W ostatniej serii gier fazy eliminacyjnej do przyszłorocznych mistrzostw Europy, chcąc myśleć o awansie, Polacy nie tylko musieli wygrać z Łotwą, ale i liczyć na korzystny dla nich wynik meczu innej grupy - w nim Duńczycy musieli pokonać Rumunów.
Biało-czerwoni ostatecznie odnieśli zwycięstwo (3:1), ale starcie Danii z Rumunią zakończyło się remisem, wynikiem satysfakcjonującym obie te drużyny (Dania zapewniła sobie awans już wcześniej, Rumunom wystarczył remis). I w tym właśnie rzecz. Od 80. minuty spotkanie Duńczyków przypominało niedzielny sparing. Nikt nie kwapił się do ataku. Ba! Oba zespoły nawet nie kryły się z tym, że czekają już tylko na ostatni gwizdek. W końcówce Rumuni, zupełnie pozostawieni przez rywali, przez kilka minut spokojnie wymieniali sobie podania na własnej połowie.
O takie podejście do obu drużyn pretensje na Twitterze miał m.in. Wojciech Kowalczyk. - Rumuni i Duńczycy oglądali i się nauczyli jak ustawiać mecz - napisał były reprezentant Polski.
Rywalom trudno się jednak dziwić. Rumuni nie zamierzali ryzykować i narażać się na kontrataki, o czym na konferencji prasowej mówił później selekcjoner Adrian Mutu, natomiast Duńczycy awans zapewnili sobie już wcześniej. Podobna sytuacja miała miejsce na przykład na mundialu w Rosji (2018) w meczu Polski z Japonią. Wtedy to zespół Adama Nawałki, prowadząc 1:0, w końcówce grał już na przeczekanie. Podobnie jak piłkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni, o których awansie przy prowadzeniu Kolumbii z Senegalem 1:0 decydowała klasyfikacja fair-play. - Stosowaliśmy niski pressing - tłumaczył wtedy w absurdalny sposób zachowanie swoich piłkarzy Adam Nawałka.
Mistrzostwa Europy do lat 21 odbędą się w Słowenii i na Węgrzech (faza grupowa w marcu, natomiast pucharowa w czerwcu). O tytuł najlepszej drużyny kontynentu powalczy 16 zespołów - na poprzednim turnieju grało ich 12.