Przemysław Frankowski: Trener nie dzwonił, bo nie musi się ze swych decyzji tłumaczyć. Dla mnie i tak był to jasny sygnał, że po słabszym meczu z Macedonią, przy kadrze utrzymają mnie tylko dobre występy w Chicago Fire. Ostatni czas w tej drużynie był dla mnie udany, gorzej dla klubu, bo w play-offach MLS nas nie ma, więc w teorii zakończyliśmy sezon.
- Jak zobaczyłem we wrześniu, że nie ma mnie na liście, to wiedziałem, że muszę zmienić coś w swojej grze. To była taka pozytywna motywacja. Wiedziałem, że potrzebne mi są asysty i gole. Nawet jakbym dobrze grał, a nie przekładało by się to na statystyki to niewiele z tego mogłoby wyniknąć. Jestem ofensywnym zawodnikiem. Żyję z dograń i bramek. Zostawałem więc po treningach i ćwiczyłem więcej. Próbowałem strzelać na bramkę. Potem w meczach korzystałem z dobrych sytuacji, udawało mi się je wykorzystywać. W statystykach było to widać. Myślę, że to zaważyło o październikowym powołaniu.
Kołtoń tłumaczy, dlaczego Zbigniew Boniek zatrudnił Jerzego Brzęczka [SEKCJA PIŁKARSKA]
- Czysto piłkarsko oceniam je na czwórkę, zawsze mogło być lepiej. Jeśli chodzi o sam wybór, to dałbym szóstkę. Jestem w stu procentach pewny, że dobrze zrobiłem. Cieszę się z transferu. To była dobra decyzja dla mnie i dla rodziny. Rodzina jest ze mną w Chicago i mnie tam wspiera. Co do odczuć jakie po tym transferze mogą mieć kibice? Sam na ich miejscu pewnie nie wstawałbym o 2:00 w nocy tylko po to żeby obejrzeć mecz Frankowskiego.
- Tak, ale to nie jest już liga starych gwiazd i piłkarskich emerytów. Oni teraz za grube pieniądze ściągają dużo młodych piłkarzy, chcą ich wypromować i sprzedać za jeszcze większe pieniądze. Ta liga się zmienia. Co roku będzie silniejsza.
- Zagrałem słabo, więc nie dziwię się trenerowi, że mnie zdjął w połowie tego meczu. Przynajmniej dobrze, że jak zszedłem, to udało się ten mecz wygrać. Wszyscy mówili, że zagrałem słabo przez jet lag. Myślę, że on nie miał wielkiego znaczenia. Zresztą nie lubię szukać usprawiedliwień. Po prostu miałem wtedy słabszy czas. Zdarzył mi się gorszy mecz. Na nieszczęście wypadł akurat w reprezentacji.
- Jeśli chodzi o pierwszy dzień, to można tak powiedzieć. Wiadomo jednak, że jestem zwykle tuż po meczu i też potrzebuję tego odpoczynku. Dodatkowo po długim locie nie mogę iść na trening i grać na maksa, tylko muszę w te zajęcia z reprezentacją wejść bezpiecznie i z głową. Mam już na to jakiś system.
Na mecze w MLS po których mam wylatywać na kadrę jeżdżę z dużą walizką. Z boiska od razu jadę na lotnisko. W samolocie mam miejsca w klasie biznes. Wiadomo, że tuż po spotkaniach ciężej się zasypia, ale biorę sobie dwie tabletki melatoniny. Teraz jak leciałem z Florydy spałem po nich w samolocie całą noc. Jak dolatuję do Warszawy to pierwszego dnia zaczynam się przestawiać. Chodzę spać po północy, a następnego dnia muszę wytrzymać, by nie spać po południu i wtedy jest już dobrze. Potrzebuję zatem dwa dni, by normalnie funkcjonować w Polsce.
- To też nie jest tak, że na kadrze jest czas na nie wiadomo jakie treningi. Zazwyczaj one są taktyczne. Ćwiczymy rzeczy pod konkretnych rywali. To też nie jest jakaś bardzo ciężka robota.
- Nie będę ukrywał, że w pewnej perspektywie w głowie mam powrót do Europy. Myślę, że z MLS łatwiej jest się dostać do dobrego europejskiego klubu niż z polskiej ligi. W Chicago o tym wiedzą, z trenerem mam dobry kontakt. Wiadomo, że jak się dobrze zaprezentuję w Fire, to skorzystam i ja i drużyna. Nie jestem tam anonimowy, wiem też co się dzieje na rynku, wiem, że moja osoba wzbudza jakieś zainteresowanie. Jak się jakaś oferta trafi, to można usiąść i pomyśleć. Nie będę jednak też zmieniał otoczenia co roku, to nie ma sensu. W Chicago mi się podoba.
- Szczerze? Nie wiem, jak to będzie wyglądać, bo jestem w takiej sytuacji pierwszy raz. Mamy niby treningi do połowy listopada, ale nie spodziewam się, że będą one tak intensywne jak przygotowania do meczów.
Nie dostanie się do play-offów jest natomiast odbierane jak przegranie sezonu. Awans do nich byłby dla Chicago zwycięstwem, bo dawno tam tej drużyny nie było. Sami sobie możemy pluć w brodę, że się to nie udało. Mamy naprawdę dobry team, ale źle wychodziły nam mecze ze słabszymi rywalami. To przez nie jesteśmy poza najlepszą ligową siódemką.
- Tak to wygląda, ale co ja mam zrobić? Wiadomo, że chciałem tego awansu, że chciałem być w rytmie meczowym i chciałem dzięki temu przyjechać na kadrę w listopadzie. Na kadrze jest duża rywalizacja, wysoki poziom. Jeśli ja nie będę grał meczów to wydaje się, że może być ciężko. Staram się jednak myśleć pozytywnie. Po reprezentacji na kilka dni zostaję w Polsce, a potem wracam do
Chicago na treningi z drużyną. Będziemy mieli zapewne też jakieś sparingi. Jeśli chodzi o swoją formę fizyczną na listopad to jestem o nią spokojny.
- Jest temat z tego, że brakuje nam skrzydłowych. Wiadomo, że ci którzy są nie grają w topowych klubach, ale jesteśmy młodzi i gniewni, chcemy pokazywać się w każdym najbliższym meczu. Jest rywalizacja, to jest fajne, bo wzrasta poziom. Szymański rozegrał znakomite zawody z Łotwą i będzie musiał teraz swoją klasę potwierdzać, a ci co są na ławce, też chcą grać. To jest normalne.
- Jak wchodziłem w 77. minucie, to wynik był już właściwie ustalony. Nie forsowaliśmy tempa, trzeba było mądrze grać i myśleć o niedzielnym meczu z Macedonią. Wiadomo, że chcielibyśmy wygrywać po 6:0, ale najważniejsze były 3 punkty, które mogą dać awans na ME.
- Balonik był mocno nadmuchany i pękł. Teraz musimy zrobić wszystko, by zaufanie kibiców powróciło. Wiadomo, że jest nowy trener, nowe rozdanie, trochę nowych zawodników łącznie ze mną. Staramy się. Potrzebujemy czasu. Nie da się ot tak zbudować drużyny, która będzie wszystko wygrywała strzelając każdemu rywalowi po kilka goli. Dajcie nam trochę czasu. Patrząc na treningi, a nawet na mecz z Łotwą myślę, że idzie to w dobrym kierunku.