Zmiany w środku pola reprezentacji? Grzegorz Krychowiak: "Dziś sobie tego nie wyobrażam"

- Wystarczy, że w dwóch następnych meczach nie osiągniemy dobrych wyników, a nasza sytuacja diametralnie się zmieni - tak Grzegorz Krychowiak przestrzega przed huraoptymizmem. Sam ma udany początek sezonu: strzelił trzy gole dla Lokomotiwu Moskwa, trafił do najlepszych jedenastek wybieranych po kolejkach i ma za sobą dobrze przepracowany okres przygotowawczy. A to w jego przypadku absolutnie kluczowe.

Polska po czterech meczach kwalifikacyjnych do Euro 2020 ma komplet punktów, przewagę pięciu nad drugim w tabeli Izraelem, ani jednego straconego gola i według wielu: prostą drogę do awansu. – Myślenie w ten sposób jest błędem. Wystarczy, że w dwóch następnych meczach nie osiągniemy dobrych wyników, a nasza sytuacja diametralnie się zmieni. Teraz jest dobra, więc nie powinniśmy się obawiać, ale szacunek dla naszych przeciwników mieć musimy - uważa Krychowiak.

Zobacz wideo

Grzegorz Krychowiak nie wyobraża sobie zmiany pozycji w reprezentacji

Kibiców w Rosji uwiódł zdobywanymi bramki i umiejętnościami lingwistycznymi. Już kilka tygodni temu udzielił po meczu wywiadu po rosyjsku, a kibice zaczęli piać z zachwytu, że opanował go tak szybko i że w ogóle chciało mu się go uczyć, skoro w klubie mógłby dogadywać się w jednym z języków, które już zna – po angielsku, hiszpańsku lub francusku, a z Maciejem Rybusem po polsku. Trudniej jest mu porwać polskich kibiców, którym na Krychowiaka co rusz zdarza się narzekać. Ta jego zależność od reprezentacji i zależność reprezentacji od niego obowiązuje od dawna. Gdy drużyna gra słabo – Krychowiak jest pierwszy do skrytykowania. Gdy gra dobrze, kibice stwierdzają, że jednak do czegoś się nadaje.

Tym lepiej słyszeć, że jest doskonale przygotowany. - Taki okres przygotowawczy był mi bardzo potrzebny, bo przygotowanie fizyczne jest dla mnie kluczowe. I teraz mam za sobą takie dwa pełne okresy, więc czuję się dużo lepiej. Udanie zaczęliśmy sezon, są dobre wyniki, zespół zrobił postęp – wymienia. Sezon rozpoczął od trzech goli i wywalczonego rzutu karnego w derbach Moskwy przeciwko Dynamo. W rosyjskiej prasie można było przeczytać, że „ciągnie całą drużynę i jest jej kluczowym elementem” i że „to piłkarz, który przydałby się również w CSKA”. Wielokrotnie rozmaite portale i gazety wystawiały go w środku pola najlepszej jedenastki po danej kolejce. - Pochwały zawsze pozytywnie wpływają na każdego zawodnika, ale nie jestem przez to bardziej pewny siebie, niż chociażby przed czerwcowym zgrupowaniem, gdy tych pochwał było trochę mniej. Trzeba też wiedzieć, że w Rosji bardzo docenia się strzelców goli i gra schodzi wtedy na drugi plan. Przecież to, że teraz strzeliłem trzy gole, wcale nie oznacza, że gram lepiej niż w poprzednim sezonie. A oni tak to postrzegają – tłumaczy Krychowiak. - Nie mówię, że w piłce nożnej zdobywanie bramek nie jest ważne, bo jest. I jest najtrudniejsze, ale gdy strzelasz w Rosji to od razu uznają, że jesteś świetny. Ostatnio dziennikarz mnie zapytał, czemu jeden z braci Miranczuków gra słabo. A on wcale nie gra słabo, tylko po prostu rzadziej trafia do bramki. Można, moim zdaniem, zagrać bardzo dobry mecz nie strzelając gola – dodał i opisał, czym różni się jego gra w klubie i reprezentacji: - System, którym gramy w Lokomotiwie pozwala mi częściej podłączać się do ofensywy. Gram jako „ósemka”, dlatego mam więcej okazji do zdobycia bramki. Jeśli wychodzę wyżej i idę atakować, to za mnie ktoś zostaje i asekuruje. W reprezentacji to ja zostaję z tyłu.

Na zgrupowanie przed meczami ze Słowenią i Austrią został jednak powołany Krystian Bielik, którego Jerzy Brzęczek widzi w roli defensywnego pomocnika. Czy zatem wariant z Bielikiem asekurującym Krychowiaka w środku pola jest możliwy do przetestowania już teraz? – Wydaje mi się, że nie. Nie wyobrażam sobie dzisiaj takiej sytuacji. W reprezentacji pewnie pozostanę defensywnym pomocnikiem. Z Mateuszem Klichem znamy się bardzo dobrze. Z każdym meczem to doświadczenie jest większe i współpraca wygląda przez to lepiej – uważa piłkarz Lokomotiwu.

Polska wygrywa do zera, ale nie wszystko działa idealnie

Mimo że Polacy wygrali dotychczas wszystkie mecze, to nie zawsze zadowalali samą grą. Zwycięstwa z Łotwą i Macedonią Północną rodziły się w bólach, a z Austrią brakowało stylu. – Oczekiwania wobec nas są duże, bo pokazaliśmy, że możemy grać jak równy z równym z mocnymi przeciwnikami, więc gdy teraz przytrafi nam się gorszy mecz z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, to nawet jeśli wygramy, krytyka i tak się pojawia – mówi Krychowiak. – Ale gramy coraz lepiej. Nie tracimy bramek, co patrząc na naszą siłę w ofensywie jest podstawą, bo w każdym meczu stworzymy sobie okazje do zdobycia bramki. Musimy iść swoją drogą i nie skupiać się na krytyce – dodaje.

Rywale wciąż jednak dochodzą do sytuacji pod naszą bramką. Na szczęście – dotychczas je marnowali, ale nie można powiedzieć, że Polska w defensywie tworzy monolit. Za taki stan rzeczy krytykowany był m.in. Krychowiak, bo rywale część tych akcji przeprowadzali środkiem boiska. Przed poprzednim zgrupowaniem tłumaczył, że ten problem bierze się głównie ze zbyt dużych odległości między liniami obrony i pomocy. Między poszczególnymi zawodnikami w tych formacjach również było za dużo wolnej przestrzeni, którą Austriacy, Macedończycy czy nawet Łotysze potrafili zagospodarować. Mecz z Izraelem był pod tym względem lepszy, choć w pierwszej połowie i tak goście doszli na Narodowym do kilku okazji. – W tym meczu współpraca między liniami była lepsza, zostawialiśmy mniej miejsca i z tego wynikała nasza lepsza gra. Dzięki temu strzeliliśmy aż cztery gole – twierdzi.

Krychowiak odniósł się też do losowania Ligi Mistrzów, w którym jego Lokomotiw trafił do grupy z Juventusem Wojciecha Szczęsnego. – Wojtek powiedział mi, że jak już Juventus będzie prowadził 3:0, to da mi strzelić takiego gola, jak ostatnio strzeliłem z Krasnodarem [bramkarz przepuścił piłkę między rękami red.]. Dogadaliśmy się, nie miałem nic przeciwko – śmieje się Krychowiak. Po nim z dziennikarzami spotkał się Szczęsny: - Okłamałem go. Jak grasz przeciwko rodakowi w europejskich pucharach, to zawsze towarzyszy temu taka fajna adrenalinka. A jak kogoś tak nie lubisz, jak ja Grześka, to robisz wszystko, żeby ci nie strzelił – powiedział.

Zanim jednak spotkają się w Lidze Mistrzów, zagrają w piątek ze Słowenią, a w poniedziałek z Austrią. Początek obu spotkań o godz. 20.45.

Więcej o:
Copyright © Agora SA