Bilbao wściekłe po decyzji UEFA! Żądają odszkodowania po odebraniu Euro 2020

W piątek UEFA zadecydowała, że mecze Euro 2020, które miały zostać rozegrane na Estadio San Mames w Bilbao, zostaną przeniesione do Sewilli. Decyzja ta wywołała skrajne niezadowolenie w Kraju Basków. - Ta decyzja ma charakter polityczny - grzmiał prezydent Kraju Basków, Inigo Urkullu. Baskowie będą domagali się od UEFA zwrotu zainwestowanej kwoty 1,5 miliona euro oraz dodatkowej rekompensaty za odebranie mistrzostw.

Nie Bilbao, a Sewilla będzie ostatecznie hiszpańskim miastem-gospodarzem Euro 2020. W piątek taką decyzję podjęła UEFA, w porozumieniu z hiszpańską federacją piłkarską RFEF. Wszystko za sprawą faktu, iż Baskowie nie chcieli zapewnić 25-procentowego zapełnienia trybun San Mames w trakcie mistrzostw. W związku z tym mecze reprezentacji Hiszpanii na Euro, w tym spotkanie z Polską, zostały przeniesione na Estadio La Cartuja w Sewilli. 

Zobacz wideo Sewilla - Tu Polacy zagrają mecz z Hiszpanią

"Potraktowano nas niepoważnie"

- UEFA próbowała to wszystko rozwiązać, unikając sporów i procesów sądowych. Czyniła kolejne obietnice, przez co nie przestawaliśmy pracować. Zobaczymy, co z tego wyniknie - mówiła Amaia Arregi, pełniąca obowiązki burmistrza Bilbao.

Baskowie zamierzają się domagać od europejskiej federacji zwrotu zainwestowanego 1,5 miliona euro, a także dodatkowej rekompensaty. Niewykluczone, że będzie nią przyznanie organizacji finału Ligi Europy w 2024 roku, o co zamierza zabiegać Bilbao. 

- Przez wiele miesięcy nasza postawa była poważna, przejrzysta i odpowiedzialna. Ta decyzja to nonsens. Sposób, w jaki potraktowane zostało Bilbao przez UEFA, jest nie do przyjęcia. Nakaz zapewnienia obecności kibiców na meczach za wszelką cenę, bez oceny aktualnej sytuacji epidemicznej, nie jest czymś poważnym. Mówiono o tym, że mecze mogą odbyć się w innym miejscu (w Sewilli), a nikt nie rozmawiał o tym z nami. Mimo to dalej pracowaliśmy, inwestowaliśmy pieniądze i angażowaliśmy ludzi, gdyż chcieliśmy się zachowywać poważnie. To naprawdę wstyd, jak nas potraktowano - grzmiała Arregi. 

"To decyzja polityczna"

W podobnym tonie wypowiadał się Inigo Urkullu, prezydent Kraju Basków. - To decyzja, która ma charakter polityczny. Jesteśmy zawiedzeni. Mieliśmy umowę, jako prezydent Kraju Basków czyniłem odpowiednie zapewnienia przed UEFA i hiszpańską federacją. Nie rozumiemy, co skłoniło UEFA, przy wsparciu hiszpańskiej federacji, do podjęcia takiej decyzji - ubolewał. 

Jeszcze ostrzejszych słów użył rzecznik rządu Kraju Basków, Bingen Zupiria. - Chciano szantażować Bilbao i Kraj Basków. Chęć narzucenia obecności kibiców, niezależnie od stanu epidemicznego, jest szantażem. Odpowiedzialność wymagała od nas ustalenia szans na obecność publiczności na meczach Euro i przedstawiliśmy UEFA swoje stanowisko. Chcieliśmy, aby Bilbao było jednym z organizatorów mistrzostw. Spełniliśmy wszystkie wymagania kontraktowe, a UEFA nas zaskoczyła wymogiem spoza jakichkolwiek umów i zerwała jednostronnie nasze ustalenia - mówił wzburzony Zupiria, przypominając, że w Hiszpanii od ponad roku kibice nie mają wstępu na zawody sportowe.

- Przez cały rok nie pozwolono na obecność kibiców na obiektach sportowych, ponieważ uznawano, że sytuacja epidemiczna nie jest odpowiednia. Do dzisiaj ich nie mamy, bo nie wiemy, jaka ta sytuacja będzie w najbliższej przyszłości - tłumaczył stanowisko Basków rzecznik rządu autonomii.

Po piątkowej decyzji UEFA na Estadio La Cartuja w Sewilli zostaną rozegrane trzy mecze Euro 2020: Hiszpania - Szwecja (14 czerwca), Hiszpania - Polska (19 czerwca) oraz Hiszpania - Słowacja (23 czerwca). Mecze Polaków ze Słowacją (14 czerwca) i Szwecją (23 czerwca) odbędą się z kolei w rosyjskim Sankt Petersburgu. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.