousy, a kibice odwrócą się od reprezentacji. Dokładnie tak jak na mundialu w Rosji i innych imprezach w XXI wieku, oprócz Euro 2016. W przypadku remisu sytuacja mocno się skomplikuje, bo kadra będzie musiała wygrać ze Szwedami. Trenerzy mogą zrobić wszystko dla budowania atmosfery, ale de facto budują ją tylko zwycięstwa. Każda wygrana daje motywacyjnego kopa i nakręca do pracy, a w 2021 r. Polska zagrała pięć meczów i wygrała tylko raz. Z półamatorami z Andory. I nie bez problemów, wygraną zapewnił Robert Lewandowski. Przypłacił to zresztą dość poważną kontuzją. 

Pożoga w defensywie. Słowacja tylko na to czeka

Tymczasem przed Słowacją jest jeszcze więcej znaków zapytania. Wiemy, że drużyna Sousy będzie miała przygotowanych kilka planów taktycznych na mecz. Wiemy, że to ona przejmie inicjatywę w tym spotkaniu i przez większość meczu będzie grała atakiem pozycyjnym. Tylko że wiemy też, jak zagra Słowacja i to nas może mocno niepokoić. Dlaczego?

Słowacja słynie z szybkich kontrataków wyprowadzanych skrzydłami, a my obecnie tam mamy najwięcej problemów i po akcjach skrzydłami tracimy najwięcej bramek.  Niewiele wskazuje na to, że od pierwszej minuty zagra Maciej Rybus, który dopiero niedawno wrócił do treningów. Raczej na lewej stronie defensywy zobaczymy Tymoteusza Puchacza, który w Lechu i kadrze pokazał, że w ofensywie jest świetny, ale w grze do tytułu robi dużo błędów. I kto wie, czy Sousa nie zostanie zmuszony do wyboru opcji numer trzy, bo kontuzjowany jest też Arkadiusz Reca. 

Za kadencji Sousy skandaliczną wręcz liczbę goli Polacy tracą właśnie po dośrodkowaniach z bocznych rejonów boiska (6 na 8 straconych w 2021 r.). W tym trzy po stałych fragmentach gry. Brzmi jak poważne kłopoty i woda na młyn dla Słowacji, która może większość meczu bronić, ale jej celem na ten mecz będzie wyprowadzenie kilku kontrataków i doprowadzenie do kilku stałych fragmentów gry. Sukces na Euro 2016 zawdzięczamy defensywie, która była monolitem. Jeśli jednak teraz nie będzie na tyle szczelna, to poważnym zarzutem w kierunku Sousy będzie to, że nie postarał się przynajmniej o zgranie tej formacji. Bo ta w każdym meczu za jego kadencji była skonstruowana w inny sposób.

Sytuacja zdrowotna, jak byśmy byli już po kilku meczach Euro

Kamil Glik, Mateusz Klich, Bartosz Bereszyński, Jan Bednarek, Grzegorz Krychowiak, Dawid Kownacki - to lista zawodników, która tylko w ostatnich dniach na coś narzekała. A przecież kontuzji w naszej kadrze było w ostatnim czasie zdecydowanie więcej. Nie mówiąc o tym, że nasza ofensywna straciła dwóch z trzech najlepszych napastników.

Informacje płynące z obozu kadry są optymistyczne, ale widać, że sytuacja nie jest idealna. Zapewne do końca będzie trwała walka o występ Jana Bednarka, który nadal nie trenuje. Najlepszym przykładem jest tu sprawa z Arkadiuszem Milikiem, o którym od początku zgrupowania mówiło się, że "za kilka dni wróci do treningów". Po informacji o tym, że na Euro w końcu nie pojedzie, nawet rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski przyznał, że informacje o kontuzji były nieco wybielane, by chronić zawodnika i nie budzić niepokoju.

Ciekawić może tylko to, jak nasza sytuacja kadrowa będzie wyglądała po dwóch grupowych meczach zagranych na 100 procent zaangażowania. Oby nie tak, jak Turcji na Euro 2008, gdy żartowano nawet, że w polu, wobec mnóstwa kontuzji, wystąpić będzie musiał trzeci bramkarz.

Krychowiak będzie symbolem jakości przygotowania fizycznego

Kluczem na Euro jak zawsze będzie przygotowanie fizyczne i tu również można się mocno niepokoić. Bo o ile jeszcze w meczu z Rosją Polacy wyglądali świeżo, tak w meczu z Islandią byli wolniejsi - i w myśleniu, i zagraniach. Byli spóźnieni, dali się łapać rywalom, w najlepszym przypadku byli faulowani.

Zastanawiająca była dyspozycja Grzegorza Krychowiaka, bo jeśli ten piłkarz czuje świeżość i jest dobrze przygotowany, to gra o kilkadziesiąt procent lepiej. W meczu z Rosją był prawdziwym liderem środka pola. Grał tak, jak każdy od niego oczekiwał, ale już w meczu z Islandią był spóźniony, za wolny. Nie dowodził i nie przyśpieszał jej tak, jak potrafi. Niemal pewne jest też to, że Krychowiak znowu stanie się probierzem jakości przygotowania fizycznego Polski do Euro. Bo jeśli ten piłkarz będzie miał dynamikę i siłę, to będzie oznaczało, że jest dobrze. Jeśli zaś będzie wyglądał tak jak we wtorek z Islandią, to jasne stanie się, że zostały popełnione błędy.  

Z meczu z Islandią nie można jednak wyciągać wniosków w kwestii przygotowania fizycznego. Należy pamiętać, że może jest to specjalny zabieg i faktycznie świeżość przyjdzie na pierwszy mecz turnieju, a nie na ostatni sparing. Najlepszym przykładem są tu sparingi z Litwą przed Euro 2016 i mundialem w 2018 r. W 2016 r. kadra wyglądała fizycznie źle i zremisowała 0:0, ale na Euro udało jej się dojść do formy fizycznej. Dwa lata później wygrała przed turniejem 4:0, a za kilka dni na turnieju w Rosji nie miała już sił biegać. Niepokoić się jednak można, bo w XXI wieku tylko raz udało nam się odpowiednio przygotować do ta dużej imprezy.

Jak powinien wyglądać skład?

Na kilkadziesiąt godzin przed meczem Polski ze Słowacją zastawiam się, jak powinien wyglądać skład. Rozwiązań jest kilka. Paulo Sousa zastosował tak dużą rotację w składzie, że najlepszym podsumowaniem jego pięciu meczów jest ta grafika.

Pewniaków go gry w przypadku braku kontuzji jest kilku. Są nimi: Szczęsny, Bereszyński, Glik, Bednarek. Krychowiak, Klich, Zieliński i Lewandowski. Kluczowym pytaniem wydaje się jednak to, czy Paulo Sousa tuż przed Euro zrezygnuje z tego, co wypracowywał przez pięć meczów, czyli gry dwójką napastników z przodu. A jeśli nie, to czy obok Lewandowskiego zagra Świerczok, czy Świderski. A może Portugalczyk postawi na większą kontrolę w środku pola i obok Krychowiaka zagra Moder, a przed nimi Klich i Zieliński, którzy w takim duecie mogliby wypaść bardzo korzystnie. 

Jeszcze większym znakiem zapytania jest prawe skrzydło, bo w ostatnim meczach kadry najczęściej asystującym i strzelającym piłkarzem jest Kamil Jóźwiak, tylko że patrząc na jego historię u Sousy to Portugalczyk widzi w nim jokera, pierwszego wchodzącego z ławki. W obu sparingach w pierwszym składzie wychodził Przemysław Frankowski. A może Sousa kolejny raz wszystkich zaskoczy i postawi na rosnącego z każdym dniem i meczem Kacpra Kozłowskiego, który w końcówce spotkania z Islandią zrobił prawdziwe show?

Jeśli miałbym się obecnie pokusić o najlepszy skład biało-czerwonych, biorąc pod uwagę względy zdrowotne, formę i dotychczasową strategię Sousy, wyglądałby on następująco.

Szczęszny - Bereszyński, Glik, Bednarek (Dawidowicz*) - Jóźwiak, Puchacz - Krychowiak, Moder - Zieliński, Klich - Lewandowski, 

*na otwartym treningu w Gdańsku to Dawidowicz pełnił rolę lewego stopera i jemu Sousa poświęcał dużo uwagi. W meczu z Islandią popełniał bardzo dużo błędów, szczególnie przy wyprowadzaniu piłki. Może to również oznaczać, że to on jest szykowany na następcę Bednarka w składzie. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.