Szczęsny i Fabiański już wiedzą, kto będzie nr 1. Paulo Sousa wziął się ostro do pracy

Przez 4 tygodnie w roli selekcjonera polskiej kadry, w środku pandemii, Paulo Sousa zdążył nie tylko spotkać się z Lewandowskim, ale też odwiedzić Włochy. Ze sporą grupą graczy rozmawiał przez internet. Z większością grupowo, z niektórymi indywidualnie. Szczęsny i Fabiański mieli dowiedzieć się, na kogo postawił. Portugalczyk, który szybko zyskuje przychylność otoczenia, na początku marca zamieszka ze swym sztabem w Warszawie.

"Profesjonalny, konkretny, merytoryczny. Pozytywny" - słyszymy, gdy pytamy o nowego szkoleniowca reprezentacji Polski po niecałym miesiącu jego pracy w kadrze. Trudno te głosy łączyć tylko z sympatycznym uśmiechem i otwartością 50-latka. Bardziej z jego postawą, wizją pracy, warsztatem, sposobem i szybkością działania. A może zmiana wiąże się z tym, że do kadry przyszedł obcokrajowiec lub - co ważniejsze - Portugalczyk. Szkoleniowiec nie tyle po kilkumiesięcznych kursach trenerskich, ile kilkuletnim trenerskim uniwersytecie, na którym oprócz taktyki, analizy gry, wiedzy z zakresu biologii i psychologii, rozwija się też kompetencje interpersonalne, uczy wystąpień publicznych. Sam pakiet ukończonych uczelni specjalistycznych, certyfikatów i uroku osobistego trenera punktów w el. MŚ nie zapewni, ale przynajmniej na początku wnosi do kadry powiew świeżości. Niektórych napędza, innych motywuje, kolejnych zmusi to większego zaangażowania. Sytuacja jak na pierwszych randkach, na których wszyscy w najlepszych ubraniach meldują się przed czasem i starają miło zaskakiwać. Chociaż o pracy, którą przez te tygodnie wykonał Sousa, było raczej cicho, to za kulisami kadry działo i będzie dziać się sporo.

Szczęsny numerem jeden? 

Sousa publicznie pochwalił się tylko wizytą u Roberta Lewandowskiego, złożoną kapitanowi reprezentacji w ostatnim tygodniu stycznia. "To przyjemność i wielkie wyzwanie, gdy kapitan naszego zespołu jest najlepszym piłkarzem na świecie. Razem zawsze jesteśmy mocniejsi. Razem zawsze zajdziemy dalej. Razem zawsze będziemy ZESPOŁEM. Zróbmy to!" - napisał Sousa na Twitterze. Na konferencji mówił też o "ogniu w oczach" Lewandowskiego, a kilka dni później złożył mu gratulacje z powodu zdobycia kolejnego tytułu, tym razem klubowego mistrzostwa świata. Napisał wtedy: "Jesteś unikatowym zawodnikiem". 

To był sygnał, na kim Portugalczyk chce swą kadrę oprzeć, odpowiedź na zadanie postawione mu przez związek. Polska ma grać ofensywniej, z większym rozmachem, a dla Sousy ważne jest kreowanie mentalności zwycięzcy. Wokół zwycięzców i bohaterów łatwiej też budować drużynę. To dlatego kolejnym ważnym piłkarzem dla Sousy ma być Wojciech Szczęsny z Juventusu. Ten klub Portugalczyk dobrze zna. Grał w nim jako piłkarz, przeciwko niemu występował jako trener. Mistrza Włoch bardzo ceni. - Cała kultura Juve polega na zwyciężaniu. I właśnie to chcemy widzieć w reprezentacji Polski - mówił w rozmowie z "Łączy nas piłka". Zresztą głód triumfów Lewandowskiego przyrównywał właśnie do postawy Szczęsnego.

Jako selekcjoner Polski Sousa odwiedził dwa razy Włochy. Według naszych informacji ze Szczęsnym miał już rozmawiać. Jedną z ważniejszych rzeczy, które mu przekazał, była wizja pierwszego bramkarza kadry. Można się tylko domyślać, że dla człowieka, który w Romie wygrał rywalizację z Alissonem, a w Juve brawo z ławki bije mu Gianluigi Buffon, była to raczej pozytywna konwersacja. Oficjalnie na to, co z niej wynikło, trzeba będzie pewnie poczekać do marca. Wtedy Szczęsny może też cieszyć się z awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Przypomnijmy, że Jerzy Brzęczek stosował w kadrze rotację bramkarzy. Stawianie przez Brzęczka na Łukasza Fabiańskiego trudno było zrozumieć Szczęsnemu, notującemu dobre wyniki na kilku poziomach rozgrywkowych.

Sousa chciał też udać się na objazd po Anglii i zapewne m.in. porozmawiać w cztery oczy z Fabiańskim. Te plany pokrzyżowała pandemia koronawirusa i obowiązek 10-dniowej kwarantanny po wylądowaniu na Wyspach. Fabiański zapewne znalazł się na liście tych graczy, z którymi Sousa rozmawiał indywidualnie przez internet. Takich spotkań z zawodnikami według naszych informacji było kilka. Polscy piłkarze grający w Championship i Premier League (Fabiański, Bednarek, Grosicki, Klich, Jóźwiak, Bielik, Moder, Karbownik) byli zatem obserwowani zdalnie. Nie wszyscy na kadrę będą mogli przyjechać. Bielik niedawno zerwał więzadło krzyżowe. Czeka go co najmniej pół roku przerwy. Jak poinformował w "Sekcji Piłkarskiej" Dawid Szymczak, Sousa do Bielika zadzwonił dwie godziny po feralnym meczu, na którym zawodnik doznał urazu. Wspierał go i przypomniał, że za rok jest jeszcze większa impreza niż Euro. Sousa stawia na mocny kontakt z zawodnikami, choć pracę z kadrą zaczyna w trudnym dla świata czasie, ze spotkaniami wirtualnymi.

Podczas dwóch wizyt we Włoszech Sousie udało się za to na żywo zobaczyć kilka meczów. To właśnie z Serie A poprzedni selekcjoner kadry powołał na listopadowe zgrupowanie najwięcej piłkarzy (dziesięciu). Trudno zakładać, żeby podczas marcowych powołań od Sousy coś się w tej kwestii zmieniło. Te wizyty sztabu kadry w Italii miały być ważne też z punktu widzenia kooperacji asystentów Sousy z klubowymi trenerami Polaków. Portugalczyk chce mieć pełną wiedzę o zajęciach naszych piłkarzy, ich treningach, planach, obciążeniach. Niby to nic nowego, ale osobiste wizyty pomagają budować dobre relacje z klubowymi trenerami. Jak sam ujął to Portugalczyk, pomagają też "wypracować wspólny model pracy, tak by zawodnicy jak najlepiej służyli też reprezentacji".

Internetowe spotkania z zawodnikami i marcowa przeprowadzka do Warszawy 

Z tymi, którymi nie mógł spotkać się osobiście, Sousa urządził w ciągu ostatnich dwóch tygodni dwa duże grupowe spotkania internetowe. Sami zawodnicy nie chcą zdradzać, co dokładnie na nich usłyszeli, ale były to spotkania zapoznawcze. Takie, by na pierwszym zgrupowaniu nie tracić czasu na autoprezentację, określanie zasad i tłumaczeniu kilku innych rzeczy.

- Trener przekazuje graczom swoją filozofię, DNA. Opowiada jak będzie wyglądać praca - opisywał to w programie "Sekcja Piłkarska" sekretarz PZPN Maciej Sawicki.     

Szczegółów dotyczących wizji gry i składu nie było. Mają pojawić się bliżej meczów. Zresztą dla sztabu Sousy to będzie długie zgrupowanie. Formalnie zacznie się 22 marca, przynajmniej dla zawodników. Ci, którzy ostatni mecz w lidze grają przed niedzielą, być może pojawią się dzień lub dwa dni wcześniej. Manuel Cordeiro (II trener), Victor Manuel Sanchez Llado (asystent), Paulo Jorge Fernandes (trener bramkarzy), Antonio Jose Gomez i Lluis Sala, (przygotowanie fizyczne) oraz analityk Cosimo Cappagli spotkają się jednak z Paulem Sousą już w pierwszym tygodniu marca. Zamieszkają w hotelu w Warszawie. Cel tej przeprowadzki? Przygotowanie do zgrupowania i trzech marcowych meczów eliminacji mistrzostw świata. Sousa taką wizję wspólnej pracy przed tym pierwszym zgrupowaniem miał już w styczniu. Dla sztabu pewnie będzie też wtedy szansa, by na żywo zobaczyć kilka kolejek Ekstraklasy. Portugalczycy mają na oku paru graczy z polskiej ligi, ale do tej pory oglądają ich występy głównie przez internet. Swoją drogą Souza od połowy stycznia, co potwierdziło nam kilka osób, za pośrednictwem platformy internetowej rzeczywiście polską piłkę śledzi "wiernie".

Choć przed pierwszym marcowym meczem reprezentacji na zajęcia z drużyną nie będzie dużo czasu, to Portugalczycy mają zamiar wykorzystać go maksymalnie. Pierwszy trening chcą przeprowadzić już 22 marca, w poniedziałek. To oznacza, że przed starciem z Węgrami (25 marca) może uda się zorganizować co najmniej trzy jednostki treningowe. Po tym spotkaniu biało-czerwoni zagrają jeszcze z Andorą (28 marca na stadionie Legii w Warszawie) oraz 31 marca z Anglią na Wembley, o ile w dobie epidemii koronawirusa, w Londynie da się rozegrać ten mecz. Więcej o brytyjskich problemach, staraniach tamtejszych władz i polskim spotkaniu mówił w ostatniej "Sekcji Piłkarskiej" Maciej Sawicki.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA