Bałkany to ziemia dobrego futbolu, ale akurat Macedonia dorobek ma na tle innych bałkańskich reprezentacji bardzo skromny. Jeszcze nigdy nie grała w wielkim turnieju, krajowa liga jest dopiero 34. w Europie. Wyżej notowane są nawet rozgrywki w Liechtensteinie. Gwiazdy z Macedonii? Jakie gwiazdy?
Okej, starsi kibice pewnie kojarzą reprezentanta Jugosławii Darko Panceva, który w 1991 roku zdobył z Crveną Zvezdą Belgrad Puchar Mistrzów. Jednak od kiedy Panceva już nie ma, Macedończycy mogą być dumni jedynie z Gorana Pandeva. Zwycięzcy Ligi Mistrzów 2010, gdy był żołnierzem Jose Mourinho. I do dziś kluczowego piłkarza kadry. - Może ma swoje lata, ale robi niesamowitą robotę, poruszając się między liniami przeciwnika. Wystarczy spuścić go z oczu na chwilę, dać mu się odwrócić i rzuci koledze z ataku podanie na nos - powtarzali reprezentanci Polski po analizie gry Macedonii. Krzysztof Piątek spotkał Pandeva w Genoi, ale jego umiejętności znał świetnie już wcześniej, bo jak przyznał, przy grze w FIFĘ chętnie wybierał Inter Mediolan, właśnie z Pandevem w składzie.
Pandev już jako nastolatek trafił do drużyny młodzieżowej Interu Mediolan. Nie miał szans na regularną grę w pierwszym zespole, bo musiał rywalizować z takimi piłkarzami jak Christian Vieri, Adriano, Alvaro Recoba, Obafemi Martins czy Julio Cruz. Musiał zdobyć doświadczenie w mniejszych klubach. Pozostał na Półwyspie Apenińskim, w Spezii i Anconie. Latem 2004 roku Inter sprzedał go za 8 milionów do Lazio.
Złe rozstanie z Lazio
W Rzymie dojrzał jako piłkarz. Z Lazio zdobył Puchar i Superpuchar Włoch. Aż czterokrotnie został wybrany najlepszym piłkarzem rzymskiego klubu (2004, 2006, 2007 i 2008). W sezonie 2009/10 Pandev chciał wykonać kolejny krok naprzód w karierze, ale Lazio nie chciało się zgodzić na sprzedaż i zaproponowało mu przedłużenie kontraktu. Pandev odmówił. Za karę przez pół roku musiał ćwiczyć indywidualnie. Uratowały go jednak władze ligi, którym się poskarżył na to, jak został potraktowany. Lazio musiało zapłacić mu 160 tys. euro zadośćuczynienia, a jego umowa została rozwiązana. Kilka dni później, w styczniu 2010 roku, wrócił do Interu Mediolan.
Żołnierz Mourinho
W półtora roku rozegrał w nim łącznie 69 meczów. Szczególnie dobrze będzie wspominał rundę wiosenną sezonu 2009/10. Był ważną postacią Interu w fazie pucharowej Ligi Mistrzów, a w wygranym finale z Bayernem Monachium (2:0) grał przez 79 minut. Macedończyk znalazł uznanie w oczach trenera Jose Mourinho. Pandev zawsze imponował walecznością i dobrym przygotowaniem fizycznym. Świetnie gra tyłem do bramki i ma magiczną lewą nogą. Te wszystkie cechy sprawiły, że dobrze czuł się na pozycji wysuniętego napastnika, ale Mourinho często próbował go na skrzydle. To nic dziwnego, bo Portugalczyk przez niemal całą karierę ustawiał lewonożnych piłkarzy na prawej flance. Próbował tak też z Damienem Duffem, Arjenem Robbenem, Angelem Di Marią i Mesutem Oezilem. Z Pandevem łączyła go jednak szczególna więź.
- To wspaniały trener. Nauczył nas wygrywania. Wygrywania z odpowiednią mentalnością. To taki szkoleniowiec, za którego można wskoczyć w ogień - przekonuje Pandev. Kilka lat temu Macedończyk nawet zagłosował na Mourinho w plebiscycie na najlepszego trenera świata, ale FIFA zaliczyła głos na korzyść Vicente del Bosque.
- To było dziwne. O zdarzeniu tym poinformowałem Jose w rozmowie telefonicznej, gdyż zawsze byłem wobec niego lojalny i na pewno głosowałem na niego. Obaj zrozumieliśmy, że podczas konkursu zdarzyło się coś dziwnego - przyznał Pandev.
Mourinho do dziś śledzi karierę Gorana. - Kiedy strzela gole, a jego drużyna wygrywa to jestem szczęśliwy. Zasługuje na to, bo jest po prostu świetnym gościem - mówi Portugalczyk.
Wciąż jest groźny
W 2011 trafił do Napoli, gdzie wystąpił w 124 meczach, w których łącznie strzelił 22 gole i zaliczył 24 asyst. Grał też przez chwilę w Galatasaray Stambuł, ale od lipca 2015 roku reprezentuje Genoę. W rundzie jesiennej często grał z Piątkiem w jednym składzie. To właśnie Macedończyk i Iworyjczyk Christian Kouame ciężko harowali, by Polak mógł zdobyć aż 19 goli w 21 spotkaniach w barwach Genoi. Piątka już nie ma w klubie, ale Pandev wciąż potrafi zadziwiać, jak np. w niedawnym meczu z Juventusem (2:0), w którym strzelił gola i zanotował asystę. Była to jego 84. bramka w Serie A, dziś ma 85.
- Pandev naprawdę dużo potrafi na boisku. W tym sezonie zagrał przeciwko nam świetny mecz w Serie A. Na niego trzeba będzie w szczególności uważać, na nim opiera się reprezentacja i każda akcja przechodzi przez niego - ostrzega Piotr Zieliński.
- To doświadczony i świetny napastnik, który bardzo mądrze porusza się w polu karnym - dodaje Maciej Rybus. Od 2002 roku Pandev rozegrał w kadrze Macedonii 91 spotkań, to rekord kadry. A mogło być tych spotkań znacznie więcej, gdyby nie konflikt z selekcjonerem Srecko Katancem, który w latach 2013-16 nie wysyłał mu powołań.
"Gram w reprezentacji wiele lat i uważam, że lepszej drużyny nie mieliśmy nigdy"
Ale Pandev to nie jedyny piłkarz, którego reprezentanci Polski muszą się obawiać przed piątkowym meczem. W Macedonii nie brakuje młodych ciekawych zawodników. Są to m.in.: 23-letni pomocnik Levante Enis Bardhi czy 19-letni Eljif Elmas z Fenerbahce Stambuł.
- Nasza drużyna to połączenie młodości i doświadczenia. Gram w reprezentacji wiele lat i uważam, że lepszej drużyny nie mieliśmy nigdy. To najlepszy moment, żebyśmy osiągnęli sukces i pokazali się na jakimś wielkim turnieju. Chciałbym, żeby po czerwcowych spotkaniach z Polską oraz Austrią fetowano nas w takich sposób jak niedawno piłkarzy ręcznych (zwycięzców Ligi Mistrzów z Vardaru witał na ulicach Skopcje stutysięczny tłum - red.).
Były gracz Interu nie tylko kibicuje młodszym kolegom, ale także ich wspiera. W 2010 roku w miejscowości Strumica założył klub Akademija Pandev, który właśnie został niespodziewanym mistrzem kraju i awansował do Ligi Europy, choć w najwyższej klasie rozgrywkowej zadebiutował dopiero jesienią 2017 roku!
- Polska jest dobrą reprezentacją jako kolektyw, znamy ich piłkarzy, ale patrzymy na siebie - mówił na konferencji prasowej przed meczem z Polską Pandev. Jeśli wygramy, mój kolega Krzysiek Piątek z którym grałem w Genoi, postawi kolację.