Poprzedni awans oglądał z trybun. Teraz wykorzystał szansę od Jerzego Brzęczka i świętował na murawie

- Poprzednim razem gdy reprezentacja wywalczyła awans na wielki turniej, byłem na stadionie jako kibic i zazdrościłem chłopakom. Pewnie, że jednocześnie się cieszyłem z awansu, ale marzyłem by być na boisku, a nie na trybunach - wspomina Sebastian Szymański, jeden z najlepszych piłkarzy październikowego zgrupowania reprezentacji Polski.
Zobacz wideo

Gdy Polska wywalczyła awans na Euro 2016, miał siedemnaście lat. Był na Stadionie Narodowym jako kibic i zazdrościł piłkarzom świętującym awans na murawie. Minęły cztery, a on sam znalazł po drugiej stronie. Cieszył się z awansu po bardzo dobrych meczach. Z Łotwą zaliczył asystę przy trafieniu Roberta Lewandowskiego a, z Macedonią Północną był jeszcze aktywniejszy: trafił w słupek i był bliski asysty. - Myślę, że wykorzystałem szansę, którą dał mi selekcjoner. Jestem mu wdzięczny, bo nie spodziewałem się, że zagram w dwóch meczach w wyjściowym składzie. Przed przyjazdem na zgrupowanie miałem cel, żeby łapać minuty, ale nie podejrzewałem, że dostanę ich aż tyle. Myślę, że dołożyłem cegiełkę do tego awansu, ale nadal nie czuję, że na stałe wywalczyłem sobie miejsce w reprezentacji. Muszę ciężko pracować, żeby dostać kolejne powołanie – mówił po niedzielnym spotkaniu.

Sebastian Szymański: To magiczna chwila. Coś wyjątkowego

- W niedzielę zabrakło pieczątki nad tym wszystkim. Ale na pewno czułem większą pewność siebie, mniej się stresowałem i czułem się pewniej. Teraz wracam do klubu, żeby walczyć o powołanie na kolejne zgrupowanie. A potem o powołanie na Euro. Wszystko krok po kroku. Chcę czerpać z tych zgrupowań jak najwięcej – podkreślał.

Awans na poprzednie Euro oglądał jako kibic. Cieszył się, ale trochę reprezentantom zazdrościł. – Teraz byłem razem z nimi na murawie. Z niemal tą samą drużyną, którą wcześniej dopingowałem. To magiczna chwila. Coś wyjątkowego – mówi Szymański. W meczu z Macedonią Płn. miał szansę pokonać bramkarza z rzutu wolnego, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. - Cóż, to mój pierwszy rzut rożny w kadrze – śmieje się. – Mogłem przymierzyć lepiej, bo to była moja pozycja: na strzał lewą nogą. Fajnie, że Robert Lewandowski i Kamil Grosicki dali mi wykonać ten rzut wolny, chociaż sami mają bardzo dobre uderzenie zza muru. Szkoda, że nie udało się trafić – komentuje.

Szczególnie dobrze wyglądała jego współpraca z Piotrem Zielińskim. - Fajnie mi się gra z „Zielem”, bo za każdym razem czuje, że on chce dostać ode mnie piłkę. Wciąż podchodzi blisko, stwarza opcję dla każdego zawodnika do rozgrania. Cieszę się, że w niedzielę grał po mojej stronie, bo naprawdę dobrze się rozumieliśmy – ocenia.

Szymański pożyteczny jest nie tylko w grze do przodu. W pierwszej połowie spotkania z Macedonią Płn. już na połowie przeciwnika zatrzymał kilka groźnie zapowiadających się ataków. Imponował zaangażowaniem i walką o każdą piłkę. W pewnym momencie walczył o przejęcie piłki czworakach. - Reprezentacja to naprawdę wysoki poziom, na którym każdy musi bronić i jestem tego świadomy. Chcę pomagać drużynie walką w defensywie i robię to, co kazał mi selekcjoner – mówi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.