Absurdalna książka o Jerzym Brzęczku. "Nieznany w sporcie hejt na tak ogromną skalę"

Dominik Senkowski
Jako pierwsi publikujemy recenzję biografii Jerzego Brzęczka "W grze" autorstwa Małgorzaty Domagalik. Książka trafi na półki 30 września. Czy sprawi, że kibice reprezentacji spojrzą na selekcjonera łaskawszym okiem?

Promocja biografii Jerzego Brzęczka "W grze" wywołała wiele kontrowersji. W pierwszym opisie książki mogliśmy przeczytać m.in., że Domagalik nazywa Brzęczka "nowym Kazimierzem Górskim na nowe czasy". Po burzy medialnej materiał promocyjny został zmieniony. Nie ma już charakteru tak konfrontacyjnego jak ten pierwotny. Selekcjoner nie jest przedstawiany jak ofiara ataków dziennikarzy. Zniknął także fragment o wejściu Jerzego Brzęczka na szczyt europejskiego futbolu. Porównanie do Kazimierza Górskiego jednak zostało, choć w rozwodnionej formie: "Jest wreszcie sam Jerzy Brzęczek, w którym Małgorzata Domagalik, w sposobie rozumienia, pasji i podejściu do piłki nożnej jako takiej, widzi w przyszłości kontynuatora trenerskiej myśli Kazimierza Górskiego".

Zobacz wideo Brzęczek porównany do byłych selekcjonerów. "Nawałka na 10, Fornalik na 1"

Domagalik jako adwokat diabła

Z tym większym zaciekawieniem przystąpiłem do lektury "W grze". Pierwszy wniosek, może zaskakujący dla niektórych - nie można autorce zarzucić braku znajomości futbolu. Domagalik orientuje się w piłce, pamięta poszczególne mecze, trenerów, piłkarzy. Sama przyznaje, że ogląda wiele programów piłkarskich. Co nie zmienia faktu, że moim zdaniem w wielu momentach książki autorka nie ma racji w swoich przemyśleniach.

Małgorzata Domagalik uznała, iż napisze biografię Jerzego Brzęczka tak, by w pewien sposób stanąć w jego obronie. Pokazać, że krytycy selekcjonera nie mają racji. Jak tłumaczy w drugim rozdziale: "Jerzy Brzęczek z dziennikarskiego, psychologicznego, socjologicznego i ludzkiego punktu widzenia to dla mnie bohater wręcz wymarzony. O takich jak on mawia się, że urodzili się pod krzakiem agrestu i że ich życiowa droga dlatego jest interesująca, bo już w samym punkcie startu jest wyboista (…). Takie historie działają na moją czytelniczą wyobraźnię fanki futbolu o wiele bardziej niż suche fakty związane z nim samym. Dziś, kiedy sportowy, a zwłaszcza medialny klimat wokół naszego selekcjonera jest dynamiczny, zapraszam miłośników piłki nożnej w zgoła inną z nim podróż. Człowieczą, tak bym ją nazwała, a nawet górnolotnie, egzystencjalną".

Znajomość z selekcjonerem

Czy autorka staje do obrony Jerzego Brzęczka jako selekcjonera mając mocne argumenty? Czasami, niestety, używa słabych, a niekiedy wręcz absurdalnych. Jak wynika z biografii, autorka zna trenera od siedmiu lat, poznała go, gdy pracowała nad książką o Jakubie Błaszczykowskim.Trudno pozbyć się wrażenia, że ta znajomość nie pozwala Domagalik na w pełni wyważoną ocenę.

Sama konstrukcja książki jest dość ciekawa. Składa się głównie z rozmów Domagalik - Brzęczek na przestrzeni ostatnich dwóch lat, gdy trener zaczął prowadzić naszą kadrę. Pomiędzy tym są przemyślenia autorki oraz rozmowy z członkami rodziny Brzęczka, a także z innymi postaciami świata piłki. O selekcjonera pytani są m.in. Andrzej Strejlau, Grzegorz Mielcarski, Stefan Szczepłek i Jakub Błaszczykowski.

Dostaje się kibicom i dziennikarzom

Główny motyw, który przewija się przez całą biografię, to krytyka Jerzego Brzęczka ze strony kibiców i dziennikarzy. W przekonaniu autorki krytyka często niesprawiedliwa i w skandalicznej formie. Jej zdaniem to "nieznany dotąd w polskiej piłce, a może i w sporcie hejt na tak ogromną skalę". Komentarze kibiców i dziennikarzy to według niej często "rozdawane na oślep słowne ciosy bez jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich skutki uboczne".

"Prawie każda transmisja z meczu rozgrywanego przez naszą reprezentację zaczyna się i kończy według standardowego scenariusza. Najpierw euforyczne komentarze (…). Patriotyczny entuzjazm trwa zazwyczaj do pierwszej straconej albo niestrzelonej bramki. Wtedy zaczyna się deprymująca słownie jazda bez trzymanki, którą przecież my, kibice, tak dobrze znamy. Cytuję: „Niestety Jerzy Brzęczek najwyraźniej nie ma pomysłu na grę naszych kadrowiczów, źle to wygląda (…) - pisze Domagalik. Choć akurat na podstawie tego cytatu trudno wysnuć wniosek o jakimś "scenariuszu", to po prostu wrażenia z oglądania reprezentacji w wielu meczach z ostatnich dwóch lat. 

Domagalik twierdzi, że krytyka dziennikarzy jest często niemerytoryczna. Ma też pretensje, że skracają dystans do selekcjonera, mówiąc o nim "Jurek" (i akurat to może warto wziąć pod rozwagę). Dostaje się także kibicom: "Ale można by też pisać o Brzęczku jako o Jurku, o Wujku, wreszcie, że to Wuja jest, czyli tak jak nazywają selekcjonera chyba jednak tylko kibole. Ech, ty mój ukochany kraju nad Wisłą (…).". W rozdziale ósmym autorka pyta: "Co się z nami stało, że tak bez chwili namysłu, od pierwszego dnia obrzucamy epitetami tym razem Brzęczka, którego nie znamy i o którym tak naprawdę nic wiemy nic. Nie szanujemy go ani jako trenera, ani co może nawet gorsze, jako człowieka. Można się z tym dobrze czuć?".

Brzęczek jako romantyk futbolu

Domagalik docenia Jerzego Brzęczka jako trenera. Nazywa go nawet romantykiem futbolu. "Chociaż Jurek twardo stąpa po ziemi jak wielu piłkarzy i trenerów, i to nie tylko starej daty, to prawdziwy romantyk futbolu. Ktoś, kto wierzy, że w piłce oprócz tego, że ta w środku ma powietrze i że gra się w nią dla pieniędzy, chodzi jeszcze o honor, emocje i miłość kibica" - czytamy w rozdziale trzecim. Piękne słowa, i w takiej książce chcielibyśmy znaleźć więcej podpowiedzi, dlaczego selekcjoner na razie miłości kibica nie zdobył, mimo że jest ona dla niego ważna. Zwłaszcza, że kilka stron dalej dziennikarka docenia także u selekcjonera umiejętność przyznawania się do błędów: "Niewielu znam mężczyzn, zwłaszcza tych z wysokim testosteronem, którzy przyznają, zwłaszcza przed kobietą, że czegoś nie wiedzą. Tak właśnie mierzę poziom testosteronu. U selekcjonera, bohatera tej książki, również".

Znajdziemy też w książce taki dialog:

  • Domagalik: Wizja trenera Brzęczka?
  • Brzęczek: Skuteczna gra.
  • Domagalik: Zawodnicy zwierzali się mediom, że nie wiedzą, jak chcesz, żeby grali.
  • Brzęczek: Zawsze będą takie sytuacje, że zawodnicy powiedzą, że nie wiedzą, jak mają grać. U trenera Nawałki na końcu też tak mówili.
  • Domagalik: U ciebie mówią to na początku.
  • Brzęczek: …

Oczekiwania

Ale generalny wydźwięk jest taki, że selekcjoner miłości kibiców nie zdobył nie dlatego, że jego kadra gra poniżej oczekiwań, tylko dlatego, że te oczekiwania nie przystają do rzeczywistości. A trener jest obiektem hejtu i ofiarą jakiegoś "scenariusza". O nadmiernych oczekiwaniach czytamy m.in.: "(…) Inaczej rzecz ujmując, chodzi o to, że nie od razu Kraków zbudowano. Zwłaszcza niezgranymi z czasem oczekiwaniami na wyrost". Albo: "(…) Ale czy to oznacza, że wraz z nominacją Jerzego Brzęczka na selekcjonera, tak jak najwyraźniej oczekują tego media, pojawił się Czarnoksiężnik z Krainy Oz, który za dotknięciem różdżki zmieni zastane i niebędące w najlepszej kondycji nasze piłkarskie królestwo w futbolową potęgę? Na jakich przesłankach zbudowane są te oczekiwania?”.

I dalej: "Brzęczek, rozpoczynając selekcjonerską wędrówkę w drodze do Euro 2020, na pewno wie, że nie może popełnić błędów poprzednika. Gdyby jednak nie wiedział, w jakim kierunku powinna rozwijać się jego kadra, to chętnie podpowiedzą mu czuwający na posterunku inni. Młodość, kreatywność, automatyzm, odbudowanie mentalne zespołu i znalezienie nowego pomysłu na grę. Wreszcie sama gra. W wielkim stylu. Polska mistrzem Europy, a potem świata. Takie są wobec naszej kadry oczekiwania (…). Jak to możliwe, że nie znajdzie się nikt, kto w publicznej przestrzeni powie: ludzie, dajmy temu Brzęczkowi czas”. Pytanie tylko, czy oczekiwanie, że po dwóch latach od objęcia posady przez Jerzego Brzęczka będzie już widać jakiś zestaw automatyzmów w grze, jakieś wyraźne piętno selekcjonera, to naprawdę jest ze strony dziennikarzy i kibiców przesada? Czy dziennikarz i kibic, patrząc jak Polska w meczu z Holandią ogranicza się do patrzenia na rywali podających sobie piłkę, bo sama po przechwytach piłkę gubi, nie ma prawa zapytać: czy ktoś nad tym panuje, czy to plan na mecz był zły, czy może plan był dobry, ale piłkarze go z jakiegoś powodu nie chcieli albo nie mogli wykonać? 

Zieliński i piłkarze z Championship

Małgorzata Domagalik próbuje także tłumaczyć słynne wypowiedzi Jerzego Brzęczka. I tak w rozdziale dziewiątym czytamy: "Wychwytywanie lapsusów Brzęczka trwa na dobre. Efekt domina ma się świetnie. To wtedy, gdy selekcjoner po ewidentnie słabszych meczach z Macedonią, po przegranej ze Słowenią, po remisie z Austrią rzuca w eter, że gdy Piotr Zieliński, wstanie pewnego dnia i coś mu przeskoczy w głowie, to będziemy mieli zawodnika, którego będą nam zazdrościć wszyscy na świecie. Albo gdy mówi, że "my kończyliśmy z trzema zawodnikami z Championship, czyli drugiej ligi angielskiej, a Austria ma osiemnastu zawodników z Bundesligi". Na pewno nie były to dyplomatyczne wypowiedzi, chociaż jak by nie patrzeć, oddające stan faktyczny”. I znów mamy tu zderzenie: pełen dobrych chęci selekcjoner kontra wroga z założenia publiczność. Ale akurat wypowiedź o Championship i Bundeslidze była po prostu niezręczna. Ani nie budowała poczucia wartości w drużynie, ani nie oddawała do końca faktów. bo Austria może i ma kilku zawodników w Bundeslidze, ale nie wszyscy z nich grają tam regularnie.

"Porządny gość"

Autorka wskazuje, że jej kolejni rozmówcy pytani o Brzęczka mówią, że "w sumie to porządny gość jest. Tylko że to się nie sprzedaje" (rozdział szósty). Podobnie uważa Stefan Szczepłek: "Ja w to nie wierzyłem, że zostanie selekcjonerem. Nie dlatego, że wątpiłem w umiejętności trenerskie Brzęczka, ale myślałem, kurde, porządnego człowieka wzięli. To mi nie pasuje do dzisiejszych czasów." O krytyce dziennikarzy Brzęczek mówi z kolei: "(…) Może jestem za uczciwy do tego wszystkiego. Ale jestem przekonany, że dzięki temu wygram ja i wygramy jako drużyna". A na pytanie Domagalik, czy uczciwość selekcjonera to kula u jego nogi, odpowiada: W takich czasach żyjemy, pani redaktor.

Jerzy Brzęczek o krytyce

Jak sam zainteresowany podchodzi do krytyki? "Mówi, że nie sprawiają mu większego problemu przytyki i docinki, i memy na portalach, i te wszystkie śmichy-chichy w mediach społecznościowych. Jest przekonany, że grą reprezentacji już wkrótce zdąży przekonać do siebie kibiców" - czytamy w rozdziale szóstym. Brzęczek zaznacza, że rozumie krytykę ze strony kibiców, ale ekspertów już nie. - Wiesz, ja rozumiem, gdy kibic krytykuje selekcjonera Polski, bo widzi faceta, który nie miał dotąd porażających wyników, dla mnie to normalne, że będzie krytyka. Tym bardziej, że przez pierwsze sześć miesięcy jesiennych nie odnosiliśmy zwycięstw. Ekspertów od piłki, którzy to robią, nie rozumiem - powiedział Brzęczek.

Dziennikarka zapytała go o hejt. - Wiesz, ten rok mnie bardzo dużo nauczył. W sprawie hejtu także. To wszystko, co mam do powiedzenia w tym temacie - powiedział jej rok temu. Z kolei kilka stron dalej dodał: Przeszliśmy prawdziwy chrzest bojowy, zwłaszcza przed meczami eliminacyjnymi. Ale to w sumie okazało się ważnym doświadczeniem, bo drużyna zaczęła razem dojrzewać do wielu rzeczy. Mogę powiedzieć tylko jedno, że jeśli chodzi o nagonkę na nas, to zaczynamy przekraczać granice absurdu, a eliminacje to długa droga. Mimo to się nie powieszę.

Jeśli jesteście ciekawi, kiedy selekcjoner był "naprawdę zły i wściekły na samego siebie", odpowiedź przynosi rozdział dziesiąty. - W przerwie i po meczu ze Słowenią (0:2), który przegrywaliśmy. Chciałem dokonać zmiany, intuicja mi mówiła, że muszę to zrobić, ale tego nie zrobiłem. Mecz przegraliśmy - czytamy.

Brzęczek pytany o styl drużyny, czy jest ważny, odpowiada: "Oczywiście, że jest ważny. Kibic chce, żeby jego reprezentacja wygrywała w wielkim stylu, tak jak to robią drużyny klubowe. Ale między nimi a kadrą jest różnica (…)." Nikt nie oczekuje, że reprezentacja, która spotyka się kilka razy w roku, będzie grała jak drużyna klubowa, która trenuje razem przez kilka miesięcy. W 29. rozdziale selekcjoner dodaje jeszcze: "Nie zgadzam się, że nie mamy stylu. Czasem sobie coś planujesz, wyobrażasz, przygotowujesz ze sztabem i zawodnikami, a potem jest boisko i drużyna nie zawsze realizuje to, co zaplanujesz jako trener".

Rodzina broni selekcjonera

Syn selekcjonera Robert Brzęczek przekonuje: "Mam kolegów, których był trenerem, w każdym klubie, w którym pracował, i mówią to samo, że jak ojciec wchodzi do szatni, to drużyna się z nim liczy. A ludzie myślą, że jest odwrotnie, że jak są w szatni zawodnicy klasy światowej, to on ich słucha, a sam się nie odzywa." Trudno, żeby syn mówił coś innego o ojcu. Mogę nawet uwierzyć, że piłkarze, których Brzęczek trenował w klubach (Raków Częstochowa, Lechia Gdańsk, GKS Katowice, Wisła Płock) słuchali go, ale skąd wniosek, że to samo jest w przypadku zawodników klasy światowej? 

Syn Robert dodaje: "Mam wrażenie, że ci, którzy tak krytykują tatę, nie mają sumienia. Myślą, że nie mamy internetu? Że tego nie czytamy? Chcą tacie dopiec, ale chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że jak ktoś nie ma silnej psychiki, to to może się źle skończyć." Selekcjonera bronią także jego żona Marzena oraz inni członkowie rodziny. A także Zbigniew Boniek, który zdecydował o jego nominacji. Co ciekawe, z rozdziału drugiego dowiadujemy się, że Boniek nie był zwolennikiem powstania tej książki. Uważał, że jest na nią za wcześnie.

Jerzy Brzęczek jak Arsene Wenger

Dość odważne są próby porównań, jakie stosuje Małgorzata Domagalik. Już w trzecim rozdziale porównuje Jerzego Brzęczka do Arsene’a Wengera. "Na wybór Wengera na stanowisko trenera Arsenalu media na Wyspach zareagowały z niedowierzaniem i autentycznym wzburzeniem. Wściekły się. Był szok i równoczesny atak na nieznanego wówczas nikomu bliżej trenera. Jednak Francuz (…) wkrótce przekonał do siebie i media, i kibiców. (…). Historia lubi się powtarzać" - czytamy. 

To oczywiście święte prawo autorki, dobierać porównania jak jej pasuje, ale należy przypomnieć, że Arsene Wenger w chwili, gdy obejmował Arsenal, miał już za sobą mistrzostwo Francji z AS Monaco, był finalistą Pucharu Zdobywców Pucharów z tym klubem, zdobył z nim Puchar Francji, a z Nagoya Grampus Eight - Puchar Japonii. I co najważniejsze: po dwóch latach pracy w Anglii ten wrogo przyjęty Wenger miał już dublet: mistrzostwo i puchar. Byłoby pięknie, gdyby - jak pisze Małgorzata Domagalik - historia lubiła się powtarzać. I pewnie gdy się powtórzy, Jerzy Brzęczek będzie mieć uwielbienie kibiców i komentatorów. Zapewne do takiego uwielbienia wystarczyłoby nawet powtórzenie drogi Adama Nawałki, a nie Wengera. Czyli przełomowe mecze w eliminacjach, jak te z Niemcami, sprawienie że Robert Lewandowski jest w kadrze równie dobry, a czasem lepszy niż w klubie i doprowadzenie Polski do ćwierćfinału mistrzostw Europy.

Jerzy Brzęczek a Kazimierz Górski

Skoro mowa o porównaniach, to dochodzimy wreszcie do Kazimierza Górskiego. Małgorzata Domagalik kilka razy w biografii Jerzego Brzęczka sugeruje, że obecny selekcjoner jest podobny do naszej trenerskiej legendy. Autorka w rozmowie z psychologiem reprezentacji Damianem Salwinem w 24. rozdziale mówi o Brzęczku i Górskim: "Jest coś, co ich łączy w tych relacjach ze światem zewnętrznym, coś w tej nienarzucającej się prostocie, naturalnej pokorze, w sposobie rozumienia i widzenia piłki." Domagalik jako przykład podaje słynne wypowiedzi Górskiego (np. "Wygra lepszy, piłka jest okrągła, a bramki są dwie.") i przekonuje: "Wyobrażam sobie, jak Jerzy Brzęczek odpowiada na zadawane mu przez dziennikarzy pytania tak, jak kiedyś robił to Górski". Obu trenerów ma też łączyć wyjątkowa uczciwość. Domagalik w rozmowie z Brzęczkiem w grudniu 2019 przyznaje: Nie wiem, czy cię zaskoczę, ale widzę linię prostą między tobą a Kazimierzem Górskim, trenerem, który na pierwszy rzut oka z pewnością nie pasowałby do obowiązującego dziś wizerunku w mediach (...).

Domagalik w rozmowie z Krzysztofem Kołaczykiem, dyrektorem Akademii Wisły Kraków, a także znajomym Brzęczka, dodaje: "Mam teorię, że Jerzy Brzęczek przy szczęśliwym zbiegu to uaktualniona wersja Kazimierza Górskiego". Kołaczyk odpowiada: "Jurek ma jeden problem, dzisiaj to media kreują osobowość, wtedy było inaczej. Media potrzebują sensacji, a nie nudnego trenera. Za czasów Górskiego było radio i dwóch komentatorów, było łatwiej. A i uczciwość jest dziś nieatrakcyjna".

Historie rodzinne

Mocną stroną "W grze" są historie rodzinne: jak Jerzy Brzęczek pomagał jako wujek Jakubowi Błaszczykowskiemu po dramacie rodzinym, rozmowy z żoną selekcjonera o miłości, szczęściu, rodzinie, a także opowiadania o dzieciństwie Brzęczka. Są opowieści o jego karierze piłkarskiej, a potem o początkach pracy trenerskiej. Wreszcie poznajmy selekcjonera jako człowieka, jakie ma przyzwyczajenia, jakie czyta książki, czy przeklina i dlaczego niczego nigdy nie zapisuje. Aż szkoda, że takich wątków w książce zapowiadanej jako biografia nie ma więcej. Jerzy Brzęczek był jednym z najważniejszych polskich piłkarzy lat 90., kapitanem reprezentacji, kapitanem srebrnej jedenastki z Barcelony, czyli drużyny ostatnich polskich medalistów olimpijskich w sportach zespołowych. Przy wszystkich kontrowersjach dotyczących jego osiągnięć jako selekcjonera, Brzęczek jest sportowcem, który przeszedł ciekawą drogę w bardzo ciekawych czasach. Szkoda, że książka, która mogła być wyczerpującą opowieścią o człowieku, skręciła w stronę nie tyle biografii Jerzego Brzęczka, ile historii jego selekcjonerskich bojów z całym światem, uzupełnionej wątkami biograficznymi.

Dlaczego już teraz?

Po lekturze wciąż też nie rozumiem, dlaczego książka powstała już teraz. Jesteśmy w połowie drogi, po eliminacjach do mistrzostw Europy, a przed turniejem przeniesionym z powodu pandemii na przyszły rok. Aż się prosi, by poczekać do Euro, zebrać ciekawsze historie z turnieju i wtedy wypuścić biografię. Skoro książka trafi na półki pod koniec września, to trudno pozbyć się wrażenia, że selekcjoner nie chce czekać do mistrzostw Europy, bo obawia się, że po ich zakończeniu atmosfera wokół niego i kadry może być jeszcze gorsza. Tylko jak ta ewentualna obawa ma się do celu, jaki postawił sobie Brzęczek przed rozpoczęciem pracy z kadrą? W rozdziale drugim mówi: Moim marzeniem jest zapisanie się w historii polskiej piłki jako ten, który coś w niej stworzył. To mój cel.

Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl

Przeczytaj też:

Więcej o:
Copyright © Agora SA