Reprezentacja Polski zremisowała w trzecim meczu drugiej edycji Ligi Narodów z Włochami 0:0. W porównaniu z ostatnim meczem przeciwko Finlandii selekcjoner Jerzy Brzęczek dokonał kilku zmian w wyjściowej jedenastce. Jedną z nich było ustawienie Bartosza Bereszyńskiego na lewej obronie. W trakcie pomeczowego wywiadu dziennikarz zapytał zawodnika Sampdorii, jak czuł się w tej roli.
- Pomidor (śmiech). Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że moją nominalną pozycją jest prawa obrona i na niej czuję się najlepiej, natomiast szanuję decyzję trenera i staram się dawać drużynie, to co najlepsze. Na lewej stronie na pewno jest wiele do poprawy, lecz daję z siebie wszystko - przyznał po spotkaniu Bartosz Bereszyński.
Jerzy Brzęczek został zmuszony do wprowadzenia zmian w składzie reprezentacji Polski po tym, jak u Macieja Rybusa wyniki badań na obecność koronawirusa wskazały wynik pozytywny. Z powodu niedyspozycji nominalnego lewego obrońcy i kontuzji Arkadiusza Recy, selekcjoner zdecydował się wystawić na tej pozycji Bartosza Bereszyńskiego.
Zawodnik Sampdorii Genua na pozycji lewego obrońcy stanął naprzeciw Federico Chiesy, nowego piłkarza Juventusu. Już w pierwszej połowie pojawiły się problemy reprezentanta Polski po tym, jak w 35. minucie został ukarany przez sędziego żółtą kartką.
- Na pewno żółta kartka w pierwszej połowie nie pomogła. Mam rozwaloną całą górną wargę. Wtedy nawet nie dotknąłem rywala i nie wiem, skąd taka decyzja arbitra. Walczyłem ze sobą, bo byłem na to zły. Wiadomo, że grając na takiego rywala, jak Federico Chiesa, który jest bardzo szybki i dynamiczny, taka kartka krzyżuje plany - przyznał Bereszyński, podsumowując wynik końcowy - Na pewno jest to cenny punkt. Możemy być zadowoleni z tego, że nie straciliśmy bramki, a jako drużyna zagraliśmy dobrze w defensywie. Tej pracy jest jeszcze sporo. Każdy z nas musiał włożyć całe serce i sto procent zaangażowania, żeby wywalczyć ten wynik.