Grosicki skomentował wypowiedź Brzęczka o zawodnikach z Championship. Wskazał też przyczynę słabszej gry Polaków [ROZMOWA]

- Teraz się tak trochę przyjęło, że niezależnie od tego, co trener powie, jest to od razu krytykowane, jest z nim jazda. A trener wykonuje dobrą pracę, robi dużo, by ta reprezentacja grała lepiej. Cały czas nam powtarza, że będziemy cieszyć się nie tylko z punktów i awansu, ale też z gry. To ma być drużyna, która nie będzie się cofać, a iść cały czas do przodu - mówi Kamil Grosicki. Reprezentant Polski odniósł się w ten sposób do wypowiedzi selekcjonera biało-czerwonych. Skomentował też te, wymierzone w niego, bo dotyczące piłkarzy z Championship.

Jesteście źli po tym, co stało się we wrześniu?

- Na pewno wiemy bardzo dobrze, że możemy grać dużo lepiej. Wydaje mi się, że przede wszystkim dotyczy to gry ofensywnej, bo to ona jest ostatnio naszym największym problemem - stwarzamy mało sytuacji, dokonujemy złych wyborów, podejmujemy złe decyzje . Mieliśmy analizę wrześniowych spotkań, która pokazała, że wiele razy do stworzenia groźnych okazji czy przewagi wystarczyły dokładniejsze podania.

Kamil Grosicki broni Jerzego Brzęczka. "Nie może być takiej nagonki"

Zobacz wideo

Z czego to wynika?

- Czasami za szybko chcemy podjąć decyzję. Ale wrzesień już minął. Wpadki, które miały się prawo zdarzyć w którymś momencie, też mamy już za sobą. Teraz chcemy zdobyć sześć punktów w dwóch meczach, i przybliżyć się do awansu, który jest naszym celem numer jeden. Przy tym chcemy też pokazać więcej jakości w kreowaniu sytuacji.

21 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej w 30 meczach dla Hull. W kadrze jeden. Skąd się bierze tak duża różnica w twoich statystykach w całym roku kalendarzowym?

- Jestem zawodnikiem, który analizuje statystyki. Wiem, że ode mnie trzeba wymagać lepszych liczb, ale czasami jest tak, że sytuacji po prostu się nie ma. Z drugiej strony w kadrze prawie w każdym meczu dochodzę do okazji strzeleckich. Nawet ostatnie zgrupowanie mogłem zakończyć z bramką, gdybym miał odrobinę więcej szczęścia. Mogło to wyglądać inaczej - gdyby w meczu ze Słowenią był VAR, sędzia cofnąłby decyzję i miałbym gola. Z Austrią też była stuprocentowa sytuacja, w dodatku było też zagrożenie ze stałych fragmentów gry. Brakuje po prostu szczęścia. Za czasów trenera Nawałki, czego się nie dograło, to Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik to wykańczali. Ja sam też zdobywałem bramki.

Czasami jest tak, że jak nie idzie, to piłka nie chce wpaść niezależnie od tego, co się robi. Pojawiła się blokada w pracy czysto piłkarskiej na boisku, w połączeniu podanie - wykończenie. Ciężko powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Potrzeba nam na pewno więcej spokoju pod bramką przeciwnika.

W kadrze nie idzie, ale w klubach już tak. Po ostatnim zgrupowaniu wielu z was strzelało gole, a Jerzy Brzęczek powiedział, że to zasługa dobrej pracy w reprezentacji.

- Teraz się tak trochę przyjęło, że niezależnie od tego, co trener powie, jest to od razu krytykowane, jest z nim jazda. A trener wykonuje dobrą pracę, robi dużo, by ta reprezentacja grała lepiej. Cały czas nam powtarza, że będziemy cieszyć się nie tylko z punktów i awansu, ale też z gry. To ma być drużyna, która nie będzie się cofać, a iść cały czas do przodu. Ja też się zastanawiam, czemu jest tak, że trzy dni po zakończeniu zgrupowania wszyscy w klubach zdobywają bramki. Ale czasami tak bywa, ja kiedyś nie strzelałem w klubie, a w kadrze było odwrotnie. Czasami to zależy od dyspozycji dnia. Czasami potrzeba zawodnika, który w danym momencie zespół pociągnie. Oczywiście - krytyka jest słuszna, ale nie przesadzajmy. Jerzy Brzęczek jest młodym selekcjonerem, trzeba mu dać czas, żeby to wszystko wyglądało lepiej.

Po meczu z Izraelem byliśmy chwaleni, pojawiły się opinie, że wygramy już wszystkie mecze i nie stracimy bramki. A w obecnej piłce tak się już chyba nie da.

Ale sami mówiliście, że jesteście faworytami grupy.

- I dalej tak uważamy. Jesteśmy faworytami w tej grupie i tak będzie do końca eliminacji. Mieliśmy słaby miesiąc, ale z tego co pamiętam, to we wrześniu zazwyczaj wyniki nam się nie układały. Były mecze z Kazachstanem, Danią. A potem i tak dobrze się wszystko kończyło.

Tej pewności siebie nie zaburzyła wypowiedź Jerzego Brzęczka, który po meczu z Austrią powiedział, że Polska kończyła mecz z trzema zawodnikami z Championship, a nasi rywale z kilkunastoma z Bundesligi, więc prosi o spokojne ocenianie potencjału drużyny.

- Trener na pewno nie chciał ubrać tego w słowa, które nas zdeprymują. Chciał po prostu podkreślić klasę przeciwnika. Oczywiście słowa padły takie, jakie padły. Nie chciałem tego komentować, bo jestem impulsywnym człowiekiem, który zazwyczaj od razu próbuje odpowiedzieć. Ale wiedziałem, że to słowa wywołane emocjami, które nie miały na celu nas urazić. A Championship to wymagająca liga, trzeba prezentować odpowiedni poziom, by w niej grać. Jeśli jestem w pierwszym składzie kadry, to znaczy, że jestem dobrym zawodnikiem, który wygrywa rywalizację z partnerami.

My mieliśmy na ławce zawodnika Juventusu, zawodnika Milanu, a zawodnik z Championship grał w podstawowej jedenastce, co oznacza, że jest dobry. Nie ma sensu patrzeć na to, w jakim kto gra klubie, bo kiedy przyjeżdżamy na reprezentację, to na boisku pokazujemy jakość. Tam udowadniamy, że zasługujemy na miejsce w drużynie.

Rozmawiałeś z trenerem o tej wypowiedzi?

- Nie, nic sobie nie wyjaśnialiśmy. Wiem, że ja czasami też powiem coś, co jest źle odebrane. Miałem kilka takich niefortunnych wypowiedzi po mistrzostwach świata, gdy inaczej myślałem o swoich słowach, a inaczej zostały one odebrane przez kibiców.

Po tych wszystkich wypowiedziach, niekiedy dość kontrowersyjnych, pojawiły się informacje, że reprezentacja jest podzielona, że pojawiły się grupki. To prawda?

- Mamy świetną atmosferę. Każdy, kto przyjeżdża na zgrupowanie, po prostu się cieszy, bo może reprezentować kraj i spotkać kolegów, których na co dzień nie widzi. Mamy czas, żeby porozmawiać, pośmiać się. A grupki? Zawsze jest tak, że jeden rozmawia więcej z tym, a drugi z tym. Ale jak wychodzimy na boisko, to zasuwamy dla jednej drużyny, dla naszego kraju. To jest priorytet. Możecie być pewni, że nikt tu nie chodzi i nie gada na drugiego za plecami. Nie tędy droga, tak sukcesów się nie zdobywa.

A wy czujecie, że zrobiliście postęp pod wodzą Jerzego Brzęczka w porównaniu do tego, co było za Adama Nawałki?

- Na pewno postępem jest to, że do reprezentacji wchodzą nowi zawodnicy. Młodzi piłkarze dostają szanse, grają w pierwszym składzie. Trener nie boi się na nich stawiać. To dobrze, bo oni mają być przyszłością tej drużyny. Wiadomo, że z trenerem Nawałką mieliśmy piękny czas, ale teraz jest trener Brzęczek, z którym też chcemy coś zdobyć i walczyć w każdym spotkaniu.

Robicie postęp?

- Małymi krokami, ale tak. Wiadomo, że w ostatnich dwóch meczach zdarzyły nam się wpadki. Były to bardzo słabe mecze w naszym wykonaniu, ale potrafimy grać zdecydowanie lepiej. Jestem pewien, że z każdym spotkaniem będziemy szli do przodu. Trzeba się rozwijać, bo naszym marzeniem jest nie tylko awans, ale coś więcej. Chciałbym się zapisać w tej reprezentacji jako piłkarz, którzy zostanie zapamiętany na lata.

Jesteście w stanie powtórzyć wynik z 2016 roku?

- Mamy wielki potencjał, piłkarzy z najlepszych klubów na świecie plus trzech zawodników z Championship (śmiech). Liczę więc, że przed nami dobry czas. Chcemy pomóc trenerowi, bo on wystawia najlepszych zawodników, ustala taktykę, ale to my wychodzimy na murawę i gramy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.