Dawid Kownacki: Gdybym powiedział przed turniejem, że po dwóch meczach będziemy mieli komplet punktów, to pomyślelibyście, że jestem szurnięty

- Włosi: lubią prowokować, szczypać, kopać, dużo rozmawiają, często grają inną grę. Ja się w tę grę wdałem, sam sporo dyskutowałem, ale robiłem to z myślą o drużynie, by na skupić na sobie uwagę, co mogłoby pomóc reszcie chłopaków. Mimo młodego wieku czuję się doświadczonym zawodnikiem i wiem, że umiem sobie radzić w takich sytuacjach. Tu minutka zleciała, tam kilka sekund... W środę bardzo tego potrzebowaliśmy - po meczu z Włochami powiedział Dawid Kownacki.

Polska pokonała 1:0 Włochy w drugim meczu na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Jedynego gola dla zespołu Czesława Michniewicza strzelił Krystian Bielik. - Pierwsze chwile po meczu są bardzo radosne, bo i czemu mielibyśmy się nie cieszyć? Każdy na naszym miejscu by się tak zachowywał. Teraz nam się to po prostu należy. W czwartek wstaniemy, zejdziemy na śniadanie i rozpocznie się 'misja Hiszpania', ale na razie cieszmy się, bo jest z czego. Gdybym powiedział wam przed turniejem, że po dwóch meczach będziemy mieli komplet punktów, to pomyślelibyście, że jestem szurnięty. Sam nie przypuszczałem, że tak będzie. Wierzyliśmy w siebie, ale wiedzieliśmy jak trudno będzie o zwycięstwa na turnieju - powiedział po meczu kapitan drużyny, Dawid Kownacki.

Zobacz wideo

Napastnik Sampdorii odniósł się też do swojej roli na boisku. W meczu z Włochami Kownacki rzadko miał piłkę przy nodze, większość meczu biegał za nią, dochodząc tylko do jednej okazji bramkowej. Kapitan drużyny ukradł też sporo sekund poprzez zgłoszenie urazu w drugiej części spotkania.

- Leżałem, leżałem... Trzeba było troszkę pograć, czasu zabrać. A już tak całkiem poważnie, to miałem przed turniejem kontuzję mięśnia, teraz w trzy dni zagrałem dwa mecze... Nic wielkiego się nie stało, ale nie ma co ukrywać, mięsień jest zmęczony. Serce chciało, bym został na boisku, ale rozsądek zwyciężył i zgłosiłem zmianę. Mamy przecież jeszcze co najmniej jeden mecz przed sobą. Przede mną praca z fizjoterapeutami i na pewno będzie dobrze, nie ma się czym martwić - uspokoił Kownacki.

- Spodziewałem się takiego meczu, już ten z Belgią był trudny. Jestem jednak zawodnikiem, który umie się poświęcić dla drużyny. Ja nie muszę strzelać goli, jeśli drużyna będzie wygrywała. W środę wygraliśmy, bramkę zdobył Krystian, więc radość jest ogromna. Miałem szansę na strzelenie gola, ale nieczysto trafiłem w piłkę i bramkarz spokojnie ją złapał. Powinienem był zachować się lepiej, ale tak to już czasem bywa. Nie zawsze wszystko wychodzi tak, jak byśmy chcieli. Najważniejsze jest to, że dowieźliśmy prowadzenie do końca

- Większość czasu spędziliśmy w głębokiej defensywie, więc mogłem spodziewać się wielu długich piłek i 'bijatyki' z obrońcami. Tym bardziej, że wiemy jacy są Włosi: lubią prowokować, szczypać, kopać, dużo rozmawiają, często grają inną grę. Ja się w tę grę wdałem, sam sporo dyskutowałem, ale robiłem to z myślą o drużynie, by na skupić na sobie uwagę, co mogłoby pomóc reszcie chłopaków. Mimo młodego wieku czuję się doświadczonym zawodnikiem i wiem, że umiem sobie radzić w takich sytuacjach. Tu minutka zleciała, tam kilka sekund... W środę bardzo tego potrzebowaliśmy.

Czy zawodnik Sampdorii, który ostatnie pół roku spędził na wypożyczeniu w Fortunie Duesseldorf, specjalnie nastawiał się na mecz z Włochami?- Nie. W mojej głowie rozdział włoski jest poniekąd zamknięty. Co prawda jestem jeszcze zawodnikiem Sampdorii, ale mam nadzieję, że to się w najbliższych dniach zmieni. Teraz jest czas reprezentacji, przed nami mecz z Hiszpanią, jedziemy dalej - powiedział Kownacki.

- Nie analizowaliśmy jeszcze gry Hiszpanów. Widzieliśmy ich mecz z Włochami, ale nie skupialiśmy się na nich. Na pewno jednak jest to drużyna świetnie wyszkolona technicznie, wymieniająca dużo podań, szukająca luk w defensywie przeciwnika poprzez prostopadłe zagrania. Czasem chcą wejść z piłką do bramki. Ale my będziemy gotowi. Najważniejsza teraz jest regeneracja. Przez dwa-trzy dni niczego nowego tu nie wymyślimy. Musimy odpocząć, by przede wszystkim fizycznie być gotowym na Hiszpanów. Trzy mecze w ciągu siedmiu dni są naprawdę sporym wysiłkiem. Zwłaszcza na takim poziomie, bo to już wysoki, europejski poziom.

- Zachowajmy spokój. Przed turniejem powiedzieliśmy sobie, że najpierw mamy trzy cele. Każdy mecz był oddzielnym z nich. Przed nami ostatnie spotkanie. Zagramy w nim o zwycięstwo, bez kunktatorstwa, bo jeśli będziemy myśleć tylko o remisie, to na pewno przegramy. Tak to już w piłce jest. Chcemy awansować do półfinału, a zarazem na Igrzyska Olimpijskie. A później? A później niech się dzieje co chce. Pokazaliśmy, że stać nas na wszystko - zakończył Kownacki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.