Jeden piłkarz Izraela strzelił trzy gole więcej niż reprezentacja Polski. Rywale są wymagający

Siedem goli w trzech meczach. O trzy więcej, niż strzeliła cała reprezentacja Polski. Eran Zahavi, najlepszy strzelec reprezentacji Izraela, w poniedziałek może być największym problemem Polaków. Ale nie tylko on, bo najbliżsi rywale biało-czerwonych od początku eliminacji pokazują, że zagrożenie stanowi ich cały zespół. Są jednak pozycje, w których Polacy mogą upatrywać swoich szans. Ale nawet biorąc to pod uwagę należy stwierdzić, że spotkanie 4. kolejki kwalifikacji ME 2020 może być dla nich niezwykle wymagające.

10. minuta meczu wyjazdowego reprezentacji Izraela z Łotwą. Sędzia dyktuje rzut wolny dla gości za faul na jednym z ich zawodników. Piłkę przed polem karnym rywali ustawia Eran Zahavi, który następnie bierze krótki rozbieg i technicznym uderzeniem pokonuje Pavelsa Steinborsa. To jednak nie wszystko, bo bramkarz Arki Gdynia piłkę z siatki po strzałach Zahaviego musiał wyciągać jeszcze dwukrotnie - najpierw w 60. minucie, gdy napastnik świetnie przyjął piłkę po dośrodkowaniu Birama Kayala, po czym posłał precyzyjne uderzenie przy słupku, a następnie w końcówce, gdy na gola mocnym strzałem zamienił podanie Bibrasa Natcho.

Zobacz wideo

Trzy gole w starciu z Łotyszami (3:0) były drugim hat-trickiem 31-latka z rzędu. Wcześniej taką samą liczbę bramek udało mu się bowiem zdobyć w spotkaniu z Austrią (4:2). Piłkarz chińskiego Guangzhou to największe zagrożenie drużyny Andreasa Herzoga, o czym na niedzielnej konferencji prasowej mówił Jerzy Brzęczek. - To świetny zawodnik, bardzo dobry strzelec, co pokazują jego statystyki. Jak go zatrzymam? Nie ja będę musiał to zrobić, a moi piłkarze, ale trzeba pamiętać, że na jego skuteczność wpływ ma gra całego zespołu - przyznał selekcjoner biało-czerwonych. Nadzieję na utrzymanie formy Zahaviego po zwycięstwie z Łotwą przejawiał natomiast selekcjoner Izraelczyków. - Słyszałem, że pobił jakiś rekord. Mam nadzieję, że w Polsce strzeli kolejne trzy gole - przyznał tuż po ostatnim meczu. - Jego forma jest dla nas niespodzianką. Hat-tricki w dwóch kolejnych meczach to nie jest prosta sprawa, niezależnie w jakich rozgrywkach, w jakiej drużynie - dodał Alon Hazan, asystent Herzoga. Dzięki Zahaviemu izraelscy kibice nie muszą martwić się o brak innej gwiazdy, Munasa Dabbura. Piłkarz RB Salzburg (latem ma trafić do Sevilli, która zapłaciła za niego 15 mln euro) w czerwcowym zgrupowaniu kadry udziału nie wziął, ponieważ na ten termin zaplanował ślub.

Goli więcej niż Polska

Trzy gole w meczu z Łotwą i tyle samo bramek w spotkaniu z Austrią, to nie jedyne popisy strzeleckie Zahaviego w kwalifikacjach mistrzostw Europy 2020. Napastnik na listę strzelców wpisał się także w meczu ze Słowenią (1:1). Łącznie daje mu to więc aż siedem trafień w trzech spotkaniach eliminacji do najbliższego Euro, czyli więcej, niż na koncie ma reprezentacja Polski, która w trzech zwycięskich meczach strzeliła zaledwie cztery gole. W niedzielę, już na sali konferencyjnej Stadionu Narodowego w Warszawie, formę Zahviego ponownie skomentował Herzog. - Strzelenie siedmiu goli w trzech meczach jest oznaką jakości. Gdy mówi o tobie cała Europa, to coś znaczy - stwierdził 50-latek.

Walka o środek pola

Brzęczek na niedzielnym spotkaniu z dziennikarzami przyznał co prawda, że w tej chwili ważniejsze od bramek są punkty, ale fakt, że jeden piłkarz rywali ma więcej goli niż cały zespół biało-czerwonych, może działać na wyobraźnię. Szczególnie, że - co także podkreślał selekcjoner Polaków - nie jest to dzieło przypadku, a efekt bardzo dobrej gry całej drużyny. Izraelczycy to piłkarze mogący pochwalić się znakomitym wyszkoleniem technicznym. Od sierpnia ubiegłego roku, kiedy drużynę przejął trener Herzog, do techniki dołożyli także dyscyplinę taktyczną, która pozwoliła im pokonać faworyzowanych Austriaków.

Dyscypliny by jednak nie było, gdyby nie dobrzy wykonawcy. A kiedy przyjrzymy się kadrze Izraelczyków, to zobaczymy, że dysponują oni piłkarzami dobrymi, a na niektórych pozycjach nawet lepszymi, niż Macedonia Północna, która w piątkowym meczu sprawiła reprezentacji Polski ogromne problemy. Szczególnie w tych sektorach, gdzie biało-czerwoni w Skopje radzili sobie najgorzej. Czyli m.in. w środku pola, gdzie nie mogli wygrać rywalizacji z Enisem Bardhim i Elisem Elmasem. Tam, gdzie lepsi okazali się zawodnicy Levante i Fenerbahce, teraz czekać będą Biram Kayal i Bibras Natcho. Pierwszy to piłkarz Brigton, który łącznie ma na koncie 37 spotkań w Premier League, drugi to natomiast kapitan izraelskiej kadry, dla której rozegrał 59 spotkań. Obecnie 31-latek gra w Olympiakosie, ale wcześniej przez cztery lata był zawodnikiem CSKA Moskwa. Natcho pytany przez Sport.pl na niedzielnej konferencji prasowej przyznał jednak, że w środku pola nie widzi największej przewagi swojego zespołu. - Wszyscy mają w nogach już jedno spotkanie, graliśmy tego samego dnia, więc nie wiadomo jak to na wszystkich wpłynie. Trudno mówić o przewadze w konkretnych aspektach gry, kiedy gra się na stadionie tak wymagającego rywala.

Podobnie mówił selekcjoner reprezentacji Izraela, Andreas Herzog. - Czym możemy zaskoczyć i gdzie uzyskać przewagę? Nie mamy wielu sekretów, a Polska ma wiele atutów. Musimy grać uważnie, nie popełniać błędów i wykorzystywać te, które popełnią rywale - powiedział kilkanaście godzin przed meczem. I dodał: Oczywiście wiemy, że Polacy nie grają ostatnio zbyt atrakcyjnie, ale pamiętajmy, że mają przecież dziewięć punktów po trzech meczach. Nie jesteśmy aroganccy, nie powiemy, że przyjechaliśmy tu grać tylko na połowie reprezentacji Polski, ale chcę, by moi piłkarze grali bardzo aktywnie, biegali od bramki do bramki.

W obronie tylko jeden mocny punkt

Nie wiadomo, czy piłkarze Herzoga rzeczywiście będą biegać od bramki do bramki, ale na pewno zagrają z zaangażowaniem. Poza środkiem pola, który będzie bardzo zagęszczony (prawdopodobnie zobaczymy tam trójkę Kayal, Natcho, Dor Peretz), oraz atakiem, gdzie szaleć ma Zahavi, warto zwrócić uwagę na bocznych obrońców Izraela. Na lewej stronie defensywy najprawdopodobniej zobaczymy bowiem Eliego Dasę, który w ubiegłym sezonie w Maccabi Haifa rozegrał 34 spotkania, strzelając w nich dwa gole i zaliczając sześć asyst. Asysty zbiera też w reprezentacji. Tylko w meczu z Austrią (4:2) zaliczył dwie, kiedy najpierw dograł „na nos” Zahaviemu, a później temu samemu koledze idealnie wyłożył piłkę przed pole karne. Już teraz 26-latkiem zainteresowało się kilka klubów z topowych lig Europy, m.in. Werder Brema.

Po drugiej stronie boiska, pod nieobecność kontuzjowanego Taleba Tawathy z Eintrachtu Frankfurt, zobaczymy Omriego Ben Harusha, który w ubiegłym sezonie rozegrał 22 mecze w lidze belgijskiej. Patrząc na dyspozycję z ostatnich miesięcy, to właśnie na jego stronie Polacy powinni upatrywać szans na przebicie defensywy Izraela. Z Dasą będzie bowiem trudniej.

W środku bloku defensywnego Loal Taha z Hapoleu Beer Szewa i Shiran Yeini z Maccabi Tel Aviv popełniają bardzo dużo błędów. Tylko w meczu z Austrią dopuścili rywali do kilkunastu groźnych sytuacji, i tylko znakomite interwencje Ariela Harusha oraz dwa strzały w poprzeczkę sprawiły, że pikarze Franco Fody nie doprowadzili do wyrównania. Środek izraelskiej obrony Austriakom za bardzo nie przeszkadzał, a Marko Arnautović z łatwością mijał Taha i Yeiniego. Zresztą nie tylko ich, bo Herzog stawia na trzech stoperów. W starciu z Austrią Orel Dgani jednak zawiódł, przez co w meczu z Łotwą grał za niego Shiran Yeini.

Formacja nie zaskoczy

Wspomniana gra trójką środkowych obrońców wynika z ustawienia, jakie preferuje selekcjoner reprezentacji Izraela. 5-3-2, w takiej formacji Izraelczycy zagrali we wszystkich spotkaniach pod wodzą aktualnego szkoleniowca. Nie przegrali ani razu, więc można powiedzieć, że to formacja skuteczna. Jej zmiany raczej próżno się spodziewać, a potencjalnych zaskoczeń trudno się doszukiwać. Szczególnie po słowach Herzoga. - Sekrety? Nie mamy żadnych. W obecnej piłce nożnej analiza stoi na tak wysokim poziomie, że trudno coś ukryć przed przeciwnikami, czymś ich zaskoczyć - powiedział nam 50-latek w poniedziałek. Chwilę przed konferencją Austriaka, mówił też o tym Brzęczek. - Izraelczycy z Łotwą zagrali bardzo dobrze, ale niczym nas nie zaskoczyli - powiedział selekcjoner.

Mimo szczegółowej analizy i przygotowania różnych wariantów gry, Izraela nie można zlekceważyć, bo w tej chwili - przynajmniej w ofensywie - to najlepszy zespół „polskiej” grupy. W poniedziałek goście mogą sprawić Polakom problemy podobne do tych, z jakimi biało-czerwoni musieli zmierzyć się w Macedonii. - Zawsze chcę być przygotowany na wszystko - stwierdził w niedzielę Łukasz Fabiański. I właśnie takie podejście muszą wykazywać także inni piłkarze naszej kadry. Bo trzy ostatnie kolejki pokazały, że w kwalifikacjach do Euro 2020 łatwych spotkań nie będzie.

Mecz reprezentacji Polski z Izraelem w poniedziałek o godz. 20:45. Relacja na żywo w Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.