Choć Belgia w tej grupie wydaje się dla Polaków najłatwiejszym rywalem, nadal należało spodziewać się bardzo trudnej przeprawy. Pierwsze minuty zdecydowanie to potwierdziły. Nasi zawodnicy zostali zmuszeni do głębokiej defensywy, a i ona niekoniecznie powstrzymywała rywali. Belgowie w ciągu pierwszych 30 minut wyraźnie przeważali pod kątem wygranych pojedynków i dryblingów, stwarzali sobie więcej szans, czy to indywidualnie, czy szybkimi wymianami podań. Choć Polacy bronili w swoim stylu, w wielu momentach reagowali za mało zdecydowanie i za późno. Szczęśliwie dla nich ten okres naporu skończył się tylko jedną bramką dla rywali.
Wyrównanie Polaków nie było zbyt zasłużone, jednak zupełnie odmieniło obraz gry. Nasi reprezentacji zaczęli grać dużo agresywniej w odbiorze, a gra stała się bardziej zacięta. To sprzyjało Polakom. Po niemrawym drugim kwadransie liczba pojedynków w każdym kolejnym był wyższa blisko dwukrotnie. Choć Polacy dopiero pod koniec byli w stanie wygrywać ich więcej od rywali, oznaczało to, że bardziej technicznie grający rywale będą mieć mniej miejsca. Oprócz tego nasi reprezentanci zaczęli atakować nieco agresywniej z dala od własnej bramki, co nie pozwalało Belgom na zbyt częste znalezienie się w jej pobliżu i ograniczało liczbę sytuacji, w których każdy wygrany pojedynek mógł skutkować sytuacją strzelecką.
Polacy atakowali przy tym coraz śmielej. O ile w pierwszych minutach kontry naszych reprezentantów miały formy wybić na uwolnienie i prób akcji indywidualnych, tak im bardziej mijał czas, tym więcej zawodników angażowało się w akcje. Co istotne, nie oznaczało to osłabiania tyłów. Polakom wystarczało do wyprowadzania szybkiej akcji 3-4 zawodników. Odpowiadał za to dynamiczny ruch, zapewniający graczowi z piłką kilka opcji jej rozegrania. Co ciekawe, Polacy kontrowali dokładnie tyle samo razy co Belgowie, a jeszcze rzadziej od nich kończyli tego typu ataki strzałem. Wygraną przyniosło, co zaskakujące, skuteczne wyprowadzanie ataków pozycyjnych, które, jak się okazało, przy odpowiednim tempie atakowania nie różnią się aż tak bardzo od kontr.
Choć awans na tę imprezę podopieczni Czesława Michniewicza zawdzięczają mimo wszystko kontratakom, w meczu z Belgami pokazali, że na nich się ich gra nie kończy. Mając piłkę, w umiejętny sposób tworzyli przewagę w strefach, szybko przenosząc między nimi grę, dzięki czemu nawet w warunkach ataku pozycyjnego symulowali grę kontrami. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że na grę tego typu mocno pozwalali mało aktywni w przesuwaniu się bez piłki Belgowie. Podobnie anemiczni okazywali się oni w ataku. Kiedy Polacy ustawiali się głęboko, brakowało im możliwości rozprowadzenia akcji, bali się również ponosić ryzyko przy wykończeniu. Po raz kolejny wychodzi dojrzałość naszych młodych zawodników, jednak co pocieszające, można odnieść wrażenie, że po raz pierwszy wygrali nie samą dojrzałością (która na poziomie seniorskim już tak widoczna nie będzie), ale planem i jego wdrożeniem.