"Dramat". "Chyba najgorsza jaka tu była". Takie narzekania, według naszych informacji, słychać było w szatni po wtorkowym treningu. Problem powraca przez całe eliminacje. Mecz z Łotwą był męczarnią dla najmocniej zbudowanych piłkarzy kadry, którzy walczyli o utrzymanie równowagi na niestabilnej nawierzchni. Ale po niemal każdym spotkaniu słychać było narzekania. - Trawa jest, jaka jest. My jako PZPN nie możemy nic więcej powiedzieć. Firma się stara, jesteśmy cały czas w kontakcie. Chcemy, żeby było jak najlepiej - mówił po październikowym meczu z Macedonią Płn. (2:0) Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy PZPN.
Sposób przygotowania nawierzchni się nie zmienił - trawa została położona późno, przez co nie zdążyła się dobrze ukorzenić. Nie pomaga jej także cyrkulacja powietrza, która w niecce Narodowego, mającego zamknięty dach, nie jest najlepsza.
Niską jakość murawy mogliśmy zobaczyć już podczas poniedziałkowego treningu kadry. Na samym początku zajęć, podczas lekkiego truchtu, trawę sprawdzał Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji najpierw próbował udeptać jej fragment, a później markował strzał, sprawdzając zachowanie nogi postawnej. Już ten test nie wyszedł zbyt dobrze, a Lewandowski swoimi spostrzeżeniami podzielił się z Janem Bednarkiem.
Chwilę później Lewandowski sprawdził stan murawy w inny sposób, mocno odpychając się od niej nogą. Zamiast trawy, w powietrze po ruchach napastnika leciała ziemia. Kapitan kadry tym razem uwagi przekazał Jerzemu Brzęczkowi, który od razu przyjrzał się wyrwanemu fragmentowi nawierzchni, po czym zaczął go udeptywać.
Zaledwie kwadrans treningu (tyle czasu na obserwację ćwiczeń piłkarzy dzień przed meczem otrzymują dziennikarze) wystarczył, by zobaczyć, że kadrowicze nie są zadowoleni z murawy. Z nią do wtorku nic się już jednak nie da zrobić. Do powiedzenia, że "gra się tak, jak przeciwnik pozwala", we wtorek trzeba będzie dodać nawierzchnię i to, na co pozwoli właśnie ona.