Kamil Glik zjawi się w Warszawie w czwartek, ale przed popołudniowymi zajęciami pojedzie na badania, które mają wykazać stan zmęczenia jego organizmu. Za obrońcą Monako kolejny wyczerpujący sezon: 31-latek rozegrał aż czterdzieści dwa spotkania, prawie wszystkie od pierwszej do ostatniej minuty. Łącznie zgromadził 3766 minut! Do tego zagrał 510 minut w kadrze. Spośród naszych czołowych kadrowiczów w tym sezonie więcej minut zebrali tylko Robert Lewandowski (4176) oraz Mateusz Klich (4065). Dla Glika to kolejny tak pracowity sezon. Rok temu rozegrał we Francji 4320 minut, dwa lata wcześniej – rekordowe 4740 min.
Tak intensywne występy odbijają się na zdrowiu Glika. W maju 2018 roku, przed mundialem w Rosji, obrońca przyjechał na zgrupowanie do Juraty z problemami ze ścięgnem Achillesa. Zamiast trenować, ćwiczył głównie z fizjoterapeutą Bartłomiejem Spałkiem. – Kamil jest mocno wyeksploatowany, po przyjeździe narzekał na ból ścięgna Achillesa, w Gdańsku miał zrobione badanie USG. Jest bardzo przemęczony, czas w Juracie przeznaczy na leczenie i rehabilitację – tłumaczył rok temu selekcjoner Adam Nawałka. Teraz kłopoty się powtarzają.
Jak ustaliliśmy, w czwartek Glik po raz kolejny przejdzie badanie USG ścięgna Achillesa, ale nie tylko. Dokładne badania mają wykazać stan zmęczenia jego organizmu. W pierwszych dniach zgrupowania przed eliminacyjnymi meczami z Izraelem i Macedonią Północną piłkarz prawdopodobnie dostanie więc taryfę ulgową, taką, z jakiej w przeszłości korzystał Robert Lewandowski. Można się spodziewać, że przez kilka pierwszych dni Glika nie zobaczymy na murawie. Otoczenie piłkarza zapewnia, że nie ma zagrożenia jeśli chodzi o jego występy w obu meczach, ale najbliższy czas Glik musi poświęcić na pracę rehabilitacyjną ze sztabem medycznym, który będzie miał za zadanie przygotować obrońcę do arcyważnych spotkań.