Reprezentacja Polski w niedzielę pokonała 2:0 Macedonię Północną. Wynik ten oznacza, że zespół Jerzego Brzęczka na dwie kolejki przed końcem eliminacji jest już pewny awansu na Euro 2020. - Mecz z Macedonią pokazał, że jesteśmy faworytem tej grupy i że myślenie o tym, że awansujemy z niej jako pierwsi, było poprawne i w pełni uzasadnione - mówi Marcin Żewłakow, były reprezentant Polski, a obecnie ekspert TVP.
- W niedzielę na PGE Narodowym kadra Jerzego Brzęczka zagrała najlepszy mecz tych eliminacji. Teraz w listopadzie czekają ją kolejne dwa spotkania [z Izraelem i Słowenią]. Czy selekcjoner powinien w nich testować? Jeśli znowu wprowadzi do składu jednego czy dwóch nowych zawodników, to będzie to zrozumiałe. W pierwszej kolejności powinien jednak patrzeć na wynik, bo dwa zwycięstwa mogą nam dać w losowaniu pierwszy koszyk - przypomina Żewłakow.
Po niedzielnym zwycięstwie z Macedonią wielkiej euforii nie było. Piłkarze na murawie przybili sobie piątki, po chwili założyli okolicznościowe koszulki, zapozowali do zdjęcia, trochę poskakali, oblali się szampanem i zrobili obchód wokół stadionu, dziękując kibicom za doping. - Dla wielu z tych chłopaków był to trzeci z rzędu awans na turniej rangi mistrzowskiej. Nie chcę mówić, że traktowali to jako obowiązek, prędzej jako standard. I to mi się nawet podoba, bo takie stonowane zachowanie tylko świadczy o ich podejściu. O tym, że są świadomi, że sam awans na Euro to dopiero początek czegoś większego - mówi Żewłakow.
I dodaje, że w niedzielę miłą niespodzianką był dla niego Jacek Góralski. - Niewielu w niego wierzyło, a on nie tylko dał radę, ale również dodatkową możliwość i szersze pole manewru trenerowi w kolejnych meczach. Drugi plus to Sebastian Szymański. On też przekonał do siebie, i to w obu meczach. Ja od dawna wiele sobie po nim obiecuję, ale wiadomo, że wprowadzenie do kadry młodego chłopaka zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem. A tutaj jedyne ryzyko, jakie widziałem, było w jego grze: odważnej, skutecznej, mogącej się podobać.
Mimo pewnego awansu na Euro na kadrę Brzęczka przez ostatni rok spadło wiele krytyki. - Z jednej strony rozumiem, że dziennikarstwo dzisiaj polega na tym, by prowokować do dyskusji. Ale z drugiej nie podoba mi się, jak łatwo popadamy w skrajności. Ci, którzy oceniają piłkę nożną i wywodzą się z tego środowiska, chyba są bardziej powściągliwi. Ale też nie będę ukrywał, że wrześniowe 0:2 ze Słowenią i bezbramkowy remis z Austrią mną wstrząsnęły. Albo inaczej: zachwiały. Też zacząłem się zastanawiać, czy nie przeszacowałem możliwości tej drużyny. Ale okazuje się, że nie. Jakość gry, kultura, ale też kontrola i zarządzanie meczem. To wszystko zobaczyłem w niedzielę na Narodowym. Po zwycięstwie z Macedonią jestem dużo spokojniejszy. Traktuję ten mecz, jako wizytówkę tej kadry - przyznaje Żewłakow.