Mistrzostwa Świata U-20. Polska - Kolumbia 0-2. Zasypywanie przepaści [TAKTYCZNA ANALIZA]

Dla jasności - nie można wygrać meczu, kiedy rywal wygrywa ponad 60 procent pojedynków, a na Twoich osiem udanych dryblingów odpowie dwudziestoma więcej. Wydaje się jednak, że można było się choć pokusić o zminimalizowanie przepaści dzielącej oba zespoły.

Gra błędów

Wejście Polaków w ten mecz było przyzwoite. Dużą intensywnością udawało się utrzymywać rywali względnie daleko od bramki, nasi reprezentanci zaś względnie spokojnie operowali piłką. Nie przynosiło to może sytuacji, ale przynajmniej sprawiało, że zagrożenia nie byli sobie stwarzać rywale. Przyszedł jednak moment, gdy Polacy poczuli się zbyt spokojnie, co przy świetnym doskoku pressingowym przyniosło rywalom prowadzenie. W tym momencie zaczęły się schody. Straciliśmy bramkę po błędzie zawodnika, który wydawał się jednym z najpewniejszych punktów reprezentacji. Skoro Kolumbijczycy byli w stanie wymusić jego pomyłkę, z automatu i pozostali gracze zaczęli grać bardziej zachowawczo. Oznaczało to przyspieszanie gry i przenoszenie jej ciężaru dalej od własnej bramki, by po raz kolejny nie stworzyć samodzielnie dla niej zagrożenia. Ta zmiana w praktyce oznaczała zupełny zanik płynności w grze Polaków. O ile bowiem przy w miarę spokojnej grze nasi gracze byli w stanie zamaskować swoje niedostatki techniczne (jeszcze bardziej widoczne na tle rywali), tak przy jej przyspieszeniu nie było na to szans. Czasu na decyzję było mało, przez co w dużej części były one złe. Miejsca na wykonanie decyzji brakowało, więc ich wykonanie również było dalekie od dokładności. W statystykach może ładnie wyglądać, że celność podań mieliśmy wyższą od rywali. Kiedy jednak odejmie się podania nieatakujące, których było sporo, gdy Kolumbijczycy nie pressowali wyżej, okazuje się, że ponad co czwarte mające na celu wyprowadzenie akcji było niecelne. W ten sposób ciężko myśleć o skonstruowaniu ataku.

Zobacz wideo

Gra się tak jak przeciwnik pozwala

Można było odnieść wrażenie, że plan Jacka Magiery na ten mecz był zbyt ambitny. Gra piłką w kadrze dwudziestolatków prawdopodobnie jest czymś bardzo pedagogicznym i rozwijającym. Jednak gra piłką przeciwko ekipie, która jest lepiej zorganizowana, lepsza technicznie i skuteczniejsza w starciach jeden na jednego, nie będzie kamieniem milowym rozwoju zawodników. Rozumie to choćby Czesław Michniewicz, który ustawia swoją kadrę w jedyny sposób, który jest mu w stanie zapewnić wyniki. Naiwnym jest wierzyć, że zawodników, którzy do gry piłką w większości sytuacji przyzwyczajeni nie są, da radę nauczyć tego na zgrupowaniu reprezentacji. Nie ma przypadku w tym, że Polacy stworzyli sobie wczoraj najlepsze sytuacje atakując szybko, błyskawicznie przenosząc ciężar gry po odzyskaniu piłki. Każde kolejne podanie powodowało, że Kolumbijczycy mieli większe szanse na odbudowanie ustawienia, a u nas rosły te na popełnienie błędu technicznego, prowadzącego do straty, a w najlepszym wypadku do spowolnienia akcji. Ciężko winić Jacka Magierę, że chciał zagrać na swoich zasadach, tak, jak to w piłce młodzieżowej powinno się to robić. Ale na swoich zasadach z lepszym od siebie wygrać jest bardzo ciężko.

Mission impossible

To, co Polakom zajmowało w tym meczu dwie sekundy, Kolumbijczykom wystarczała jedna. Gdy nasi reprezentanci potrzebowali dwóch kontaktów, rywale byli w stanie zagrać z pierwszej piłki. To wszystko było bazą do lepszego wykorzystania przestrzeni i sprawniejszego podejmowania decyzji. Stwarzając nam presję miejsca i czasu, Kolumbijczycy bardzo skutecznie utrzymywali nas daleko od własnej bramki. Dość powiedzieć, że ledwie siedem razy zagraliśmy celnie w pole karne, nie mieliśmy też ani jednego podania kluczowego. Wątpliwym jest, czy w okolicznościach, które naszych graczy wyraźnie przerosły, są oni w stanie się czegokolwiek nauczyć. Żeby się rozwijać piłkarsko, trzeba sobie stawiać cele trudne, ale nie niemożliwe, a gra w tym stylu, z takim rywalem, Polaków zwyczajnie przerosła. Na Tahiti wystarczy ona z całą pewnością, ale czy na Senegal - tu już można mieć wątpliwości.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.