Idzie w kadrze przesilenie i dziś nie sposób jeszcze przewidzieć, czym się skończy. Czy to tylko odreagowanie wstydliwego 0:2 z Włochami, trzeba się wyżalić, pokrzyczeć i postarać o dobry wynik z Holandią? Czy też nadchodzą zmiany? Nawet niekoniecznie zmiana trenera, ale zmiana formuły, w jakiej Jerzy Brzęczek działa. Spora grupa piłkarzy chciałaby, żeby ich głos bardziej ważył w dyskusjach o przygotowaniach do meczu.
Szefowie Jerzego Brzęczka chcieliby z kolei, żeby w sztabie mniej ważył głos psychologa Damiana Salwina, jednego z najbardziej zaufanych ludzi selekcjonera. To właśnie Damian Salwin, uważają przełożeni, utwierdza Jerzego Brzęczka w bezkompromisowości, która bywa męcząca.
0:2 z Włochami to był potężny cios w dumę tej grupy piłkarzy. Poza bramkarzem nikogo się po tym meczu nie dało pochwalić, Polska grała bojaźliwie, archaicznie, powoli, kapitan Robert Lewandowski był oderwany od drużyny, pomeczowym wywiadem zrobił wrażenie, jakby gryzł się w język, by nie rozpętać jakiejś awantury. Z Holandią być może w ogóle nie zagra, bo ma problem z naciągniętym mięśniem.
A cała kadra ma problem z napiętymi relacjami: jest wielu piłkarzy, którzy chwalą Jerzego Brzęczka za zmysł taktyczny i wiedzę o piłce, ale bywają rozczarowani sposobem przekazywania tej wiedzy, zamieniania jej na praktykę i tym, że trener nie jest ciekawy ich głosu. A przynajmniej - mniej ciekawy tego głosu niż był Adam Nawałka. Nawałka też miał swój czas przeciągania liny z piłkarzami, poddawania ich różnym próbom, aż się przekonał, że Górnika Zabrze w kadrze nie zrobi i trzeba być bardziej elastycznym. Tej elastyczności czasem brakuje Jerzemu Brzęczkowi, a liderzy kadry chcieliby mieć poczucie, że ich głos jest bardziej słuchany, że sztab jest bardziej ciekawy ich sugestii, że pomysły, które znają ze swoich klubów, poprawią grę i nie musi to podważać autorytetu trenera. A Jerzy Brzęczek dużo bardziej na razie przekonuje jako selekcjoner niż jako trener.
Do jego powołań trudno mieć jakieś zarzuty, odmładzanie kadry idzie od dłuższego czasu szybko i sprawnie, co zgrupowanie pojawia się jakaś nowa twarz i nie czeka długo na szansę. W październiku trener pokazał też, że umie rozplanować rotacje w składzie, dobrze zarządzał podczas tamtego trójmeczu siłami piłkarzy. Ale jeśli chodzi o same schematy gry, powtarzalność, plan A na mecz i plan B, a zwłaszcza maskowanie słabych punktów, to bywa bardzo różnie.
Ne sposób dziś powiedzieć, że drużyna raz szybciej, raz wolniej, ale jednak robi stałe postępy. Raczej idzie raz do przodu, raz w tył, a czasem się przy tym wywraca, jak w meczu ze Słowenią w Lublanie, z Holandią w Amsterdamie, z Włochami w Reggio Emilia, czy też z Austrią w Warszawie, choć tam przynajmniej udało się szczęśliwie zremisować. I jest całkiem duża grupa piłkarzy, którzy uważają, że niekoniecznie trzeba zmieniać trenera, wystarczy nieco zmienić podejście. Więcej uwagi poświęcać na treningach ustawianiu się, przesuwaniu, organizacji pressingu. Żeby już nie zdarzały się mecze jak w Reggio Emilia, w których kadra się rozpadła na części i każda część grała według innego planu.
W środę ostatni mecz kadry w tym roku, ostatni przed zaczynającymi się w marcu eliminacjami mundialu. I jeśli mecz znów skończyłyby się porażką tak zawstydzającą jak 0:2 z Włochami, to byłby to też ostatni sensowny moment na zmiany. Czy na zmianę trenera, czy na zmiany w jego sztabie, czy na korektę stylu pracy, to wcale nie jest jeszcze przesądzone.