Można się było zastanawiać, co w tej sytuacji jest przyczyną, a co skutkiem - gramy prostą piłkę, bo mamy w środku pola Jacka Góralskiego, czy mamy Jacka Góralskiego w środku pola, bo gramy prostą piłkę i taki piłkarz przydaje się bardziej niż kreatywny i zaawansowany technicznie Mateusz Klich? Mecze z Holandią (porażka 0:1) oraz Bośnią i Hercegowiną (wygrana 2:1) skłaniają nas ku drugiej opcji. Reprezentacji Polski brakuje bowiem pomysłu na grę, bez względu na to, kogo ma w środku pola. Jerzy Brzęczek przez dwa lata nie znalazł sytemu, który pogodziłby Zielińskiego z Klichem, wydobył z nich najlepsze cechy i pozwolił reprezentacji grać bardziej wyrafinowaną, techniczną piłkę.
Gramy więc siermiężnie i nudno. Przeciwko Holandii w naszych akcjach wymienialiśmy średnio 3,5 podania - o połowę mniej niż rywale. Ze słabszą Bośnią i Hercegowiną pierwsze pół godziny było pod tym względem równie fatalne - nie zdominowaliśmy środka pola i nie przeprowadziliśmy w tym czasie ani jednej składnej akcji. Brakowało ruchu, wyjścia na pozycję i wspólnej wizji gry - Grzegorz Krychowiak najchętniej grałby tylko przerzutami, Piotr Zieliński zaczął schodzić niżej i szukał małej gry z bocznymi pomocnikami, a Jacek Góralski oddawał piłkę najbliżej ustawionemu koledze, byle nie popełnić błędu.
Dopiero z czasem, po stracie bramki, udało nam się uzyskać przewagę w bocznych sektorach boiska i dzięki temu doprowadzić do sytuacji bramkowych. Warto przy tym zauważyć, że niemal wszystkie groźne okazje w tym meczu wypracowaliśmy właśnie w bocznych sektorach, a środkiem pola przedarliśmy się tylko raz. I co znamienne - nie zrobił tego Zieliński, a właśnie Góralski. Swoją drogą - to zatrważające, że naszych trzech środkowych pomocników podjęło w tym meczu jedną próbę dryblingu.
Gra reprezentacji bardzo Góralskiemu pasuje, uwydatnia jego największe zalety: doskok do rywali tuż po stracie piłki - reprezentacja traci ją przecież notorycznie. Ciągłą grę w kontakcie - stąd aż 14 stoczonych pojedynków (9 wygranych), przy zaledwie czterech pojedynkach Zielińskiego (dwóch wygranych) i dwóch Grzegorza Krychowiaka (jeden wygrany). Zadziorność i agresję - raz Góralski kopnął rywala, raz rywal Góralskiego - dlatego to on był drugim najczęściej faulującym i najczęściej faulowanym polskim piłkarzem. W chaosie, który długo panował w środku pola, czuł się więc idealnie.
Nie on tworzy te warunki, bo reprezentacja podobnie grałaby bez niego, ale odnajduje się w nich najlepiej ze wszystkich pomocników. I będzie tak dopóki drużyna Jerzego Brzęczka nie znajdzie pomysłu na odważniejszą i bardziej ofensywną grę. Jeśli bowiem porównać jak w ataku radzą sobie zespoły zakwalifikowane do Euro, Polacy będą na końcu w większości aspektów. Dane za portalem "meczyki.pl":
Miejsca w rankingu na dwudziestu finalistów:
Skoro Jerzy Brzęczek wciąż nie wie, jak wykorzystać potencjał Zielińskiego, Klicha czy zapomnianego Karola Linettego, który zagrał u niego w sumie niecałą godzinę w dwóch meczach przez dwa lata, to stawia na Góralskiego. Wprawdzie nie zmieni on sposobu gry reprezentacji na bardziej strawny, ale w obecnym odnajdzie się idealnie. Nie wymyśli futbolu na nowo, ale zagra rzetelnie i selekcjonera nie zawiedzie na pewno - nie zatrzyma się choćby na chwilę, uprzykrzy rywalom grę, a i większych błędów raczej nie popełni, bo z piłką przy nodze jest bardzo ostrożny. Raz jeszcze przeanalizowaliśmy jego występ z Bośnią i Hercegowiną.
W oczy od razu rzuca się ustawienie - w fazie defensywnej: u boku Grzegorza Krychowiaka, a w fazie ofensywnej: wyraźnie przed nim. Wbrew przedmeczowym przypuszczeniom wielu ekspertów, Góralski nie znalazł się w składzie, żeby odciążyć Krychowiaka z zadań w defensywie i pozwolić mu realizować się w grze do przodu. Pamiętamy oczywiście poprzedni sezon ligi rosyjskiej, w którym Jurij Siomin kazał Krychowiakowi grać odważniej i znacznie częściej podłączać się do ofensywnych akcji, ale na grę reprezentacji nigdy nie udało się tego do końca przenieść. W listopadzie, przy zdrowym Krystianie Bieliku, były takie próby. Tyle, że dzisiaj to już nieaktualne. Nowy trener Lokomotiwu Moskwa ustawia go w standardowy sposób i przydziela mu bardziej typowe zadania. U Jerzego Brzęczka też wszystko zostało więc po staremu.
Gdy w Zenicy gospodarze posiadali piłkę i Polacy musieli się bronić, Krychowiak i Góralski wyjściowo grali na podobnej wysokości. Zachowywali się jednak w zupełnie inny sposób - piłkarz Kajratu Ałmaty miał pełną swobodę działań, był bardziej mobilny, doskakiwał do przeciwników, zmieniał pozycję podążając za piłką. Krychowiak był bardziej statyczny, zabezpieczał konkretną przestrzeń, a mniej skupiał się na piłce. Stąd też większa liczba przechwytów Góralskiego i pojedynków z jego udziałem. Inna sprawa, że Góralski skorzystał też na tym, że sędzia Cuneyt Cakir pozwalał na ostrą grę. Grając w ten sam sposób u innego arbitra mógłby szybko dostać żółtą kartkę i drżeć przy każdej kolejnej próbie odbioru.
Krychowiak i Góralski ustawieni w jednej linii. Gdy Polska nie miała piłki, miała dwóch defensywnych pomocników grających obok siebie Dawid Szymczak
Jeśli natomiast to nasza reprezentacja miała wyprowadzać piłkę, Krychowiak w typowy dla siebie sposób schodził między środkowych obrońców i pomagał im w rozegraniu akcji. Góralski w tym czasie ustawiał się wyżej i rzadko był adresatem pierwszego podania. Do rozegrania nie schodził właściwie wcale - a gdy już się to zdarzyło (po tym jak Krychowiak opuścił boisko), środkowi obrońcy woleli sami wyprowadzić piłkę. Góralski pojawiał się we wszystkich sektorach boiska. Biegał po całej szerokości boiska - gdzie piłka, tam on. Hatmapa najlepiej pokazuje, że miał pełną swobodę poruszania się. Swoją drogą - określenie Góralskiego "wolnym elektronem" kadry Jerzego Brzęczka sporo o niej mówi.
Ustawienie Polaków przy próbie wyprowadzenia piłki. Krychowiak cafa się między stoperów, schodzi do rozegrania, Góralski wychodzi wyżej Dawid Szymczak
Krychowiak nie podłączał się do ataków reprezentacji tak, jak w zeszłym sezonie w Lokomotiwie. To Góralski grał wyżej Dawid Szymczak
Góralski słabo zaczął ten mecz - jego pierwsze podanie wyszło za linię boczną, pierwsza próba wybicia skończyła się rzutem rożnym dla rywali, kolejne podanie też było niecelny, a jedna z pierwszych prób odbioru piłki skończyła się faulem przed naszym polem karnym. Uspokoił się po dziesięciu minutach - zaczął od podań do tyłu i do najbliższego kolegi. To zresztą nie zmieniło się znacząco do końca spotkania - Góralski unikał ryzykownych zagrań i wybierał te najprostsze. Przykładowo: w jednej z akcji pod koniec pierwszej połowy zamiast od razu podać do Kamila Grosickiego na lewe skrzydło, wolał oddać piłkę Krychowiakowi. I dopiero on - dwie-trzy sekundy później - podał ją do boku. Takie akcje najlepiej pokazywały ograniczenia Góralskiego, który technicznie ma znacznie mniejszy potencjał niż Klich czy Zieliński.
Heatmapa Jacka Góralskiego w meczu z Bośnią i Hercegowiną Dawid Szymczak
Inna sprawa, że wyszły mu w tym meczu dwa bardzo dobre prostopadłe podania, które z pewnością zapadły kibicom w pamięć. Dla porównania - Zieliński nie miał ani jednego takiego zagrania. Ustalmy więc: ograniczenia techniczne Góralskiego są oczywiste. Ale też powtarzanie, że na boisku potrafi tylko zrobić wślizg i w rozegraniu nic reprezentacji nie da, są bzdurą. Góralski - świadomy swoich ograniczeń - gra prostą piłkę, wybiera bezpieczne rozwiązania, ale jeśli dostrzeże szansę zagrania do przodu, na wolne pole, będzie potrafił to zrobić. Przed wykonaniem obu prostopadłych podań miał w środku pola sporo miejsca. Rywale tracili piłkę i zamiast do niego doskoczyć - odbiegali, cofając się w stronę własnej bramki. Góralski miał czas i świetnie to wykorzystał.
I tak z piłkarza krytykowanego za samo znalezienie się w składzie na Bośnię i Hercegowinę, stał się jednym z najczęściej chwalonych. Jest największym wygranym stylu gry, który skazuje nas na niepowodzenie przeciwko lepszym zespołom i wstrzymuje rozwój tej drużyny. Pokazał to już eliminacyjny mecz z Austrią, a dobitnie przypomniał piątkowy z Holandią.