Selekcjoner pominął trzech bramkostrzelnych napastników. A to oni wkrótce mogą zająć miejsce Piątka i Milika

Zaledwie dwa gole strzelił w tym sezonie Krzysztof Piątek. Arkadiusz Milik, którego Jerzy Brzęczek także powołał na październikowe zgrupowanie, na listę strzelców nie wpisał się od kwietnia. Jeżeli dwójka napastników nie odblokuje się w najbliższych spotkaniach, ich miejsce szybko może zostać zajęte przez kogoś innego. Kandydatów nie brakuje, a trzech zawodników coraz mocniej dobija się do kadry. Są to Kamil Wilczek, Karol Świderski i Kacper Przybyłko.

Polscy napastnicy w tym sezonie imponują formą. Co chwila znajdują się na ustach kibiców i ekspertów na całym świecie, a siły rażenia znów zazdrości nam wielu rywali. Przynajmniej pięciu Polaków w ostatnich tygodniach strzeliło kilka goli. Problem w tym, że na październikowe mecze z Łotwą i Macedonią Płn. Jerzy Brzęczek zabrał tylko jednego z nich.

Lewandowski: W kadrze na pewno nie ma napiętej atmosfery

Zobacz wideo

„Przyjazd na reprezentację będzie motywacją”

Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek, Arkadiusz Milik – to trójka napastników, którą Jerzy Brzęczek powołał na październikowe zgrupowanie. O osiągnięciach pierwszego nawet nie trzeba byłoby wspominać, ale dla pewności przypomnijmy statystyki tego sezonu: 11 meczów (we wszystkich rozgrywkach), 15 goli, miano pierwszego piłkarza w historii Bundesligi, który strzelał gole w pierwszych siedmiu meczach sezonu, a także wyrównanie dorobku strzeleckiego czwartego najlepszego strzelca ligi niemieckiej, Manfreda Burgsmuellera. – Z każdym okresem przygotowawczym staram się zmieniać pewne rzeczy. Teraz było tak samo. I nie mam tutaj na myśli tylko aspektów typowo sportowych. Wiem, że wiele osób twierdzi, że po trzydziestce piłkarze grają coraz słabiej i to jest właściwie nieuniknione. Ja tak nie uważam i mam nadzieję, że moja kariera na najwyższym poziomie będzie jeszcze trwała. Cały czas chcę się uczyć, rozwijać i stawać się lepszym. Cały czas szukam rozwiązań, żeby być lepszym piłkarzem i lepszym człowiekiem. Początek jest rzeczywiście bardzo dobry i trudno będzie utrzymać taki poziom do końca sezonu, ale chcę tak grać jak najdłużej – tłumaczył ostatnio kapitan reprezentacji Polski.

O ile klubowe statystyki Lewandowskiego mogą napawać optymizmem, to zaglądając w te dotyczące Piątka i Milika, można się zdemotywować. Napastnik Milanu, który w ubiegłym sezonie zachwycił cały świat, a zagraniczne tabloidy co i rusz umieszczały go na transferowych listach życzeń europejskich gigantów, po zamianie Gennaro Gattuso na Marco Giampaolo na stanowisku trenera "Rossonerich", kompletnie się zablokował. Sygnały zwiastujące taki stan rzeczy otrzymywaliśmy już podczas letnich przygotowań, podczas których 24-latek nie strzelał w ogóle. A kiedy ruszyła liga, potwierdziły się najgorsze scenariusze, bo Piątek w siedmiu meczach Serie A strzelił tylko dwa gole. W dodatku obydwa z rzutów karnych. W ostatnim meczu z Genoą został nawet zmieniony już w przerwie, a co gorsza - wprowadzony za niego Rafael Leao rozruszał grę mediolańczyków na tyle, że ze stanu 0:1 doprowadzili oni do wyniku 2:1 i zapewnili sobie komplet punktów. Z jednej strony ta utrata skuteczności wynikać może z przyjścia Giampaolo [we wtorek 8 października został zwolniony], o czym mówił nam Bartosz Bereszyński, który z 52-latkiem pracował w Sampdorii. - W Sampdorii przeżyłem to, jak bardzo trener Giampaolo zmienia drużynę i jak drużyna musi się podporządkować jego systemowi. To nie jest łatwe. Kiedy przyjeżdżałem do Genui, poczułem się pewnie tak, jak Krzysiek teraz w Mediolanie. Dowiedziałem się rzeczy, o których nie miałem pojęcia. Giampaolo to trener, który bardzo skupia się na taktyce. Widać, że Milan się tego uczy. Zobaczymy, czy dostanie czas, by uczyć się od niego dalej – przyznał polski obrońca we wtorek, kilka godzin przed oficjalnym ogłoszeniem zwolnienia Giampaolo.

Ale nie wszystko jest winą zmiany trenera, o czym mówił słynny Arrigo Sacchi, który przed laty prowadził Milan. Jego zdaniem Piątek gra tak samo, jak w zeszłym sezonie. Tak samo się porusza, tak samo próbuje urywać się obrońcom. Problem w tym, że ci obrońcy się go już w pewien sposób nauczyli. Nie jest już dla nich nowością, wiedzą, co zrobić, by wyłączyć jego atuty. I teraz to on musi im jakoś odpowiedzieć, jak przez lata w Bundeslidze i Europie odpowiada Lewandowski, czy odpowiadali inni wielcy. Arjen Robben na jeden zwód nabierać potrafił przez kilkanaście lat. Piątek też może więc znowu zacząć zaskakiwać.

Tak samo, jak zaskakiwać może wciąż Arkadiusz Milik. On jest jednak w jeszcze większym kryzysie, bo na gola czeka od kwietnia. Ostatnio mógł się przełamać w spotkaniu z Genk w ramach 2. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów (ostatnio w tych rozgrywkach bramkę zdobył dwa lata temu), ale się nie przełamał, bo zmarnował kilka doskonałych sytuacji. We Włoszech pojawia się coraz więcej informacji o tym, że Napoli ma dość nieskuteczności 25-latka i zamierza go kimś zastąpić. A zastępstwa nawet nie trzeba daleko szukać, bo w zespole Carlo Ancelottiego jest przecież sprowadzony latem Fernando Llorente, który już teraz strzela więcej niż Milik. Wiary w Milika, a także Piątka nie stracił jednak Brzęczek, który uspokajał w poniedziałek: „Nie jest to dla nich łatwy okres, ale dla nich najważniejsze są podania. Krzysiek sytuacji nie ma zbyt wiele. Arek miał kontuzję. Oglądałem jego mecz w LM w Belgii, nie wykorzystał sytuacji, ale ważne, że do tych sytuacji doszedł. Jestem spokojny o całą trójkę, łącznie z Robertem. Przyjazd na reprezentację będzie dla nich dodatkową motywacją”.

Najskuteczniejsi nieobecni

Milik i Piątek w 10 meczach łącznie strzelili dwa gole. Dwa gole, czyli tyle samo, ile Kamil Wilczek strzelił w ostatnich derbach Kopenhagi, wygranych przez jego Broendby 3:1. Polak w tym sezonie jest najważniejszym zawodnikiem zespołu Nielsa Frederiksena nie tylko ze względu na opaskę kapitańską, ale przede wszystkim dzięki statystykom. W tym sezonie 31-latek strzelił już 13 goli we wszystkich rozgrywkach, z czego 10 w samej Superligaen, gdzie Broendby łącznie zdobyło 22 bramki. 31-latek jest bohaterem klubu, "Wilczek's on fire" (przeróbka hitu Euro 2016, Will Grigg's on fire) zaczyna być coraz bardziej popularną przyśpiewką wśród kibiców z Kopenhagi. Na razie, to jednak wciąż za mało, by dostać powołanie od Brzęczka.

Wilczek to zresztą nie jedyny strzelec, którego selekcjoner pomija. W Danii liderem klasyfikacji strzelców jest właśnie on, a w Grecji Karol Świderski, który także imponuje w tym sezonie. – To supersnajper, koledzy mówią na niego Lewa, od Lewandowskiego – mówi nam Elena Budu, grecka dziennikarka zajmująca się na co dzień PAOK-iem, w którym występuje były gracz Jagiellonii.  22-latek porównywany w Grecji do wspomnianego Roberta Lewandowskiego, w tym sezonie strzelił już sześć goli w dziewięciu meczach. Pięć bramek zdobytych tylko w rozgrywkach ligowych daje mu natomiast pierwsze miejsce w tabeli najlepszych strzelców Super League 1.

Śladami Frankowskiego

- Decyzja o wyjeździe Frankowskiego do Chicago była dla mnie jednak niezrozumiała, ale ją szanuję. Na ostanie zgrupowanie go nie powołaliśmy, może go to dodatkowo zmobilizowało. Jest wiodącą postacią swojej drużyny. Mamy doświadczenia z meczu z Macedonią Płn., po którym sam stwierdził, że podróże i aklimatyzacja nie jest łatwa. Mam nadzieję, że teraz będzie to przebiegać łatwiej – powiedział Brzęczek na poniedziałkowej konferencji prasowej o Przemysławie Frankowskim, który zachwyca w barwach Chicago Fire. Tylko od 14 września (pierwszy mecz po przerwie reprezentacyjnej), w czterech spotkaniach ligowych 24-latek strzelił trzy gole i zaliczył dwie asysty. Łącznie w całym sezonie MLS (rozgrywanym w systemie wiosna - jesień) zebrał już natomiast 31 występów. Przez chwilę z listy zainteresowań selekcjonera wypadł, ale teraz do kadry wrócił, dając znak, że nawet grając w Stanach można się dostać do drużyny narodowej.

Śladami byłego skrzydłowego Jagiellonii Białystok może więc iść Kacper Przybyłko, kolejny napastnik, który w tym sezonie zdobywa bramki niemal w każdym meczu. 26-latek w 28 spotkaniach tego sezonu, strzelił dla Philadelphii Union 18 bramek. W klasyfikacji strzelców MLS Polak ustępuje tylko czterem zawodnikom: Diego Rossiemu z Los Angeles FC, Josefowi Martinezowi z Atalanty United, Zlatanowi Ibrahimoviciowi z Los Angeles Galaxy i Carlosowi Veli z Los Angeles FC. Mimo dobrej formy, Przybyłko na razie powołania do kadry nie otrzymał, czego - jak sam przyznaje - się spodziewał. Głośno podkreśla jednak, że chce reprezentować biało-czerwonych, a najbliżej gry w kadrze był za czasów gry w Niemczech, gdy rozmawiał z nim jeden ze współpracowników Adama Nawałki. - Ze sztabu obecnej reprezentacji nikt się ze mną nie kontaktował, ale gra w niej byłaby dla mnie zaszczytem - powiedział napastnik zespołu z Filadelfii w rozmowie z portalem sport.interia.pl.

- Każdy zawodnik jest w orbicie naszych zainteresowań – przyznał natomiast sam Brzęczek, którego o Wilczka, Świderskiego i Przybyłkę zapytaliśmy na konferencji prasowej. Na razie zestawienie zawodników ofensywnych jest nie do ruszenia, ale jeśli Piątek i Milik nie zaczną strzelać, ich miejsce szybko może zostać zajęte przez kogoś ze wspomnianej trójki. Najbliższą okazję do odblokowania napastnicy Milanu i Napoli będą mieli w czwartkowym meczu wyjazdowym z Łotwą. Relacja na żywo w Sport.pl, początek o godz. 20:45.

Więcej o:
Copyright © Agora SA