Jak ważnym piłkarzem w naszej Ekstraklasie jest Świerczok, dobrze wiedzą w Gliwicach. 28-latek był w zakończonym niedawno sezonie autorem 40 proc. goli Piasta, najlepszym polskim strzelcem w Ekstraklasie (15 goli, w 23 meczach), snajperem, który wykorzystywał niemal każdą sytuację. Tyle że choć wtorkowy rywal biało-czerwonych to przeciętna europejska drużyna, Świerczokowi w Poznaniu z Islandią grało się ciężko, a czasem powstawało wrażenie, że na boisku nie ma go wcale.
(Nie)utrzymanie się przy piłce
Obecność Świerczoka na boisku pierwszy raz w meczu można było zauważyć w 6 minucie. Wtedy nasz reprezentant dostał piłkę od Tomasza Kędziory, ale z tej akcji niewiele wyszło. Kędziora i Świerczok chwilę później znów byli na ustach kibiców, ale w gorszym kontekście. Obaj nie popisali się przy rzucie rożnym, po którym Islandia zdobyła pierwszą bramkę. Polacy bardziej przeszkadzali sobie przy Gunnarssonie, który sprytnie zgrał piłkę przed naszą bramkę do Gudmundssona i tak Polska musiała odrabiać straty.
Świerczok w pierwszej połowie nie był zawodnikiem widocznym, a jeśli już to czasem nico irytował. Po pierwsze miał problemy z utrzymaniem się przy piłce, gdy kilka razy dostał ją na 30 metrze. Po drugie wymieniał się z Lewandowskim zadaniami, ale nie dawało to biało-czerwonym wielu korzyści. Przynajmniej z jego strony. Porównując z Lewandowskim, który w naszej pierwszej bramkowej sytuacji, na środku boiska oszukał trzech rywali, tak że czwarty musiał go faulować, Świerczok gdy cofał się w głąb boiska, rzadko dostawał od partnerów piłkę. Był raczej typową dziewiątką, czekającą pod bramką rywala na swoje okazje, ale i tam nie miał wiele pracy.
Boiskowa bierność
Gdy na murawie leżał Kamil Glik, Sousa przywołał Świerczoka i przekazywał mu wytyczne. Chciał, by napastnik lepiej szukał przestrzeni między zawodnikami rywali, mądrzej się ustawiał, co ograniczyłoby jego bierność. Te uwagi niewiele jednak dały. W pierwszej połowie Świerczok odznaczył się jeszcze tym, że faulował przeciwnika w prostej sytuacji na 40 metrze od naszej bramki. W pierwszej połowie, choć strzały na bramkę rywali oddawali Krychowiak, Moder, czy Zieliński, który po jednym uderzeniu strzelił nawet gola. Zieliński w pierwszej połowie oddał na bramkę rywali więcej strzałów niż Świerczok i Lewandowski razem wzięci. Tyle że Lewandowski, wypracował kadrze gola i odciągał rywali na skrzydła, do tego dośrodkowywał, dobrze podawał. Świerczok był niewidoczny.
Swój pierwszy strzał w meczu oddał w 56. minucie. Z kilkunastu metrów strzelił jednak blisko bramkarza. Minutę później tak źle przyjął szybującą do niego przez kilkadziesiąt metrów piłkę, że ta odskoczyła na 5 metrów i praktycznie wróciła na połowę Polaków. W 58. minucie Sousa zdecydował się na zmianę. Za Świerczoka wszedł Kamil Jóźwiak. Ofensywna gra Polaków nieco się ożywiła. Warto też podkreślić, że w 81. minucie, gdy Lewandowskiego zastąpił Karol Świderski, potrzebował kilku minut, by oddać pierwszy strzał na bramkę gości (ze spalonego), a gola po dobrym przyjęciu strzelił kilka minut później.
Polska ostatecznie zremisowała z Islandią 2:2, grając w jednym z mocniejszych ustawień. O ile tracenie goli w każdym meczu następuje z podobną łatwością, o tyle ich zdobywanie sprawie wrażenie zadania coraz trudniejszego. Kto pojawi się zatem obok Lewandowskiego podczas inauguracyjnego meczu Polaków na Euro 2020? Paulo Sousa po wtorkowym meczu wcale nie musi mieć w tej kwestii większej jasności.