Problemy Brzęczka przed meczem z Holandią. 10 miesięcy przerwy i szczupła kadra

Ostatni w Polsce pełny dzień na kadrze minął zawodnikom na niemal dwugodzinnym treningu, ćwiczeniu z trudem przychodzących ofensywnych schematów, ale też grze w karty i obawie o kostkę Piotra Zielińskiego. Tegoroczną Ligę Narodów biało-czerwoni zainaugurują w piątek wyjazdowym meczem z Holandią. Czy po 10 miesiącach przerwy czeka nas futbol przez duże "f", czy trudne wejście do kadrowego futbolu?

Choć zgrupowanie zaczęło się w poniedziałek, to dopiero w środę Jerzy Brzęczek w teorii mógł zobaczyć w akcji wszystkich powołanych zawodników. W poniedziałek na rozruch na stadionie ZWAR-u pojechało tylko 14 piłkarzy. Ci, co grali mecze w niedzielę lub na kadrę przybyli późno, zostali w hotelu. We wtorek podczas porannych zajęć na stadionie Polonii (przeniesiono je tam, by nie grać na grząskim boisku w Międzylesiu) też nie było kompletu. Sztab medyczny zadecydował, by oszczędzić przeziębionego Arkadiusza Milika, a Jacek Góralski ciągle był w drodze na kadrę. Zawodnik Kairatu Ałmaty wyleciał z Kazachstanu w poniedziałek, a w Warszawie zameldował się ostatecznie we wtorek wieczorem. Bezpośrednio lecieć nie mógł, bo Polska nie przyjmuje lotów z Kazachstanu, a pechowo odwołano jedną z jego przesiadek. Zmęczony niemal 24-godzinną podróżą ponoć nie był, przynajmniej tak mówił.

Zobacz wideo Piątek czy Milik? Na kogo powinien postawić Brzęczek? [Sekcja Piłkarska #61]

Kiedy już wszyscy piłkarze stawili się do warszawskiego hotelu kadry, podczas środowego treningu Brzęczek też nie miał pełnego komfortu. Na stadion Polonii nie pojechał jeden z jego ważniejszych graczy - Piotr Zieliński. Ponieważ lekko podkręcił kostkę, sztab zdecydował, by poćwiczył na siłowni i nie ryzykował urazu, biegając po murawie, co powinno sprawić, że na piątkowy mecz będzie zdrowy.

Zgrupowanie z problemami

Trudno jednak powiedzieć, że we wrześniu fortuna sprzyja selekcjonerowi. Po niewydaniu zgody na przylot na kadrę graczy MLS (amerykańska liga nie zgodziła się na podróż do Europy Przemysława Frankowskiego i Adama Buksy), po opuszczeniu zgrupowania przez Damiana Kądziora (uraz kolana), niemal 24 godzinach lotu Góralskiego, wcześniejszych problemach zdrowotnych Arkadiusza Recy, którego zdecydowano się nie powoływać, wreszcie nieobecności Roberta Lewandowskiego, na mecz z drugą najlepszą drużyną Ligi Narodów poprzedniego sezonu, przygotować jest się trudno. Raptem dwa treningi w Polsce, dużego komfortu nikomu nie dają, a i kadra zrobiła się szczupła. Do tego wszystkiego reprezentanci nie grali ze sobą niemal od 10 miesięcy.

- To trudne zgrupowanie dla trenerów, bo trzeba sobie wszystko inaczej ustawić, rozeznać się kto jest na jakim etapie przygotowań - przyznawał podczas wirtualnej konferencji z dziennikarzami Kamil Glik. - Wszyscy stęskniliśmy się za kadrą, wiec mam nadzieję, że to zgrupowanie nam posłuży - dodawał człowiek, który ostatni mecz o stawkę rozegrał 7 marca.

- Jest jakaś niepewność i ciekawość jak kadrowicze będą się teraz razem prezentować - przyznawał selekcjoner Jerzy Brzęczek, który zamiast na stadionach i pomeczowych spotkaniach widywał ich podczas transmisji w telewizji, a rozmawiał jedynie przez telefon.

Ten głód wspólnej gry, przebywania, nadrobienia tego straconego czasu trochę na kadrze widać, choćby przy wydłużających się wspólnych potyczkach w karty i na korytarzowych rozmowach, gdzie strojem dominującym (oprócz reprezentacyjnych dresów) są zielone maski.

Jest też prośba o niezbliżanie się do sobie. - Fajnie byłoby jakiegoś miśka walnąć na przywitanie po tych 10 miesiącach - śmiał się dotykający kolejnych kolegów łokciem lub rozdając "żółwiki" Wojciech Szczęsny.

Zresztą sporą radość czy głód piłki widać też na kadrowych treningach. W środę podczas rozgrzewki i gry w kółku mocno roześmiana była tzw. grupa poznańska (byli gracze Lecha) z Karolem Linettym, Bartoszem Bereszyńskim i Tomaszem Kędziorą na czele. To w którymś momencie również śmiechem skomentował trener Jerzy Brzęczek, który na kadrze po 10 miesiącach przerwy, ma spory niedoczas. Ostatnie w Polsce zajęcia biało-czerwonych krótkie zatem nie były. Trwały dwie godziny. Selekcjoner zwracał na nich m.in. uwagę na grę skrzydłami. Poćwiczono kilka schematów szybkiej wymiany na lewej i prawej stronie boiska, wejść lub dośrodkowań skrzydłowych na pole karne. Były też różne schematy rozegrania rzutów różnych (wykonywanych m.in. przez Kamila Grosickiego, czy Jakuba Modera). Gola w końcu strzelił po nich Glik. Była też gierka na zmniejszonym boisku. Na koniec treningu, gdy koledzy uzupełniali płyny i pakowali sprzęt, piłki wzięli sobie jeszcze Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik i postanowili trochę postrzelać Bartłomiejowi Drągowskiemu. Napastnik Herthy Berlin ćwiczył rzutu karne, a snajper Napoli dostawał piłki od Andrzeja Woźniaka i oddawał uderzenia sytuacyjne. Można było zastanawiać się, czy to Drągowski bronił tak dobrze?

Sparingi zamiast wielkiego futbolu?

Choć podczas tych 120 minut nikomu nie można było odmówić energii, zaangażowania i wytężonej pracy, a nie jeden kadrowicz musiał podnosić drugiego z murawy, to dało się też odczuć, że piłkarze dawno już ze sobą nie grali. Ujmując to inaczej - piłka do bramek za często nie wpadała, a akcje kończyły się nijak, czyli bez strzeleckich akcentów. Trochę tak jakby piłkarze bardziej szukali i uczyli się swojej roli, niż brali udział w znanym im przedstawieniu.

Być może jednak podobne odczucia na treningach swojej reprezentacji będą mieli dziennikarze holenderscy. "Oranje" też nie rozegrali żadnego meczu od 10 miesięcy. Dodatkowo spora grupa piłkarzy z ich kadry, to zawodnicy Eredevisie (ok. 30 proc. powołanych), a liga holenderska w czasie epidemii zamarła i nie wznowiła rozgrywek. Nowy sezon zacznie się tam dopiero w połowie września, czyli już po pierwszych meczach Ligi Narodów. Może te wrześniowe mecze Ligi Narodów na wielu europejskich boiskach bardziej będą przypominały sparingi i gry towarzyskie niż zachwycający futbol o punkty. Tak czy inaczej, zdecydowanym faworytem piątkowego spotkania są gospodarze.

Polacy w czwartek przed południem wylecą do Amsterdamu, gdzie odbędą przedmeczowy trening na Johan Cruyff Arena. Po spotkaniu z Holandią (piątek 20.45) biało-czerwoni zostaną w Amsterdamie. W sobotę przejdą testy na koronawirusa, a do Zenicy na mecz z Bośnią i Hercegowiną polecą w niedzielę. Nasze drugie spotkanie o punkty w tegorocznej Lidze Narodów odbędzie się w poniedziałek o 20.45.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Agora SA