- Za ładną grę punktów się nie rozdaje - stwierdził po spotkaniu Jan Bednarek. Nasz obrońca uznał, że graliśmy ładnie. To zaskakujące. Ale chyba jeszcze bardziej dziwią słowa Jerzego Brzęczka. - Jestem zadowolony z gry - stwierdził nasz trener.
Kto meczu nie oglądał, niech chociaż zerknie w statystyki. Holandia 16 strzałów, Polska dwa. Posiadanie piłki: 65:35 proc. dla gospodarzy. Liczba podań: 659 do 346.
- W trakcie meczu rozmawiałem z moimi kolegami, Holendrami. Pytałem ich, czy grają dziś futbol antytotalny, a to ludzie wychowani na pięknym futbolu totalnym Rinusa Michelsa i Johana Cruijffa. Oczywiście odgryzali mi się, bo nam jeszcze więcej brakuje do czasów świetności - mówi Bogusław Kaczmarek.
- U Jana Bednarka emocje pomeczowe wzięły górę. Nie była to rzetelna ocena tego, co się działo na boisku. Holendrzy grali chodzonego, a że są dobrze wyszkoleni technicznie, to my i tak biegaliśmy. Za piłką. Nie ma co mówić, że nawiązaliśmy walkę. Tego nie było. Bardzo agresywnie zaczął Jóźwiak, przewrócił dwóch Holendrów. Później były jeszcze faule Glika, który próbował agresywnie traktować rywali. I na tym koniec - analizuje doświadczony trener. - Jak tylko Holendrzy przyspieszyli, to zaraz mieli sytuacje. Bawili się, jeszcze na ósmym metrze grali jakieś klepy, chcieli wejść do bramki - dodaje szkoleniowiec.
- Holendrzy mnie bardzo rozczarowali, bo grali na stojąco i wygrali najmniejszym nakładem sił. A jak to świadczy o nas? Cóż, my mieliśmy półora strzału. Jeden Piątka po jedynej udanej akcji Polski, i Grosicki czy ktoś inny w końcówce puścił taką piłkę, która ledwo doleciała - podsumowuje Kaczmarek.
- Z czego może być zadowolony Jurek Brzęczek? Ze skromnej porażki? Z tego jednego strzału? Trudno znaleźć jakąś logiczną odpowiedź - puentuje trener.