Polacy świetnie rozpoczęli mecz z Rosją we Wrocławiu. Prowadzili 1:0 od trzeciej minuty po golu Jakuba Świerczoka. To za sprawą świetnej akcji, której dwoma kluczowymi momentami były podania Mateusza Klicha i Przemysława Frankowskiego.
Cała akcja, po której bramce miała przede wszystkim dwa kluczowe momenty - podania, które doprowadziły piłkę do Świerczoka. Najpierw po odzyskaniu jej przez Świderskiego, długie podanie w pole karne posłał Mateusz Klich. Piłkarz Leeds wypatrzył będącego na równi z obrońcami Przemysława Frankowskiego, który wypuścił sobie piłkę w polu karnym, zdążył jeszcze do niej dopaść i podać do będącego na wolnej pozycji Świerczoka. Niestety, nie był to jedyny gol tego spotkania. W 21. minucie Rosjanie wyrównali po bramce Karawajewa i mecz zakończył się przy wyniku 1:1.
- Troszkę trzeba było czekać na tego gola, ale najważniejsze, że padła ta pierwsza bramka. Mam nadzieję, że teraz worek z nimi się rozwiąże - powiedział Jakub Świerczok dla TVP Sport po spotkaniu. Poza bramką napastnik miał jeszcze strzał w poprzeczkę i żałował, że nie udało mu się go zmieścić w bramce. - Szkoda tej poprzeczki, momentami dobrze to wyglądało. Teraz skupiamy się na treningach i żeby jeszcze lepiej ta gra wyglądała - dodał.
Świerczok został także zapytany o to, czy był zadowolony z liczby stworzonych okazji w ataku. - Nie było tak dużo tych klarownych sytuacji. Pierwszy raz graliśmy ze sobą, mamy nadzieję rozwijać to zgranie w kolejnych spotkaniach - ocenił. Zaczepiony o to, co powiedział mu Paulo Sousa w trakcie meczu na początku nie chciał o tym mówić. - Nie mogę zdradzić - skwitował, ale później dodał: Że mam przesuwać i zamykać środek.
Dla Świerczoka mecz z Rosją był pierwszym dla reprezentacji od trzech lat. - W pierwszych meczach, na które byłem powoływany nie czułem się tak dobrze. Teraz byłem sobą i oby z meczu na mecz to wyglądało coraz lepiej. Szansa zyskana przez kontuzje innych? Nie myślę o tym, skupiam się na swojej robocie i tyle - zakończył piłkarz.