Lewandowski tylko popatrzył z politowaniem. W reprezentacji nadal cierpi

Robert Lewandowski cierpiał za Jerzego Brzęczka i na razie cierpi też za Paulo Sousy. W czwartek na Puskas Arenie w Budapeszcie oddał tylko jeden celny strzał. Jeden z dwóch, a pierwszy dopiero w 82. minucie, ale jakże ważny, bo dający Polsce remis z Węgrami (3:3).

- Jak zamierzam zatrzymać Roberta Lewandowskiego? To dobre pytanie, które zadaje mi również wiele osób na Węgrzech. Problem w tym, że w ostatnich dwóch-trzech latach nikt na świecie, żaden trener nie wymyślił sposobu jak go zatrzymać. On trafia w każdym meczu. Jeśli się nie mylę, w ostatnich 23 meczach w reprezentacji strzelił 22 gole. Jemu wystarczy pół szansy, nie jedna, pół, by zdobyć bramkę. Nie uważam się za najlepszego trenera na świecie, dlatego nie mogę powiedzieć, że mam sposób, by go powstrzymać. Mogę obiecać, że zrobimy co w naszej mocy - zapowiadał kilka dni przed meczem w TVP Sport Marco Rossi, selekcjoner reprezentacji Węgier.

Zobacz wideo Czy Zieliński może być liderem kadry? „On jedną akcją nie odmieni losów meczu”

Ale już dzień przed meczem mówił, że na tyle dobrze z pracy we Włoszech zna Paulo Sousę, że ten nie jest w stanie go niczym zaskoczyć. Selekcjoner reprezentacji Polski przed meczem tylko się uśmiechnął, kiedy reporter TVP Sport przekazał mu słowa Rossiego, ale potem zaczął się mecz i już mu nie było do śmiechu. Zresztą nie tylko jemu, bo nam też: przez całą pierwszą połowę i początek drugiej.

Sousa miał uwolnić potencjał Lewandowskiego

37 goli i osiem asyst w 40 meczach za czasów Adama Nawałki. Osiem goli i sześć asyst w 18 meczach za czasów Jerzego Brzęczka. To dorobek Lewandowskiego, który za czasów poprzedniego selekcjonera bywał sfrustrowany. W trakcie poprzednich eliminacji do Euro 2020 - po 0:0 z Austrią na PGE Narodowym - powiedział, że męczymy się sami ze sobą. A potem były kolejne mecze i kolejne słowa. I słynne już blisko dziewięć sekund ciszy po listopadowym meczu z Włochami w Lidze Narodów (0:2), po których Lewandowski publicznie nie tylko zakwestionował dobór taktyki, ale też jakość treningów.

- Często byłem osamotniony z przodu. Jak już dostawałem piłkę to zwykle daleko od bramki, co sprawiało, że trudno było mi dochodzić do sytuacji i wykreować jakąś okazję - mówił Lewandowski w poniedziałek, kiedy pojawił się na konferencji prasowej otwierającej zgrupowanie i gdzie dostał pytanie o to, czego mu najbardziej brakowało w reprezentacji Polski przez ostatnie dwa lata. Czyli za czasów Brzęczka. Zmiana selekcjonera i pojawienie się Sousy miało uwolnić jego potencjał. Pomóc w tym miała wysoko ustawiona linia obrony - pressing, agresywny doskok do piłki i dynamika, czego wymagał Sousa. A przynajmniej o tym mówił. Niemal w każdym wywiadzie, którego w ostatnich dniach udzielił polskim mediom.

To był Lewandowski, którego w kadrze dobrze znamy

W czwartek pomóc miał też Arkadiusz Milik, z którym Lewandowski w podstawowym składzie nie grał od dwóch lat. Ale no właśnie: miał, bo współpraca Lewandowskiego z Milikiem w pierwszej połowie w ogóle nie funkcjonowała. Zresztą w ogóle mało co funkcjonowało w grze naszej reprezentacji. Dość powiedzieć, że po kwadransie Lewandowski miał ledwie dwa kontakty z piłką. I już pierwszą nerwową reakcję za sobą, bo kiedy w 8. minucie Jan Bednarek kopnął piłkę z rzutu wolnego za linię końcową, stanął i popatrzył w jego kierunku z politowaniem. Polska już wtedy przegrywała 0:1 - od 6. minuty, kiedy Jakub Moder pod węgierskim polem karnym źle przyjął piłkę klatkę piersiową, a chwilę później Attila Fiola zagrał z własnej połowy prostopadłe podanie do Rolanda Sallaia, który wyprzedził Bednarka i pokonał Wojciecha Szczęsnego.

To był fragment meczu, kiedy Lewandowski był jeszcze centralnie ustawiony przed polem karnym Węgrów. Zresztą był nawet dwa metry od Modera, kiedy ten źle przyjął piłkę klatką piersiową wyrzuconą z autu przed stratą gola. Ale później zaczął się cofać - wracać po piłkę, czyli zaczął robić coś, czego robić nie chciał i czego miał nie robić. I coś, do czego w kadrze już przywyknął, bo robił to i jesienią w Lidze Narodów, i wcześniej równie często w eliminacjach do Euro 2020.

Lewandowski dalej się cofał, ale w końcu coś zaskoczyło

W drugiej połowie meczu z Węgrami też się cofał. To właśnie Lewandowski w 53. minucie został osaczony na własnej połowie przez dwóch rywali i choć wydawało się, że był faulowany, to sędzia faulu nie odgwizdał, a Lewandowski zaliczył stratę, a po chwili my straciliśmy drugiego gola (Adam Szalai). Pięć minut później Sousa zrobił potrójną zmianę. Wpuścił na boisko m.in. trzeciego napastnika - Krzysztofa Piątka (za Modera), który już w pierwszym kontakcie z piłką strzelił kontaktowego gola. Po dośrodkowaniu innego rezerwowego - Kamila Jóźwiaka (zmienił Sebastiana Szymańskiego), który po chwili sam dostał piłkę w polu karnym od Zielińskiego, a Zieliński od Lewandowskiego i doprowadził do wyrównania.

Lewandowski po golu Jóźwiaka dalej się cofał i szukał gry: schodził nie tylko do środka, ale też do prawej i do lewej strony (częściej do lewej). Wymowna była sytuacja z 68. minuty, kiedy Zieliński zagrał piłkę z własnej połowy do wybiegającego na wolne pole Arkadiusza Recy. Ten przebiegł z nią kilkanaście metrów i wrzucił w pole karne, gdzie byli Milik, Piątek, ale nie Lewandowski. On pierwszy strzał w tym meczu oddał dopiero w 82. minucie (jeden z dwóch, ten drugi był niecelny). Ale jakże ważny, bo to był gol na 3:3. Dający remis z Węgrami, którzy od 78. minuty znowu prowadzili z Polską po bramce Williego Orbana.

Przed meczem Lewandowski mówił, że w trzech marcowych meczach eliminacyjnych liczy na minimum sześć punktów. Że to będzie jego próg zadowolenia. Osiągnąć może być go teraz niezwykle trudno, bo po niedzielnym meczu z Andorą (stadion Legii, godz. 20.45) reprezentacja Polski poleci do Londynu, gdzie w środę zagra z Anglią (Wembley, 20.45), która w pierwszej kolejce rozbiła 5:0 San Marino.

Robert Lewandowski w meczu z Węgrami:

  • minuty gry: 95
  • bramki: 1
  • kontakty z piłką: 46
  • strzały (celne): 2 (1)
  • podania (celne): 27 (22)
  • Pojedynki (wygrane): 10 (6)
  • Straty: 14
  • dryblingi (udane): 3 (0)
  • faule: 0
  • faulowany: 5
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.