Straceńcza misja Paulo Sousy. Decyzja Zbigniewa Bońka przesądza już na starcie

Polska ma tylko cztery punkty po trzech meczach eliminacji mistrzostw świata 2022. Drużyna nie jest gotowa, a do Euro pozostały raptem dwa spotkania. O dzisiejszych problemach Paulo Sousy przesądził już na starcie prezes PZPN Zbigniew Boniek, zatrudniając go w takim, a nie innym momencie.

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Polska ma słabszych piłkarzy od Anglii. W dodatku na Wembley zagraliśmy bez Roberta Lewandowskiego, naszego najlepszego zawodnika. Jeśli brakuje ci jakości to musisz mieć sposób, by ograć mocniejszego rywala. Musisz zagrać np. jak Macedonia Północna, która w czwartek pokonała na wyjeździe Niemcy 2:1. 

Zobacz wideo Kontuzja Lewandowskiego. Jak duży problem ma Bayern?

Poszukiwanie sposobu 

Jerzy Brzęczek został zwolniony m.in. dlatego, że nie potrafił znaleźć takiego sposobu. Reprezentacja za jego kadencji zawodziła w starciach z największymi. Przegrywaliśmy m.in. na wyjazdach z Włochami 0:2 i Holandią 0:1, prezentując w tych meczach bardzo prymitywny styl gry. Nasi piłkarze nie wiedzieli, jak mogą zagrozić bramce przeciwników, którzy dominowali nad nami. Wyglądało tak, jakby nawet nie wierzyli, że mogą przechytrzyć los i sprawić niespodziankę, ogrywając silniejszego. Paulo Sousa miał to zmienić. 

Tylko jak wypracować "sposób na Anglików" czy generalnie zbudować styl drużyny, gdy nie było na to czasu? Sousa został wybrany selekcjonerem pod koniec stycznia. Dopiero kilka dni temu pierwszy raz miał okazję poprowadzić trening biało-czerwonych. Jest za krótko trenerem polskiej kadry, by zdążył przekazać zawodnikom wszystkie pomysły, a ci potrafili je przenieść na boisko.

Widać to było w każdym z trzech pierwszych spotkań za kadencji Portugalczyka. W żadnym z nich selekcjoner nie trafił z podstawowym składem. Z Węgrami, Andorą i Anglią graliśmy lepiej po przerwie, gdy Sousa zdążył przekazać nowe wskazówki i dokonać zmian. Portugalczyk wciąż poznaje naszych piłkarzy. Ci zaś uczą się nowych ustawień, jakie zarządza na mecz. Potwierdziło się, że selekcjoner jest bardzo elastyczny pod względem systemu. Przechodzi z 3-5-2 na 5-3-2, 3-4-3 lub 4-3-3. Z czasem może to dać nam dużo korzyści, ale na razie nasi reprezentanci mają problemy z odnalezieniem się w danym ustawieniu. Sousa musiałby być cudotwórcą, by od razu odmienił całą drużynę.

Brzęczek nie zostawił samograja

Paulo Sousa, jak każdy selekcjoner, chce wprowadzać nowe rozwiązania. Nie ma w tym nic dziwnego. Zresztą czy Jerzy Brzęczek zostawił mu gotową drużynę, samograja? Wręcz przeciwnie. Reprezentacja wymaga zmian. To nie wina Sousy, że tych zmian musi dokonywać na żywym organizmie - już w czasie piekielnie ważnych spotkań eliminacyjnych do mistrzostw świata. Jego debiut przypadł na wyjazdowe starcie z Węgrami. Pewnie wolałby zamiast tego zagrać na początku pracy z kadrą towarzysko z Litwą czy Szkocją. Kalendarz tegorocznych występów Polaków jest jednak nieubłagany. 

Zbigniew Boniek o braku czasu

Ten kalendarz znał szef PZPN Zbigniew Boniek. Mimo to zdecydował się zwolnić Jerzego Brzęczka na dwa miesiące przed rozpoczęciem eliminacji do mundialu w Katarze. Dopiero na dwa miesiące. Już na starcie ograniczył tym szanse powodzenia misji Paulo Sousy. Misji, biorąc pod uwagę okoliczności, straceńczej.

Boniek na powitalnej konferencji Portugalczyka na pytanie, czy nie obawia się, że nowy trener będzie tłumaczył się w przypadku porażki, że miał mało czasu do eliminacji do mundialu i do Euro, odpowiedział: "Wątpię, by się tym zasłaniał. Ma zapisane cele w umowie - wyjście z grupy na Euro i awans do baraży eliminacji MŚ. Czy jest mało czasu? Niektórzy wcześniej mieli go jeszcze mniej.”

Niektórzy rzeczywiście mieli go mniej. Stefan Majewski debiutował pod koniec eliminacji do mundialu 2010, a Paweł Janas po dwóch meczach eliminacji do Euro 2004. Ale żaden z dotychczasowych selekcjonerów nie miał przed sobą roku, w którym odbędą się mistrzostwa Europy przeplatane eliminacjami do MŚ. To spore wyzwanie dla Sousy i dlatego argument czasu wraca jak bumerang. Jak samo zwolnienie Brzęczka było słusznym krokiem, tak jego moment spóźnionym. Od listopada i ostatniego meczu za kadencji Brzęczka z Holandią do końcówki stycznia zmieniło się tyle, że nowy selekcjoner miał jeszcze mniej dni na przygotowania.

Jasne, że Sousa przyjmował pracę od PZPN, będąc świadomym tych okoliczności. Mimo to nie potrafię winić go za to, że uzbierał tylko cztery na dziewięć możliwych do zdobycia punktów w pierwszych trzech meczach eliminacji MŚ. Można byłoby wymagać od niego więcej, gdyby np. zastąpił Brzęczka jesienią ubiegłego roku, poprowadził drużynę w kilku spotkaniach Ligi Narodów. Wtedy Sousa miałby więcej okazji do przetestowania nowych systemów gry i nowych piłkarzy, jak m.in. Michała Helika i Karola Świderskiego. 

Jak będzie na Euro?

Uzasadnione pretensje można mieć tylko do prezesa Zbigniewa Bońka. Z niezrozumiałych powodów zdecydował się zwolnić Jerzego Brzęczka w momencie, gdy prawdopodobnie było już na to za późno. Eliminacji oczywiście jeszcze nie przegraliśmy, wciąż możemy liczyć na grę w barażach o prawo startu na najbliższym mundialu. Jednak do Euro pozostały raptem dwa towarzyskie spotkania w czerwcu z Rosją i Islandią. 

Czy po tych dwóch meczach nasi reprezentanci zrozumieją wszystkie nowinki taktyczne, jakie wpaja im Paulo Sousa i będą potrafili je w pełni zrealizować na boisku? Istnieje spore ryzyko, że odpowiedź na to pytanie będzie negatywna. Minimalizowanie ryzyka - takie zadanie powinno przyświecać każdemu szefowi związku sportowego. W przypadku prezesa Bońka oznaczało to dokonanie zmiany na stanowisku selekcjonera w odpowiednim momencie. Nie na pięć spotkań przed Euro i dwa miesiące przed startem eliminacji MŚ. 

Trudno winić Sousę

Z pewnością Paulo Sousa miałby też łatwiej, gdyby Jerzy Brzęczek pomógł mu kilkoma decyzjami personalnymi. Gdyby poprzednik Portugalczyka odważył się powołać jesienią do kadry np. Michała Helika, Rafała Augustyniaka czy Karola Świderskiego. Wtedy ci wymienieni nie musieliby stawiać swoich pierwszych reprezentacyjnych kroków dopiero w trakcie eliminacji do mundialu. Dotyczy to szczególnie Helika, który ma duży potencjał, od miesięcy chwalony jest za występy w Championship, ale widać, że brakuje mu ogrania na poziomie drużyny narodowej. Stąd nerwowość, stąd niepotrzebny faul, po którym Anglicy objęli w czwartek prowadzenie, wykorzystując rzut karny.

Brzęczek nie dostrzegał niektórych piłkarzy. Sousa ich zauważył, ale jako że właściwie nie ma czasu, od razu wrzucono go na galopującego konia, to szanse, że z niego nie spadnie są od początku dość ograniczone. Kiedy Portugalczyk miał poukładać drużynę? Kiedy miał dotrzeć do piłkarzy, nauczyć ich większej odwagi w grze z największymi rywalami? Jego związek z naszą reprezentacją to nieustanna praca na wczoraj. Trudno mieć do niego o to pretensje, trudno się na niego złościć. To prezes PZPN, podejmując tak późno decyzję o zatrudnieniu Sousy, przesądził de facto o jego obecnych problemach w pracy z polską kadrą. 

Więcej o: