Kamil Glik jest jednym z tych zawodników, którzy wśród kadrowiczów mieli najdłuższą przerwę od piłki klubowej. Ligue 1 w minionym sezonie nie ukończyła rywalizacji. Mecze z Holandią (4 września) i Bośnią i Hercegowiną (7 września) mogą być wiec dla byłego gracza Monaco, pierwszymi spotkaniami o stawkę od niemal pół roku.
- Liga francuska zakończyła się w drugiej połowie marca. Przez kolejny miesiąc byliśmy w treningu domowym. Z początkiem maja dostaliśmy wolne - relacjonował Glik. - Ja na miesiąc przyjechałem wtedy do Polski. Od 20 czerwca zacząłem jednak przygotowania, jeszcze wtedy z AS Monaco. Mam zatem 2 miesiące treningów za sobą, choć wiem, że nic nie zastąpi meczów. Żyjemy jednak w takich czasach, że trzeba się z tym pogodzić i do tego jakoś dostosować - mówił Glik, który odniósł się też do faktu, że jest jednym z najstarszych graczy w reprezentacji (ma 32 lata).
- Ten próg wiekowy dla zawodników trochę się w futbolu zmienił. Na mojej pozycji, środkowego obrońcy, gra się dłużej niż na innych pozycjach. Ja też miałem to szczęście, że kontuzje mnie omijały, nigdy nie przechodziłem poważnej operacji. Myślę, że na najwyższym poziomie mogę grać jeszcze kilka lat. Jak organizm za jakiś czas da znak, że coś jest nie tak, to wtedy będę się martwił. Na razie czuje się dobrze - odparł uśmiechnięty Glik, który pod nieobecność Roberta Lewandowskiego będzie na meczach z Holandią i Bośnią i Hercegowiną kapitanem.
- Jeśli chodzi o pełnienie funkcji kapitana, to mam w tym chyba największe doświadczenie z całej kadry. Byłem kapitanem i w Ligue 1 i w Serie A. W kadrze też kilka razy miałem opaskę. W tej roli nic się nie zmieniło. Wszyscy stęskniliśmy się za kadrą, więc miejmy nadzieję, to zgrupowanie nam wszystkim posłuży. Zdradził, że na kadrze nikt się nie dziwił, że nie ma Roberta Lewandowskiego i nie jest to tu tematem rozmów.
- Jakie są ustalenia między Robertem a trenerem to nie moja sprawa. Myślę, że Robert też ma prawo wypocząć. Ja chcę pod jego nieobecność dobrze pełnić funkcję kapitana i sprawić byśmy jechali do Holandii w dobrych nastrojach - mówił Glik zwracając uwagę, że spotkanie kadry w czasie epidemii jest specyficzne.
- To trudne zgrupowanie dla trenerów, bo trzeba sobie wszystko inaczej ustawić. Wiem, że sztab był w kontakcie z moim klubem, zbierał dane. Teraz nie mamy zbyt wiele czasu na zajęcia przed wyjazdowymi meczami w Lidze Narodów - powiedział nowy nabytek Benevento.
- Najbardziej na zgrupowaniu brakuje mi dziennikarzy (śmiech). To się tu właśnie zmieniło. Widać po hotelu, że jest pusty. Brakuje kibiców, których nie ma ani tu, ani przy stadionie. Jest inaczej niż zwykle - opisał pierwsze po 10 miesiącach spotkanie kadry, ale dodał, że reprezentacja spotyka się, by grać w piłkę. Przyznał, że mecze Ligi Narodów wszyscy traktują tu poważnie.
- Mi ten format rozgrywek się bardziej podoba niż mecze towarzyskie. Przed imprezą turniejową, to fajne przetarcie. To jest też dobre dla młodych, którzy do kadry wchodzą. Od razu mogę patrzeć i mierzyć się z najlepszymi rywalami.
Jednym z nowych graczy w kadrze Jerzego Brzęczka jest Sebastian Walukiewicz, konkurent do gry na środku obrony.
- Sebastiana nigdy do tej pory nie poznałem. Spotkałem się z nim pierwszy raz na zgrupowaniu. Oglądałem jego kilka meczów w Serie A, bo miał tam kilkanaście spotkań. Ja jako ten doświadczony i kapitan na pewno postaram się mu pomóc, coś podpowiedzieć. Zresztą powiedziałem wszystkim chłopakom, że drzwi do mojego pokoju są otwarte. Jak mają jakąś sprawę, niech przychodzą.
W życiu Glika od sierpnia zaszły spore zmiany, bo zawodnik po 4 latach gry w AS Monaco, wrócił do Włoch. Jest graczem beniaminka Benevento.
- Ta decyzja była podjęta dużo wcześniej. Już czas temu miałem w głowie pomysł, by wrócić do Włoch, których mi brakowało i do Serie A, którą lubię. Dlaczego Benevento? Bo byli pierwsi, bardzo mnie chcieli, wiedziałem, że jak tam pójdę, będę ważną i potrzebną osobą, wiedziałem, że będę grał, a to dla mnie podczas całej kariery było ważne. Po rozmowach z trenerem Inzaghim wiedziałem, że to będzie dobre rozwiązanie. Po tych kilku tygodniach spędzonych z nowymi kolegami jestem zadowolony z tego, jak to wygląda - zakończył Glik.
Przeczytaj też: