Filip Jagiełło: Hiszpanom też nie będzie z nami łatwo. Szanse oceniam 50 na 50

- Z jednej strony Włosi potrafią zagrać jedno prostopadłe podanie, które otworzy im drogę do bramki, ale z drugiej mogą odstawić taki teatr, że szkoda słów. W środę to było widać, rywale po każdym kontakcie leżeli na boisku. Ale oni już tak mają, uczy się ich tego od małego. Im dłużej trwał mecz, tym tego było więcej, bo przez całe spotkanie bili głową w mur - mówi pomocnik reprezentacji Polski do lat 21, Filip Jagiełło.

1- tyle punktów brakuje reprezentacji Polski do lat 21, by zapewnić sobie awans do półfinału młodzieżowych mistrzostw Europy i na Igrzyska Olimpijskie. Zespół Czesława Michniewicza w dwóch pierwszych meczach, niespodziewanie, pokonał kolejno Belgię (3:2) oraz Włochy (1:0). W sobotę Polacy zagrają w Bolonii z Hiszpanami (21.00).

Zobacz wideo

Konrad Ferszter: Jak forma po dwóch meczach w krótkim czasie?

Filip Jagiełło: Bardzo dobrze. Obciążenia związane z turniejem są co prawda wysokie, ale nic mi nie dolega, czuję się dobrze. W hotelu, pod ręką, mamy fizjoterapeutów, którzy wykonują bardzo ciężką i dobrą pracę, dbając o nas. Nie jestem specjalnie zmęczony, oby tak dalej.

Co byś pomyślał, gdyby przed turniejem ktoś powiedział ci, że po dwóch meczach Polska będzie miała komplet punktów?

- Brałbym to w ciemno. Wiedzieliśmy, że będzie bardzo ciężko, ale wierzyliśmy w siebie. Na wiadomość o sześciu punktach może bym się uśmiechnął, ale byłem zdania, że będziemy mogli powalczyć i urwać punkty faworytom. W ogóle to uważałem, że sześć "oczek" w tej grupie da awans, ale niestety nie mamy jeszcze nic pewnego.

Powalczyć to jedno, ale wygrać dwa mecze to zupełnie inna historia.

- A dlaczego nie? Wiemy jak silniejszym rywalom gra się przeciwko nam. Z doświadczenia wiemy, że to nie jest prosta sprawa. Choćby po dwumeczu z Wyspami Owczymi, które grały podobnie do nas, przeciwko którym nie mogliśmy wiele zrobić. Wiedzieliśmy, że i my możemy skutecznie postawić się faworytom.

W meczu z Włochami trener Michniewicz ustawił cię bliżej prawej strony boiska i wymagał od ciebie ogromnej pracy w defensywie. To była duża zmiana?

- Nie. Moim głównym zadaniem była asekuracja Karola Fili na prawej stronie. Przez cały mecz miałem 13 kontaktów z piłką. Nigdy wcześniej nie miałem ich tak mało, zwykle w jednej połowie zaliczam ich dwa-trzy razy więcej. Taki to był mecz, w którym musieliśmy przede wszystkim się bronić, przez co nie miałem wiele styczności z piłką. To samo spotkało Sebastiana Szymańskiego po lewej stronie. Miałem robotę do wykonania i trener uprzedził mnie, że w drugiej połowie, na podmęczonego przeciwnika, wejdzie Konrad Michalak.

Przygotowywałeś się specjalnie do meczu z Włochami, w którym miałeś nietypowe dla siebie zadania na boisku?

- Nie. Najważniejsza była drużyna. Nikt z nas nie ma problemu, by poświęcić się dla jej wyniku. Naprawdę nie ma żadnego znaczenia czy ja będę miał 20,30 czy 60 kontaktów z piłką. Najważniejszy jest dobry wynik na koniec meczu i to udało nam się osiągnąć. Skupiłem się przede wszystkim na pomocy Karolowi i wykorzystaniu szansy do dobrego podania, jeśli taka się przydarzy.

Miałeś wcześniej do czynienia z taką pozycją i zadaniami?

- W Młodej Ekstraklasie i w III lidze, ale to minimalnie.

Na co trener was najbardziej uczulał przed meczem z Włochami?

- Na ich sztuczki i prowokacje. Z jednej strony Włosi potrafią zagrać jedno prostopadłe podanie, które otworzy im drogę do bramki, ale z drugiej mogą odstawić taki teatr, że szkoda słów. W środę to było widać, rywale po każdym kontakcie leżeli na boisku. Ale oni już tak mają, uczy się ich tego od małego. Im dłużej trwał mecz, tym tego było więcej, bo przez całe spotkanie bili głową w mur.

Czuliście, że frustracja w przeciwnikach narasta?

- Tak. Widać było po mowie ciała i gestykulacji, że są zdenerwowani i zaczynają się spieszyć. Z doświadczenia wiemy, że w tak trudnych chwilach nie ma gorszego doradcy. Brakowało im spokoju, dokładności i przyspieszenia. Grali w jednostajnym tempie, nie potrafili zaskoczyć. My zaś zagraliśmy tak, jak chcieliśmy, wytrąciliśmy im z ręki argumenty i to ich rozbiło.

W którym momencie poczuliście, że ten mecz jest do wygrania?

- Nie było chyba jednego konkretnego. Po strzelonym golu wiedzieliśmy, że Włochom będzie ciężko nas pokonać. Im dłużej oni nie zdobywali bramki wyrównującej, tym bardziej my rośliśmy i czuliśmy pewność siebie. Włosi mieli co prawda kilka okazji bramkowych, ale tego w meczu nie da się uniknąć. Musielibyśmy zagrać bezbłędnie w obronie. Na szczęście Kamil był też w super formie i udało nam się dowieźć wynik do końca.

Mecz z Hiszpanią będzie jeszcze trudniejszy?

- Tak mi się wydaje. Dobitnie pokazaliśmy, że możemy wygrać z każdym, więc kolejni rywale już na pewno będą do nas inaczej podchodzić. Na nas samych spadnie też większa presja oczekiwań. Ale nie możemy się podpalać. Mamy swój styl, musimy grać swoją piłkę i zobaczymy dokąd nas to zaprowadzi. Hiszpanom na pewno też nie będzie z nami łatwo, szanse obu zespołów oceniam 50 na 50.

Łatwo jest się "nie podpalać", gdy jest się punkt od półfinału MME i Igrzysk w Tokio?

- Na razie nie mamy z tym problemu. Nawet po zwycięstwie z Włochami nikt nie powiedział, że już mamy awans, tylko spokojnie czekamy do soboty i koncentrujemy się na tym, by z Hiszpanią zagrać równie dobry mecz.

Analizowaliście już grę Hiszpanów?

- Cały czas analizowaliśmy grupowych rywali. Oczywiście na początku najwięcej było o Belgach, a później stopniowo przybywało informacji o Włochach i Hiszpanach. Dostajemy od trenera ich boiskowe zachowania, w piątek - dzień przed meczem - będziemy mieli jeszcze pogłębioną analizę i będziemy gotowi do meczu.

Książek z informacjami, takich jak przed barażami z Portugalią, nie dostaliście?

- Nie.

A quizy wiedzy o rywalach były?

- Też nie, chociaż trener potrafi zatrzymać materiał wideo i spytać o jakim zawodniku będzie mowa.

Co jest największą siłą Hiszpanów?

- Dani Ceballos. To ich mózg, motor napędowy i reżyser gry. Jeśli się go odetnie, to na pewno będzie im bardzo ciężko. Wiadomo, że w reprezentacji Hiszpanii każdy zawodnik może zrobić różnicę i nie można skupić się na jednym piłkarzu, ale Ceballos jest filarem tego zespołu.

Mistrzostwa Europy mogą być pięknym podsumowaniem roku, w którym zapracowałeś na transfer do Genoi.

- To był bardzo dobry rok. Z Zagłębiem mieliśmy różne momenty, ale ostatecznie udało nam się awansować do górnej ósemki i walczyć do końca o puchary. Co dzieje się na mistrzostwach Europy wszyscy widzą. Bardzo się cieszę, że w styczniu udało się też dopiąć transfer. Ciężka praca przynosi efekty, nie pozostaje mi nic innego jak tylko dalej się rozwijać.

Długo zastanawiałeś się nad wyjazdem?

- Nie. Menedżer zadzwonił do mnie z informacją, że jest temat przenosin do Genoi i ja od razu się zgodziłem. Nie zastanawiałem się ani sekundy, wiedziałem czego chcę.

Liga włoska była twoim celem z uwagi na liczbę Polaków i ich postępy tam?

- Tak, ale fakty są też takie, że gdy kilka lat temu myślałem, gdzie chciałbym zagrać, jeśli pojawi się opcja wyjazdu zagranicznego, to były to Włochy. Tamta liga zawsze mi się podobała i widziałem się w niej. To był wymarzony kierunek na pierwszy wyjazd.

Dlaczego?

- Dużo tam piłki technicznej. We Włoszech bardzo ważna jest też gra defensywna. Nad tym chcę pracować, w tym kierunku się rozwijać. Wyjazd do Genoi powinien mi w tym pomóc.

Oglądałeś mecze nowego zespołu w ostatnich miesiącach?

- Kiedy tylko mogłem. Zdarzało się, że graliśmy w jednym czasie, ale kiedy miałem czas, zwłaszcza pod koniec sezonu, oglądałem mecze regularnie. Trzymałem kciuki za drużynę w walce o utrzymanie w lidze.

Jak się widzisz w nowym zespole?

- Będę walczył. Teraz mógłbym opowiadać różne rzeczy, ale wszystko zweryfikuje boisko. Do Serie A nie trafiają przypadkowi ludzie, każdy z nich umie grać w piłkę. Ja na każdym treningu będę musiał udowadniać, że zasługuję na miejsce w składzie

Kiedy zaczynasz pracę z Genoą?

- To zależy od tego, co wydarzy się na mistrzostwach. Genoa rozpoczyna treningi 8 lipca, ale zobaczymy jak się potoczą najbliższe dni. Na pewno nie wyjeżdżam na żadne wakacje, po turnieju wrócę na 2-3 dni do Polski, żeby się spakować, pobyć w domu i wyjeżdżam do Włoch. Muszę ogarnąć mieszkanie i kilka podstawowych spraw.

Przygotowywałeś się do wyjazdu w ostatnich miesiącach?

- Sporo ćwiczyłem na siłowni. Nie nosiłem wielkich ciężarów, bardziej wykonywałem ćwiczenia na masie własnego ciała. Miałem specjalnie rozpisane ćwiczenia. Poprawiłem się fizycznie. Może nie jakoś bardzo mocno, ale na pewno czuję się lepiej niż 3-4 miesiące temu.

Po włosku już mówisz?

- Staram się dogadywać. Od marca miałem lekcje, nie zaniedbałem tego. Znam podstawowe zwroty, w trakcie mistrzostw, podczas rozmów w recepcji, staram się z nich korzystać, łapać "żywy" język. Jest coraz lepiej, trochę już rozumiem. W Genoi lekcje oczywiście będę kontynuował. 

W Polsce podobno oglądałeś kanał sportowy w języku włoskim.

- Tak, pani nauczycielka poleciła mi jeden, bym osłuchiwał się z językiem. Wyłapuję podstawowe zwroty, czuję się z nim coraz lepiej. Na pewno sobie poradzę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.