Jeden z największych wygranych reprezentacji Polski! Rozwiązał problem Brzęczka

Pierwszy kwadrans do zapomnienia, a później seryjnie rozbijane kontrataki, zablokowane strzały, mnóstwo przechwytów i pomoc w ataku. Pomoc na tyle dobra, że zakończona golem. Jacek Góralski, uznawany powszechnie za zwykłego "przecinaka", otrzymał od Jerzego Brzęczka drugą poważną szansę w kwalifikacjach Euro 2020. I drugi raz ją wykorzystał, dając selekcjonerowi komfort i wyjaśniając jedną z jego niewiadomych. Polska wygrała ze Słowenią 3:2.

Sześć razy Mateusz Klich, dwa razy Krystian Bielik i raz Jacek Góralski - tak wyglądał bilans występów u boku Grzegorza Krychowiaka przed wtorkowym spotkaniem kończącym kwalifikacje Euro 2020. Partner pomocnika Lokomotiwu Moskwa to wciąż niewiadoma, choć sytuacja na tej pozycji ostatnio się klaruje. Klarowna wydawała się jednak już na początku roku, gdy pewniakiem Jerzego Brzęczka wydawał się Mateusz Klich. Po przejęciu drużyny przez byłego trenera Wisły Płock, zawodnik Leeds United wystąpił w 12 meczach kadry. Wymowne jest to, że wcześniej na koncie miał 10 występów. Miał być więc jednym z nowych liderów zespołu, tak jak w Anglii jest kluczowym piłkarzem Marcelo Bielsy. Trochę to jego liderowanie się jednak rozmyło, bo w większości meczów grał przeciętnie. Na tyle przeciętnie, że w październikowym starciu z Macedończykami wypadł ze składu. W listopadzie smaku pierwszego składu też zresztą nie zaznał. W Jerozolimie partnerem Krychowiaka był Bielik, a w starciu ze Słoweńcami selekcjoner zdecydował się na Jacka Góralskiego.

Zobacz wideo

Zdany egzamin

Decyzja Brzęczka okazała się trafiona, choć na początku meczu nie było to oczywiste. Szczególnie przez pierwszy kwadrans Góralski grał chaotycznie, zagrywał niedokładnie - albo za mocno, albo zbyt lekko, przez co narażał kolegów z zespołu na starcia z rywalami. Duże problemy miał też z przyjęciem, bo piłka niemal za każdym razem odskakiwała mu na kilkadziesiąt centymetrów. Pomocnik Łudogorca Razgrad sprawiał wrażenie kogoś, komu presja spętała nogi, choć w jego przypadku duże znaczenie przy niedokładnych zagraniach miał fatalny stan murawy. Frustrację spowodowaną jej jakością, 27-latek wyraził w końcówce pierwszej połowy, kiedy wściekły kopnął we fragment boiska. Po jego kopnięciu w powietrze zamiast trawy, poleciał jednak...piach.

Wracając do gry Góralskiego po kilku nieudanych zagraniach i złych decyzjach, lepiej grać zaczął po upływie 15 minut meczu. Można było odnieść wrażenie, że od tego momentu zeszło z niego ciśnienie, a po wspomnianej presji nie zostało ani śladu. Góralski zaczął przypominać zawodnika, którego oglądaliśmy w październikowym meczu z Macedonią Płn. (2:0) - biegał, przerywał groźne kontrataki (jak w 20. czy 29. minucie), blokował strzały i - jak w październiku, nieoczekiwanie - podłączał się do akcji ofensywnych. Co ciekawe, on w te akcje ofensywne podłączał się nie tylko w środkowej strefie, ale także na skrzydłach - raz wymieniał podania z Arkadiuszem Recą i Kamilem Grosickim, raz robił to z Sebastianem Szymańskim i Łukaszem Piszczkiem (później Tomaszem Kędziorą). W 39. minucie Góralski poczuł się nawet na tyle pewnie, że przeprowadził indywidualny rajd przez ponad pół boiska, zakończony prostopadłym podaniem do Szymańskiego. Ten ostatecznie nie zdołał opanować piłki. Najlepiej w ataku Góralski odnalazł się jednak w końcówce meczu, kiedy znakomicie pokazał się Grosickiemu. Skrzydłowy zgrał mu piłkę głową, a on mocnym uderzeniem pokonał Jana Oblaka, ustalając wynik spotkania na 3:2 (wcześniejsze gole strzelili Robert Lewandowski i Sebastian Szymański).

Dobrą grę Góralskiego widać też w liczbach. W pierwszej połowie miał 21 podań, z czego 81 proc. celnych. W dodatku zaliczył 13 wygranych pojedynków i dwa kluczowe przechwyty, które zatrzymały groźne kontrataki gości. Jego partner ze środka pola, Grzegorz Krychowiak, miał przy tym zaledwie 6 wygranych pojedynków, 3 przechwyty i aż 10 strat (przy 5 Góralskiego).

Po zmianie stron, do powyższych liczb Góralski dołożył: 25 podań (ponad 83 proc. celnych) i 6 wygranych pojedynków. Dołożył też jedno celne uderzenie, po którym jego nazwisko pojawiło się na liście strzelców. Jedynym kamykiem w jego ogródku jest zachowanie przy drugiej bramce Słoweńców, zdobytej przez Josipa Ilicicia. Za nią bezpośrednią winę ponoszą co prawda środkowi obrońcy (Artur Jędrzejczyk i Jan Bednarek), ale w pobliżu zawodnika rywali Góralski się jednak też znajdował i być może mógł zareagować inaczej.

Rozwiązanie na każdą okoliczność

Nawet mimo małej winy przy straconym golu, trzeba powiedzieć, że Góralski zaliczył kolejny udany występ. Nawet bardzo udany, strzelił w końcu gola. To daje selekcjonerowi ogromny komfort przy wyborze partnera dla Krychowiaka. Wyborze w dużej mierze uzależnionym od klasy rywala i preferowanej taktyki - Góralski wydaje się naturalnym wyborem na drużyny grające fizycznie, groźne w szybkich akcjach i kontratakach. On zazwyczaj bowiem takie kontrataki przecina, a do tego dokłada umiejętność w rozpoczęciu akcji i pomocy zawodnikom ofensywnym. W meczach z drużynami o innej charakterystyce, gdzie potrzeba piłkarza bardziej kreatywnego, Brzęczek skorzystać może natomiast z Bielika, który co prawda także jest usposobiony defensywnie, ale dobrze czuje się również w budowaniu ataków. Dodatkowo trener może postawić także na wspomnianego na początku Klicha. Może też przesunąć do tyłu Piotra Zielińskiego, który w kadrze zazwyczaj ustawiany jest za plecami napastnika, ale głębiej gra m.in. w Napoli, więc coś takiego nie byłoby dla niego nowością.

Patrząc na wachlarz możliwości i liczbę zawodników, którzy wniosą do gry pomocy dużą jakość i zabezpieczenie obrony, można powiedzieć, że jedną z niewiadomych, o których pisaliśmy przed listopadowymi meczami, Brzęczek już wyjaśnił. Co prawda nie do końca, bo nie wiadomo, który z testowanych obok Krychowiaka piłkarzy zostanie w pierwszym składzie na stałe, ale taka niewiadoma trenerowi daje bardzo duży komfort pracy i doboru systemu gry w kolejnych meczach. Potwierdza także, że trener podejmuje słuszne decyzje przy wyborze zawodników, którzy jego metody coraz lepiej przyswajają. Oczywiście, trzeba pamiętać, że na Euro przeciwnicy będą bardziej wymagający od Słoweńców, ale widać, że pewne mechanizmy w drużynie funkcjonują coraz lepiej. Na tyle lepiej, że zespół znowu może uwierzyć w swoje możliwości i zdolność dyktowania warunków gry.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.