Niespodziewany reprezentant Polski spełnia marzenia w wieku 31 lat. "Karierę będę miał, jak zacznę grać w Bundeslidze"

W styczniu na lodówce żona przykleiła kartki z jego sześcioma marzeniami na pięć miesięcy 2019 roku. W maju spełniły się wszystkie, z awansem do Bundesligi i powołaniem do kadry włącznie. 31-letni Rafał Gikiewicz to jeden z najszczęśliwszych piłkarzy na zgrupowaniu Jerzego Brzęczka a, jak twierdzi, najlepsze jeszcze przed nim. - Karierę to będą miał, jak zacznę grać w Bundeslidze - mówi Sport.pl.

Było ich sześć. Jedne bardziej przyziemne, inne odważne. "Zachować czyste konto osiem razy", "zagrać (minimum) w barażu", "utrzymać najlepszą defensywę w lidze", "być w trójce najlepszych piłkarzy 2. Bundesligi", "rozegrać wszystkie mecze rundy rewanżowej" oraz "dostać powołanie do reprezentacji". Jeszcze 27 maja wydawało się, że z marzeń Rafała Gikiewicza na 2019 rok spełni się pięć. Union Berlin trzymał się górnej części tabeli, ostatecznie sezon zakończył na trzecim miejscu z najmniejszą liczbą straconych goli, Polak miał 14 czystych kont w całym sezonie, a kolejne przyszło w drugim meczu barażowym o Bundesligę. To spotkanie zapewniło mu ziszczenie kolejnego snu - awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej w Niemczech.

Zobacz wideo

Codziennie zerkał na lodówkę

- Spełniło się właściwe wszystkie sześć napisanych życzeń. Ten 15. mecz z czystym kontem to był właśnie mecz barażowy. Byłem pewny, że 15 meczów na zero da nam trzecie miejsce w lidze. Nie pomyliłem się. Jestem takim człowiekiem, że lubię mieć napisane, co chcę osiągnąć. Żona pisała, ja dyktowałem. Potem codziennie rano na tę lodówkę zerkałem - mówi z uśmiechem na ustach, idąc po korytarzu hotelu Double Tree by Hilton. To tu spotyka się piłkarska reprezentacja przed meczami o eliminacyjne punkty. To tu przyjechał w czwartek po południu Gikiewicz. Niewiele jednak brakowało, by szóste pragnienie dalej pozostawało w sferze marzeń. Pomogło szczęście i pech kolegi. Tydzień temu okazało się, że zabieg artroskopii kolana musi przejść Wojciech Szczęsny. Dość szybko stało się jasne, że kadry nie wesprze.

Gikiewicz był przez sztab monitorowany, podobnie jak Bartłomiej Drągowski, który w pierwotnym zamyśle miał jechać na zgrupowanie kadry U-21. Trener Andrzej Woźniak nie wykluczał jednak jego udziału na zgrupowaniu seniorów. Finalnie wyszło jednak tak, że na żadnej kadrze nie ma ani Drągowskiego, ani operowanego niedawno Szczęsnego. Jest Gikiewicz, z którym 28 maja - by przekazać dobrą informację - dość trudno było się skontaktować.

- We wtorek o 10:00 dostałem SMS: Proszę o kontakt. To był SMS od Jerzego Brzęczka. Napisał, bo po tym awansie nie odbierałem nieznanych numerów. Szybko oddzwoniłem i szybko musiałem zmienić urlopowe plany - opowiada. Żona, choć się cieszyła, to z zarezerwowanymi wakacjami w Grecji została sama. - Cały rok jest podporządkowany pode mnie, pod piłkę nożną i pod moje granie, więc poleci za mnie mama. Żona i tak odpocznie - tłumaczy Gikiewicz.

Totalne zaskoczenie

Gikiewicz w kadrze Polski jeszcze nigdy nie zagrał, choć wokół niej momentami krążył. Był powołany do kadry U-23, był też w orbicie zainteresowań Franciszka Smudy, który zaprosił go na obóz przed Euro 2012, ale nic wielkiego z tego nie wynikło. Teraz też telefonu od Brzęczka się nie spodziewał.

- Nie miałem wcześniej sygnałów, że jestem monitorowany. Jak zobaczyłem kadrowe powołania, na których nie było mojego nazwiska, to myślałem już tylko o meczu barażowym i wakacjach. Wakacje zabukowałem, baraż wygrałem i miałem wypoczywać. Ostatecznie przyleciałem do Warszawy - opisuje i dodaje:

- Przez ostatnie dwa lata we Freiburgu nie grałem, ale w nosie nie dłubałem. Wiedziałem, co potrafię. Union ściągnął mnie w danym celu, żebym ustabilizował ich grę w defensywie. Udało się. Mieliśmy też dużo szczęścia, bo punkty tracił Hamburg, ale w piłce bez szczęścia nie ma nic - mówi nam Gikiewicz, sugerując, że to powołanie to wynik dobrej pracy, może też awansu, o którym było głośno, i zawieszania sobie poprzeczki coraz wyżej.

- Warto wierzyć, warto marzyć, nawet mając 31 lat. Choć jak na bramkarza to nie jestem jeszcze emerytem. Mam nadzieję, że coś tam jeszcze przede mną jest. Karierę to będą miał, jak zacznę grać w Bundeslidze, na razie to przygoda z piłką. Marzenia się spełniły, a teraz trzeba wycisnąć z tego zgrupowania, co się da - mówi nam bramkarz Union Berlin.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.