Polska - Austria 0:0. Drużyna Brzęczka zdobyła punkt, ale jej gra to była rozpacz

Austriacy grali w Warszawie jakby to oni byli gospodarzami i po meczu mogą być nieszczęśliwi, że nie zdobyli trzech punktów. Drużyna Jerzego Brzęczka powiększyła dorobek w tabeli grupy tylko dzięki skutecznym interwencjom Fabiańskiego.

To był kolejny mecz polskiej kadry, który pokazał, że nikt w niej nie ma pojęcia jak rozegrać piłkę, ustawić akcję, przechytrzyć przeciwnika.

Trzy zmiany w składzie

Porażka w Słowenii mocno nadszarpnęła reputację i pewność siebie kadry Brzęczka. Trener reprezentacji dokonał trzech zmian w składzie. Michał Pazdan, któremu meczu w Ljubljanie nie wyszedł, powędrował na trybuny, a Mateusz Klich i Krzysztof Piątek na ławkę rezerwowych. Zastąpili ich - powracający do zdrowia po kontuzji - Kamil Glik oraz Krystian Bielik i Dawid Kownacki.

I trudno powiedzieć, czy te zmiany cokolwiek poprawiły. Austriacy zagrali inaczej niż Słoweńcy. Od pierwszych minut ruszyli do ataku, przejęli inicjatywę i prowadzili grę. W całym meczu mieli 64 procent posiadania piłki, jakby to oni byli gospodarzem meczu w Warszawie.

Słupek Arnautovica, pudło Lewandowskiego

W Lublanie na pierwszy celny strzał kadry musieliśmy czekać do 70. minuty. Tym razem polscy piłkarze nie nadwyrężyli tak bardzo cierpliwości kibiców. W 5. minucie drużyna Jerzego Brzęczka przeprowadziła dynamiczną akcję, którą zakończył strzałem głową Kamil Grosicki. Strzelił lekko i w środek bramki. Bramkarz Cican Stankovic nie miał problemu ze skuteczną interwencją.

Minutę wcześniej to Austriacy postraszyli Polaków. Marko Arnautovic strzelał groźniej niż Grosicki, ale Łukasz Fabiański stanął na wysokości zadania i obronił strzał napastnika gości. Kilka minut później ten sam zawodnik jeszcze raz zagroził polskiej bramce. Kamil Glik się spóźnił, a Austriak skierował głową piłkę w stronę bramki. Na nasze szczęście trafił w słupek.

Austriacy dominowali w I połowie, a Polacy mieli okazje na gole tylko po kontrach lub stałych fragmentach gry. Świetną okazję zmarnował Robert Lewandowski, który otrzymał dokładne dośrodkowanie od Grosickiego, ale spudłował. Chwilę później po wrzutce z rzutu rożnego groźny strzał Glika obronił Stankovic.

Fabiański bohaterem

W drugiej połowie znów Fabiański ratował polską drużynę przed stratą gola. Udało to mu się w 49. minucie, gdy obronił strzał z bliska Arnautovica, oraz w 62. minucie, gdy próbował go zaskoczyć z dystansu Konrad Laimer. A w 66. minucie polski bramkarz wygrał pojedynek sam na sam z Arnautovicem.

Polacy też próbowali zagrozić bramce rywali, ale albo rywala łapali zawodników Brzęczka na spalonym, albo akcji nie udawało się zakończyć strzałem.

Najgroźniejszą okazję Polacy mieli po kiksie Stankovica, ale i w wtedy Lewandowskiemu nie udało się skierować piłki do opuszczonej bramki.

Przy takiej grze reprezentacji Polski punkt wywalczony z Austrią należy uznać za duży sukces. Cały czas jesteśmy liderem grupy. Następne mecze kadra rozegra w październiku - rywalami będą najsłabsze w grupie - Łotwa (10 października na wyjeździe) i Macedonia Północna (13 października w Warszawie).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.