Mistrzostwa Europy U-21. Włochy - Polska 0:1. Mieszanka doskonała

Kiedy na osiem twoich strzałów rywal odpowie liczbą trzykrotnie większą i posiada od ciebie piłkę dwa razy dłużej, aby wygrać, potrzebujesz nieco szczęścia. Temu szczęściu trzeba jednak pomóc.

Jedyny słuszny plan

Mimo rozważań nad grą z trójką obrońców, Czesław Michniewicz postawił ostatecznie na czwórkę z tyłu. Bielik i Dziczek w razie potrzeby trzymali się bardzo blisko linii defensywnej, kiedy Polacy nie mieli piłki. W ciągu pierwszych 30 minut nie było to jeszcze aż tak widoczne, nasi zawodnicy starali się utrzymywać przy niej dłużej, zaś obraz gry bardziej odmienił dopiero strzelony gol. Od tego czasu defensywa zaczęła brać górę, a nasi zawodnicy z pola w sile dziewięciu osób ustawiali się w pobliżu pola karnego. Zadaniem jedynego wysuniętego gracza było przeszkadzanie rywalom w szybkim rozprowadzeniu akcji i kradnięcie bezcennych sekund. Ostatni kwadrans to ponad 75 procent posiadania piłki przez Włochów, jednak ustawienie Polaków spowodowało, że rywale nie byli nawet w stanie oddać celnego strzału.

Zobacz wideo

Jedyne słuszne wykonanie

Sam plan byłby jednak na nic, gdyby nie jego wykonanie na boisku. Ani przez moment nie można było zwątpić, że Polacy wierzą, że taka gra ma sens. Gdy jeden z nich wychodził, by przeszkodzić rywalowi z piłką, który znalazł się niebezpiecznie blisko bramki, kto inny natychmiast go asekurował. Wkradał się w to wszystko lekki chaos, linie obrony i pomocy przenikały się wzajemnie, jednak nadal w każdym momencie przeciwnicy znajdowali się pod ogromną presją, niepozwalającą na płynne rozgrywanie akcji w okolicach pola karnego. Każdemu przeniesieniu ciężaru gry towarzyszyła natychmiastowa odpowiedź ze strony Polaków, którzy dopasowywali ustawienie swojej zagęszczonej strefy. Owszem, daleko takiej grze było do artyzmu, jednakże była ona nastawiona na cel i ten cel osiągnąć się udało.

Paraliżowanie

Pomogli w tym nieco Włosi, którym bardzo brakowało zdecydowania przy wykańczaniu akcji. Powolne tempo rozprowadzania piłki i bardzo dużo zagrań "do nogi" nie pozwalało na przyspieszenie ataku, a tym samym na znalezienie luk w zagęszczonej przez Polaków defensywie. To już kolejna reprezentacja, która widząc naszą twierdzę, ustawioną na 20 metrze, wyraźnie głupieje, nie potrafiąc poszukać ryzyka albo przy braku przestrzeni oddawać sytuacyjnych strzałów. Podobnie wyglądała sprawa z choćby próbą wykończenia akcji wrzutkami. Ciężko, by Włosi mieli walczyć z naszymi stoperami o górne piłki, jednak przy szybkich i ostrych wstrzeleniach w pole karne, istniała choćby szansa na zakończenie ataku. Tymczasem stałym obrazkiem było rozgrywanie piłki dookoła szesnastki, w której znajdowało się ośmiu naszych reprezentantów i jeden przeciwnik, co ograniczało szansę powodzenia takiej akcji do minimum.

Granice

Nadal jednak zwycięstwo Polaków było dość szczęśliwe. Model Expected Goals sugeruje, że mimo dobrej postawy w defensywie, Polacy powinni skończyć ten mecz z bagażem dwóch goli. Podobnie w starciu z Belgami fart nieco dopomógł. Te modele nie mierzą jednak poziomu zaangażowania i walki, a tego naszym reprezentantom odmówić nie sposób. Nawet gdy rywale dochodzili do sytuacji, Polacy starali się maksymalnie mocno utrudnić wykończenie. W efekcie w strzałach celnych przewaga Włochów wyniosła już tylko 6-3. W tym samym stylu podopieczni Czesława Michniewicza pokonują już kolejnego mocniejszego od siebie rywala. Jasne, mają przy tym szczęście, ale temu szczęściu pomagają, co jest połączeniem idealnym. A jak pokazała choćby Grecja w 2004 roku, na takim połączeniu można czasem zajechać bardzo daleko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.